Nie będzie już wielkiej inflacji

Nie będzie już wielkiej inflacji
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Profesor Stanisław Walukiewicz z Wydziału Inżynierii Zarządzania Politechniki w Białymstoku w rozmowie z aleBank.pl tłumaczy dlaczego już nie będzie w Polsce wysokiej inflacji. Rozmawia Robert Lidke, redaktor aleBank.pl.

#StanisławWalukiewicz #PolitechnikaBiałostocka: Twierdzę, że nigdy w przewidywalnej przyszłości nie będzie wielkiej #inflacja, ale oczywiście jak mówi powiedzenie: głupota ludzka i miłosierdzie boskie są nieograniczone

Robert Lidke, aleBank.pl: Panie Profesorze twierdzi pan, że inflacji w Polsce i na świecie już nie będzie?

Stanisław Walukiewicz, Politechnika Białostocka: Stawiam taką śmiałą tezę, a popieram ją tym, że coraz większy jest obrót bezgotówkowy – obrót pieniężny jest rejestrowany na komputerowych kontach. Chociaż także rośnie obrót gotówkowy, ale znacznie szybciej rośnie obrót bezgotówkowy, który pozwala nam oszacować zapotrzebowanie na pieniądz w najbliższych dniach, tygodniach. Popyt równa się podaży i nie będziemy zaskakiwani tym, że nie wiemy co robić – Rada Polityki Pieniężnej nie wie co robić, bo gwałtownie, nie wiadomo skąd wzrósł popyt na pieniądze. Jeżeli znamy obrót, komputerowo go oceniamy to tak, jak w przewidywaniu pogody – mamy coraz lepsze dane o pogodzie zbierane w przeszłości i w ostatnich dniach, w związku z tym możemy bardzo dobrze przewidzieć prognozę pogody na jutro, pojutrze.

Zobacz i posłuchaj rozmowy na naszym kanale aleBankTV na YouTube albo na końcu artykułu

Czyli gwałtowny wzrost płac, popytu nie będzie już wpływał na inflację tak, jak kiedyś?

Proszę zauważyć, że gwałtowny wzrost płac pojawia się często jako rezultat inflacji – tu nie wiadomo co jest przyczyną, a co skutkiem. Bardzo często jest to mylone. Ekonomia to zamknięty układ, w którym wszystko zależy od wszystkiego. Ktoś może przerwać układ zamknięty, uczynić go otwartym – na przykład musi być gwałtowny wzrost płac bowiem czujemy się oszukiwani na rynku. Ale jeżeli jest to robione tak, że wiemy o obrocie pieniężnym maksymalnie dużo, na przykład w 70, 80 procentach, to z wystarczającą dla praktyki dokładnością potrafimy oszacować zapotrzebowanie na pieniądz. Gdy wiemy, jaki jest popyt na pieniądz, to wtedy popyt równa się podaży i dużej inflacji – np. dziesięcioprocentowej – nie będzie. Ostatnie 10 lat potwierdza moją tezę.

Jeżeli pan spojrzy to rzeczywiście w krajach rozwiniętych nie było wielkiej inflacji w ostatnich latach mimo tzw. quantitative easing, czyli luzowania ilościowego. Pieniędzy pojawiało się coraz więcej – to nie były pieniądze rzucane do gospodarki z helikoptera- są to pieniądze trzymane na komputerowych kontach. Nigdy nie było tak, że Centralny Bank nie ma pieniędzy do gry. Są trzymane i uruchamiane kiedy jest potrzeba.

Rozumiem, że pana scenariusze są dla krajów rozwiniętych. Nie dla Zimbabwe, czy Wenezueli w tym momencie?

Bardzo słuszna uwaga. Wenezuela przeżywa teraz ogromny kryzys, Zimbabwe również. Ale w krajach rozwiniętych, w których jest obrót pieniężny w miarę przewidywalny – ceny nie mogą się zmieniać gwałtownie. Mała inflacja – 3, 4, może nawet 5-procentowa jest dobra bo reguluje -ceny nowości idą do góry, a ceny rzeczy starych są usuwane z rynku, nie idą do góry, lub relatywnie tanieją. Zimbabwe i Wenezuela są przykładem krajów, które mają wiele kłopotów – z powodów głównie politycznych. To jest zupełnie inna opowieść.

Moja wypowiedź dotyczy krajów rozwiniętych, w których obrót bezgotówkowy jest stosunkowo duży, i wynosi np. 70, 80, a w Wielkiej Brytanii 97 procent całego obrotu, a tylko 3 procent obrotu odbywa się za pomocą banknotów i monet – to się sprawdza. Ostatnie dziesięć lat od kryzysu Lehman Brothers dowodzi, że ta teoria jest słuszna.

Narodowy Bank Polski ma motto: „Strzeżemy wartości pieniądza”. Jaka będzie rola Banku Centralnego skoro, jak pan mówi, nie ma czego strzec, bo wartość pieniądza będzie gwarantowana przez to, że mamy obrót bezgotówkowy?

Nie jest tak do końca. Rola Banku Centralnego nie polega tylko na tym, aby pilnować stopy procentowej. Chodzi o rozwój gospodarki. Gospodarka staje się coraz bardziej skomplikowanym mechanizmem. Mamy coraz więcej regulacji, uzgodnień i w związku z tym rola Banku Centralnego rozumiana jako ten, który wyznacza stopy procentowe w moim odczuciu spada. W mojej pracy pokazałem, że to można wyliczyć – jaka powinna być stopa procentowa. Przez dziesięciolecia prześladowało nas widmo wielkiej inflacji, hiperinflacji – baliśmy się, że stracimy wszystkie nasze dochody, będzie wielki kryzys. To w tej chwili nam nie grozi. Mamy coraz więcej informacji o popycie na pieniądz i potrafimy zarządzać tak, aby popyt na pieniądz równał się podaży.

Pana teoria działa także w drugą stronę? Mówi pan, że nie będzie wielkiej inflacji. Czy nie będzie też deflacji?

Chodzi o to, aby nie wpędzić gospodarki w deflację. Przeżyliśmy ją kilka lat temu i bardzo ciężko z tego wychodziliśmy. Były szacunki, że będzie to trwało 2, 3 miesiące maksymalnie, a w rzeczywistości to trwało znacznie dłużej. Deflacja bardzo negatywnie oddziałuje na gospodarkę. Wywraca wszystkie reguły gry w gospodarce. To będzie wielka rola Rady Polityki Pieniężnej, aby gospodarki nie wpędzić w deflację. To będzie bardzo istotny problem. Ja tego nie twierdzę, że nigdy nie będzie deflacji.

Twierdzę natomiast, że nigdy w przewidywalnej przyszłości nie będzie wielkiej inflacji. Oczywiście jak mówi powiedzenie: głupota ludzka i miłosierdzie boskie są nieograniczone. Członkowie Rady Polityki Pieniężnej mogą kiedyś podjąć jakieś błędne decyzje, wywołać jakiś kryzys, ale jestem przekonany, że tego nie zrobią, ponieważ są otoczeni coraz większym napływem informacji o potrzebach gospodarki, o zapotrzebowaniu na pieniądz i w związku z tym, decyzje Rady są coraz bardziej wyważone, podbudowane danymi z przeszłości i to działa, to widać.