OFE: wybór IKE zamiast ZUS nie jest oczywisty

OFE: wybór IKE zamiast ZUS nie jest oczywisty
Bartosz Turek. Źródło: BANK.pl
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Przeciętnie około 10 tysięcy złotych - tyle oszczędzający w OFE będą przekazywać na IKE przy okazji przekształcenia towarzystw emerytalnych w towarzystwa funduszy inwestycyjnych. Jak jednak zapowiedział premier, wymagać to będzie zapłaty 15-proc. daniny. Dużo, biorąc pod uwagę, że mówimy o pieniądzach przez lata odkładanych już na emeryturę, ale taka jest cena przejęcia tych środków na własność.

#BartoszTurek: Wszelkie dziś tworzone kalkulacje mogą nie przetrwać próby czasu z jednego prostego powodu – wiele zależy od regulacji i mechanizmów, na które wpływ mają rządzący #ZUS #OFE #IKE @Grupa_PFR @_IGTE

Około 160 miliardów złotych – tyle pieniędzy z ostatecznego demontażu Otwartych Funduszy Emerytalnych ma zostać oddanych prawie 16 milionom Polaków. Ci będą mogli zdecydować czy środki opodatkują i przetransferują na Indywidualne Konta Emerytalne czy wolą pieniądze z OFE bez potrąceń przekazać do ZUS, skąd na bieżąco finansowane są wypłaty emerytur. Zapisy na kontach w zakładzie ubezpieczeń są jednak corocznie waloryzowane.

Choć nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów planowanego przez rząd ostatecznego rozprawienia się z OFE, to już w naturalny sposób w głowach wszystkich zainteresowanych rodzi się pytanie – co się bardziej opłaca – ZUS czy IKE?

Niepewność gospodarcza i polityczna

Niestety na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi – powód jest prosty – wszystko zależy co najmniej od koniunktury na rynkach finansowych i w rodzimej gospodarce przez następne 5, 10, 20, czy w przypadku osób, które od niedawna są na rynku pracy – nawet 40 lat.

Do tego pamiętajmy, że wszelkie dziś tworzone kalkulacje mogą nie przetrwać próby czasu z jednego prostego powodu – wiele zależy od regulacji i mechanizmów, na które wpływ mają rządzący. Zasady mogą się więc jeszcze kilka razy zmienić.

Przykład? Pieniądze zapisane na subkontach w ZUS (2 filar) są waloryzowane o wskaźnik publikowany przez GUS. Dziś równy jest on średniorocznej dynamice PKB w cenach bieżących uśredniony dla 5 lat. W perspektywie 10 czy 20 lat trudno prognozować tempo zmian PKB, a tym bardziej nie jest pewne czy metodologia obliczania wspomnianego wskaźnika waloryzacji nie zostanie zmieniona.

Jeśli wybierzemy ZUS

Porzućmy na chwilę koncepcję, aby pieniądze z OFE „sprywatyzować” i po oddaniu 15% oszczędności przenieść je na IKE (wariant domyślny). Załóżmy więc, że likwidację OFE ktoś wykorzysta do przeniesienia pieniędzy z funduszu na subkonto w ZUS (zakładamy, że tam właśnie środki mogą trafić, co jednak nie jest jeszcze pewne). Obywatel uniknie w ten sposób daniny transferowej. Ponadto co roku może taka osoba liczyć na waloryzację swoich zapisów na subkoncie w zakładzie ubezpieczeń.

Uwaga! Nie bez kozery w kontekście ZUS-u mówimy jedynie o zapisach. Najprawdopodobniej bowiem aktywa, przekazane do zakładu ubezpieczeń, wcześniej czy później trafią do „wspólnego worka” i spożytkowane zostaną na bieżące wypłaty emerytur.

Czytaj także: Wszystkie środki z OFE na prywatne konta, dobry ruch dla PPK i gospodarki

ZUS lepszy od giełdy i obligacji?

Wróćmy jednak do tematu waloryzacji. Ta w latach 2011 – 2018 (komplet dostępnych danych) doprowadziła do podniesienia zapisów na subkontach klientów ZUS o 52% – średnio daje to 5,4% w skali roku. Wynik lepszy niż to co oferowały przeciętne roczne bankowe lokaty czy nawet 10-letnie detaliczne obligacje skarbowe sprzedawane w 2011 roku. W przypadku tych drugich przez 8 lat narosły odsetki na poziomie około 42%.

Waloryzacja okazała się też w tym okresie lepszym rozwiązaniem niż inwestowanie w 20 największych firm warszawskiego parkietu. Od początku 2011 roku do końca 2018 roku WIG 20 Total Return (uwzględniający dywidendy) zyskał na wartości jedynie niecałe 13%. W tym kontekście dla kogoś, komu do emerytury zostało niewiele czasu, a do tego nie boi się bankructwa ZUS-u, opcja przekazania pieniędzy do zakładu ubezpieczeń wydawać się może korzystniejsza.

Jeśli wybierzemy IKE

Z drugiej strony ktoś może powiedzieć, że przecież wypłacane później emerytury są opodatkowane, a pieniądze wypłacane podczas emerytury z IKE już nie. To prawda, ale też transfer z OFE na IKE jest obarczony 15-proc. daniną, co w pewnym sensie „wyrównuje szanse”.

I tak wprawny inwestor przełknie tę gorzką pigułkę i podejmując ryzyko inwestycyjne będzie pomnażał swój majątek na IKE. Dzięki temu można zakładać lokaty, kupować detaliczne obligacje skarbowe, inwestować na giełdzie lub za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych. Bez wątpienia w dłuższym terminie wiele osób może zarobić w ten sposób więcej niż wynikałoby z waloryzacji, a ponadto na ich koncie zapisane będą realne aktywa, a nie tylko teoretyczna suma zobowiązań.

Trzeba jednak mieć świadomość, że inwestowanie na giełdzie czy poprzez fundusze inwestycyjne jest obarczone niemałym ryzykiem. Warto w tym kontekście pamiętać o tym, jakie zyski wygenerowały przez ostatnie lata największe firmy warszawskiej giełdy zgrupowane w indeksie WIG 20. Notowania tej grupy spółek w wersji uwzględniającej dywidendy są dostępne od końca 2004 roku. Do 15 kwietnia 2019 roku wierne odwzorowanie indeksu największych spółek pozwoliłoby zarobić 112%, czyli średniorocznie 5,4%. Nie jest to kuszący wynik.

Niektórzy wolą gotówkę

Może też dlatego kogoś kusić jeszcze trzecia opcja. O ile rząd nie zabroni takiego rozwiązania, to ktoś kto dostanie pieniądze z OFE na swoje prywatne IKE może zlikwidować konto emerytalne i odebrać pieniądze w formie gotówki.

W pierwszym roku taka operacja obarczona jest prowizją, ale przeważnie nie przekracza ona kilkuset złotych. W sumie więc po potrąceniu około 15-25% z wcześniej przymusowo zgromadzonych pieniędzy w OFE będzie można te środki odzyskać i przeznaczyć na bieżącą konsumpcję lub zainwestować w sposób niedostępny w ramach IKE, np. w nieruchomości.

Źródło: aleBank.pl