Niemcy: spokojnie to tylko techniczna recesja

Niemcy: spokojnie to tylko techniczna recesja
Fot. stock.adobe.com/openwater
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Opublikowane na początku stycznia wskaźniki niemieckiej gospodarki wzbudziły niepokój ekonomistów, ponieważ nie dotyczyły tylko motoryzacji, lecz także budownictwa, energetyki, wytwórstwa artykułów konsumpcyjnych. Zarazem jednak paniki nie ma - pisze z Berlina Włodzimierz Korzycki.

Od miesięcy spada tzw. indeks oczekiwań eksportowych. W grudniu spadł on szczególnie wyraziście: do 8,7 punktów, z 12,2 w listopadzie

Niemcy przyzwyczajeni do dobrego na ogół stanu swej gospodarki  podziwianej w świecie za sprawność zaniepokoili się  słabymi na koniec roku wskaźnikami. Oto w trzecim kwartale po raz kolejny gospodarka się skurczyła (o 0,2 proc.).

Po części to wynik kłopotów branży motoryzacyjnej w związku z silnikami diesla, ale – jak skomentował specjalista od spraw niemieckich banku ING Carsten Brzeski  – „dzisiejsze dane produkcyjne jednoznacznie wskazują na  techniczną recesję”. W listopadzie produkcja przemysłowa spadła o 1,9 proc. w stosunku do poprzedniego miesiąca. Brzeski podkreślił  ogólnie dobry stan przemysłu i  fakt, że te „techniczne” spadki nie miały istotnych reperkusji dla rynku pracy.

Kein Horrorszenario

Ogólnie ekonomiści zachowali spokój konkludując, że nawet w wypadku dalszej recesji gospodarce niemieckiej nie grozi żaden „horror” (kein Horrorszenario), jak to nazwała jedna z gazet.

Cztery główne instytuty badań gospodarczych prognozują na bieżący rok wzrost PKB o 1,5 proc. To będzie dziesiąty  taki rok z rzędu. Jeden z największych i narastających problemów to brak siły roboczej. Wiele przedsiębiorstw bezskutecznie szuka pracowników. Stąd niedawna decyzja o otwarciu rynku pracy dla obywateli spoza UE oraz nasilone zawodowe szkolenia dla uchodźców.

 

Będą ulgi dla przedsiębiorców?

W każdym razie rząd liczy się z osłabieniem aktywności gospodarczej i rozważa ulgi, by w razie potrzeby zachęcić przedsiębiorców do działania. Minister finansów Olaf Scholz przyznał w jednym z wywiadów, że „tłusta lata mamy już za sobą”. W jego resorcie na wypadek recesji szykowane są projekty ulg podatkowych i  korzystniejszych dla firm odpisów. Niemcy dmuchają na zimne.

Ekonomistów zaniepokoiła jednak nieco zmniejszona dynamika eksportowa w listopadzie 2018 roku. Niemieckie firmy wywiozły towary za 116,3 mld euro, tyle samo co w listopadzie 2017 roku, ale mniej niż w dynamicznym październiku 2018 roku – podał na początku stycznia Federalny Urząd Statystyczny z Wiesbaden (Statistisches Bundesamt). Listopadowy import wyniósł zaś 95,7 mld euro.

W ciągu jedenastu miesięcy zeszłego roku niemiecki eksport osiągnął poziom 1221,7 mld euro. Szacuje się, że dotychczasowy rekord 1279,0 mld euro w 2017 roku zostanie w 2018 pobity o  ok. 3,5 proc., mimo osłabienia dynamiki w listopadzie.

Nadwyżka eksportu nad importem w 2017 roku wyniosła 245 mld euro. Coroczne takie nadwyżki RFN są od lat przedmiotem krytyki w świecie, m.in.  ze strony MFW, a ostatnio piętnuje je prezydent USA Donald Trump.

 

Niemcy żyją z eksportu

Połowa niemieckiego eksportu to samochody i części samochodowe, maszyny wszelkiego rodzaju, wyroby chemiczne, elektryczne, optyczne, urządzenia do przetwarzania danych.

Ekonomiści zważają na każde drgnienie w eksporcie, ponieważ gospodarka niemiecka żyje z eksportu.  Zależy od niego prawie co czwarte miejsce pracy w Niemczech. W interesie Niemiec leży więc pomyślność partnerów zwłaszcza w Unii Europejskiej, na którą przypada prawie sześćdziesiąt procent niemieckich wywozów. Ponad jedna trzecia eksportu RFN trafia do strefy euro.

Myślących perspektywicznie ekonomistów i obserwatorów niepokoi trudne dziś jeszcze do oszacowania prawdopodobieństwo spadku popytu na towary niemieckie w świecie. Znany  felietonista Henrik Müller zamieścił w kilku pismach („Manager Magazin” i „Der Spiegel” z 06.01.2019 roku) esej pod znamiennym tytułem „Niemieckiemu modelowi eksportowemu grozi krach”.

Globalizacja – sojusznik Niemiec

Dziennikarz zauważa, że Niemcy bardzo skorzystały i korzystają na globalizacji; oferują to, czego państwa rozwijające się, nie tylko Chiny, potrzebują najbardziej, a czego inne bogate gospodarki w takim rozmiarze nie produkują: auta, maszyny, wyroby chemiczne. Niemcy są bardziej uprzemysłowione niż Francja, USA, Wielka Brytania, Szwecja czy Holandia; przemysł w Niemczech tworzy 23 proc. produktu globalnego gospodarki narodowej i to się nie zmienia od dwóch dziesięcioleci. U partnerów ten wskaźnik jest znacznie niższy.

Jeśli w świecie zacznie spadać popyt na maszyny i inne produkty wysoko przetworzone, to właśnie Niemcy ucierpią na tym najbardziej. A są gałęzie czy grupy przemysłowe, które eksportują aż 80 proc. swych wyrobów.

Na razie wszystko toczy się bez wstrząsów, ale sygnały ostrzegawcze już się pojawiły i niemieccy eksporterzy je dostrzegli. Od miesięcy spada mianowicie tzw.  indeks oczekiwań eksportowych. W grudniu spadł on szczególnie wyraziście: do 8,7 punktów z 12,2 w listopadzie. Te dane opublikował instytut ifo z Monachium, a konkretnie tamtejsze Centrum Makroekonomiki i Ankiet (ifo Zentrum für Makroökonomik und Befragungen).

Po części ten pesymizm eksporterów wynika ze zbliżającego się Brexitu, ale także  z turbulencji wywołanych wojną celną USA z Chinami;  ewentualna eskalacja tej wojny uderzy też w Niemcy. Wszelkie ograniczenia w światowym handlu to dla RFN scenariusz budzący trwogę.

Niemcy wiedzą, że wciąż są dla innych wzorem wydajności, sprawności i stabilności gospodarczej. Ale czy ten model silnego uprzemysłowienia i „ueksportowienia” gospodarki nie będzie wymagał zmian? Niemieccy eksperci dmuchają więc na zimne czyli inaczej mówiąc, wolą przesadzić z ostrzeżeniami niż cokolwiek zlekceważyć. Wiedzą, że przyszłość  na pewno nadejdzie.