Linia orzecznicza sądów w sprawie kredytów CHF największym ryzykiem dla banków?

Linia orzecznicza sądów w sprawie kredytów CHF największym ryzykiem dla banków?
Fot. stock.adobe.com / Tomasz Warszewski
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Jednym z najpoważniejszych ryzyk dla polskiego sektora bankowego jest obserwowana od pewnego czasu linia orzecznicza sądów w sprawie kredytów denominowanych lub indeksowanych do waluty szwajcarskiej. Masowe wręcz unieważnianie umów kredytowych pod pretekstem abuzywności zawartych w nich zapisów stanowi absolutny ewenement na skalę europejską – podkreślał prezes Związku Banków Polskich, dr Tadeusz Białek, rozpoczynając debatę poświęconą ekonomicznej logice orzecznictwa dotyczącego tej materii. Dyskusja była ostatnim punktem programu tegorocznego wydarzenia Wyzwania Bankowości.

Prezes ZBP podkreślił, iż w obliczu tak niekorzystnych trendów coraz pilniejsza staje się potrzeba systemowego rozwiązania problemu kredytów walutowych na drodze ustawowej, analogicznie jak to miało miejsce w innych krajach środkowoeuropejskich.

Jego zdaniem, alternatywą jest kolejnych dziesięć, a nawet piętnaście lat sporów sądowych, na co wskazują olbrzymie liczby spraw, rozpatrywanych zarówno w pierwszej, jak i kolejnej instancji.

Zdynamizował się również proces zawierania ugód, niemniej w dalszym ciągu nie osiągnął jeszcze satysfakcjonującego poziomu, nie wiadomo wreszcie, jak zareagują kolejni kredytobiorcy walutowi.

Rzecz w tym, że Polska pod względem liczby unieważnionych umów jest niechlubnym liderem nie tylko w regionie, ale i całej Unii Europejskiej. Dr Tadeusz Białek zwrócił uwagę, iż  w niektórych krajach zadziałał mechanizm ustawowy, w innych, jak choćby Rumunia, rozwiązaniem okazał się program porozumień ugodowych.

Zgubione wartości państwa prawa

Kluczowym wątkiem debaty było odniesienie się ekspertów i praktyków rynku finansowego do orzecznictwa sądów w sprawach frankowych. Prof. ALK Krzysztof Kalicki z Katedry Bankowości, Ubezpieczeń i Ryzyka Akademii Leona Koźmińskiego podkreślił, iż aktualna judykatura, a w konsekwencji także interpretacje, dokonywane przez sędziów, pozostają w sprzeczności z faktycznymi mechanizmami funkcjonowania rynku walutowego, również pozostają w sprzeczności z tą mechaniką.

Uważa on wręcz, iż w całej kwestii zagubiły się tak fundamentalne wartości jak praworządność, sprawiedliwość czy też uczciwość rozstrzygnięcia, a głównym celem podejmowanych działań jest uwolnienie od zaciągniętych zobowiązań sporych, choć w skali całego społeczeństwa relatywnie niedużych, grup kredytobiorców.  

Najlepszym dowodem jest to, że do 2015 roku, czyli do momentu, kiedy kurs franka do złotego bardzo się umocnił, właściwie nie było żadnych spraw sądowych, nikt tych umów nie kwestionował.

Przypomniał on również stanowisko UOKiK z okresu boomu kredytowego, kiedy to Urząd akcentował potrzebę zapewnienie swobodnego wyboru kredytobiorcom. Odnosząc się do wskazywanej nierzadko w dyskusjach na temat orzecznictwa sądowego reguły niezawisłości i bezstronności, prof. Krzysztof Kalicki przypomniał, iż nie jest ona równoznaczna z bazowaniem na fałszywej interpretacji mechanizmów ekonomicznych.

Obecna zaś linia orzecznicza sądów, które ochoczo uznają nieważność zawartych umów, została usankcjonowana zdaniem panelisty pod presją polityczną i społeczną. Wskazuje na to wielu ekonomistów, którzy dostrzegają ową rozbieżność między mechanizmami gospodarczymi a uzasadnieniami wyroków.

– Oczywiście termin abuzywności i naruszenie zbiorowych interesów konsumentów nie wymaga w tych uzasadnieniach generalnie żadnego dowodu. Wymyśla się interpretacje sprzeczne z rzeczywistością ekonomiczną, co dla mnie jest naprawdę wielkim problemem moralnym – ocenił prof. Krzysztof Kalicki, dodając, iż taka postawa sądów narusza zasadę zaufania wobec państwa.

Kursy walut i moralność prawna

Rzecz w tym, że praprzyczyną całego problemu była gwałtowna zmiana kursów walut na rynku, na co sektor finansowy nie miał wpływu – jak zauważył ekspert, jest to domena głównie banków centralnych. Tymczasem konsekwencje obranej przez składy orzekające linii są już dziś fatalne dla banków i całej gospodarki. Mamy do czynienia ze spadkiem kapitałów bankowych w ujęciu realnym, do tego dochodzi oczywiście ogromna pokusa nadużycia.

Prof. Krzysztof Kalicki zwrócił uwagę na ewidentną niekonsekwencję podejścia, zgodnie z którym tabele kursowe banków mają z punktu widzenia sądów charakter abuzywny, ale tylko w przypadku kredytów. Równocześnie nikt nie podważa analogicznych tabel, używanych choćby przy rozliczeniach płatności zagranicznych, kart kredytowych, czy wreszcie wyliczenia wartości zobowiązań, również podatkowych czy celnych.

Co gorsza, nikt nawet nie analizuje, czy w przypadku sędziów, wydających wyroki w sprawach frankowych, nie zachodzi ewidentny konflikt interesów, tj. czy nie są oni sami stroną umów kredytów denominowanych lub indeksowanych do waluty obcej.

Konkurencja między prawem konsumenckim i cywilnym

W orzecznictwie, dotyczącym kredytów walutowych trudno doszukiwać się jakiejkolwiek logiki ekonomicznej, zamiast tego mamy swoistą ekwilibrystykę prawniczą – stwierdził dr Cezary Stypułkowski, prezes zarządu mBanku. Zauważył on, iż w obecnych realiach można wręcz mówić o konkurencji między prawem konsumenckim i cywilnym.

– Mogę wskazać wiele innych obszarów, gdzie gdyby tak podchodzić do kwestii abuzywności, to prawdopodobnie jesteśmy w stanie podważyć większość stosunków cywilnoprawnych w Polsce – dodał prezes mBanku.

Zwrócił on uwagę, iż zaistniała sytuacja w sporej mierze stanowi efekt paraliżu Sądu Najwyższego – w efekcie nie wykształcił się system orzeczniczy, który mógłby istotnie zracjonalizować cały proces. Z drugiej strony nie należy zapominać, iż frankowicze to z reguły ludzie dobrze sytuowani, z odpowiednim wykształceniem i poziomem świadomości, także ekonomicznej.

Nigdy nie mieliśmy problemów z obsługą tych kredytów, to był najlepiej preferujący portfel kredytowy, jakim mBank dysponował – wspomniał dr Cezary Stypułkowski. Równocześnie cały proces udzielania tego typu zobowiązań był w najwyższym stopniu transparentny, każdy z klientów otrzymywał najpierw alternatywną ofertę kredytu złotowego, i dopiero po jej przemyśleniu mógł wybrać opcję frankową, uprzednio potwierdzając świadomość istnienia ryzyka kursowego i ryzyka stopy procentowej.

– Powiem więcej, sam zaciągnąłem kredyt w euro. Jak porównuję warunki spłaty tego kredytu w euro w stosunku do złotówek, to ja nadal jestem wygrany. Natomiast gdybym wystąpił o unieważnienie tego kredytu, to w przypadku kwoty 5 milionów złotych, uzyskałbym 1 mln 300 tys. zł z powrotem do kieszeni – oszacował prezes mBanku.

To zaś sprawia, iż kwestia frankowa nie jest tylko problemem prawnym czy ekonomicznym, ale dotyka wprost  kultury i moralności społeczeństwa, budując przyzwolenie dla niewywiązywania się z podjętych zobowiązań.

Dr hab. Krzysztof Koźmiński, reprezentujący Zakład Ekonomicznej Analizy Prawa Uniwersytetu Warszawskiego podkreślił, iż wyrok TSUE w sprawie o sygnaturze C 520/21 de facto powielił wcześniejszą opinię Rzecznika Generalnego, iż zagrożenie stabilności finansowej w żaden sposób nie może wpływać na stosowanie prawa konsumenckiego.

Dla ekspertów z dziedziny prawa było to zaskoczenie, często bowiem mamy do czynienia z sytuacją, w której Rzecznik zajmuje radykalne stanowisko, to zaś następnie jest niuansowane przez Trybunał. W tym przypadku nic takiego nie miało miejsca, co stanowi niepokojący precedens z punktu widzenia całej gospodarki i zarazem petryfikuje dotychczasowe orzeczenia polskich składów sędziowskich, zmierzające w tym samym kierunku.

Złamany zakaz działania prawa wstecz

Dr hab. Krzysztof Koźmiński odniósł się tu do opinii przedmówców, którzy wskazywali na fakt, iż celem instrumentalizacji prawa jest partykularna korzyść pewnej grupy kredytobiorców, stanowiących z reguły osoby dobrze sytuowane społecznie i ekonomicznie. Zwrócił on uwagę, iż w orzecznictwie dotyczącym problematyki kredytów frankowych doszło do rozminięcia się nie tylko z regułami ekonomii, ale wręcz z kluczowymi kanonami prawa, jak np. zasada proporcjonalności czy zakaz działania prawa wstecz.

Podkreślił, iż jeszcze przed dekadą nikt, ani w środowisku prawniczym, ani tym bardziej w urzędach, nie sugerował wadliwości umów kredytowych. Dlaczego zatem prawo konsumenckie stało się obszarem tak poważnych nadużyć?

Prelegent powołał się na publikacje czołowych światowych ośrodków badawczych na ten temat, z których wynika, iż prawo konsumenckie jest „ani prywatne, ani publiczne, ani klasyczne, ale postmodernistyczne, mało prawnicze, bardziej polityczne”.

Eksperci wskazywali też, iż europejskie prawo konsumenckie składa się z licznych dyrektyw, odnoszących się do szczegółowych kwestii, a jego specyfiką są setki generalnych, enigmatycznych, niespójnych ze sobą regulacji,  wywołujących wątpliwości z punktu widzenia przyjętej techniki prawodawczej.

– Prawo konsumenckie w taki sposób, w jaki dzisiaj jest rozumiane, zaprzecza nie tylko logice ekonomicznej, ale fundamentom myślenia prawniczego – dodał dr hab. Krzysztof Koźmiński.  

Zdecydowana większość argumentów podnoszonych przeciwko tym umowom jest mocno naciągana – zauważył dr Michał Jabłoński, Partner w kancelarii Jabłoński, Koźmiński i Wspólnicy Adwokaci i Radcowie Prawni.

Rzecz w tym, że zdają sobie z tego sprawę tylko nieliczni, którzy nie ulegli modnej w ostatnich kwartałach propagandzie. Ekspert podkreślił, iż przed laty sam, jako początkujący student prawa, zaciągał dwa kredyty walutowe, w tym jeden we frankach.

– Nie można oczekiwać, że miałem jakąś większą wiedzę o świecie, a mimo to rozumiałem doskonale, że po pierwsze mam ten kredyt spłacić, a po drugie – jest to kredyt w walucie obcej, więc muszę liczyć się z tym, że kurs tej waluty może się zmieniać. Ja nie wierzę w to, że normalny człowiek o tym nie wiedział, on mógł ewentualnie zakładać, że to się nie zdarzy, ale to jest już sprawa pewnej lekkomyślności – dodał dr Michał Jabłoński.

Odnosząc się do podstaw prawnych dla formułowanych przeciw bankom zarzutów wskazał głównie na dyrektywę UE dotyczącą nieuczciwych postanowień w umowach z udziałem konsumentów. Przypomniał, iż przepisy te nie są w Polsce stosowane bezpośrednio i wymagały one implementacji do prawa krajowego.

– Mamy polski porządek prawny, który aż do roku powiedzmy 2015-2016 nie był uważany za niezgodny z żadną dyrektywą w tym obszarze, nikt nie kwestionował, nie widział żadnej sprzeczności – zaznaczył ekspert.

Równocześnie należy pamiętać, iż ten akt prawa europejskiego ma wysoki poziom ogólności, a na podstawie zawartych w nim zapisów nie sposób komukolwiek przyznać szczególnego roszczenia, dla którego nie byłoby podstaw w prawie krajowym.

Tymczasem w obecnych realiach dyrektywa ta bywa wykorzystywana instrumentalnie do budowy wykładni, podważającej zaufanie do instytucji finansowych. W tym celu formułowane są kolejne pytania prejudycjalne, zadawane przez polskie sądy do TSUE, w oparciu o instytucje prawa krajowego. Na ten cały proces rzuca się też cieniem przyjęty w Polsce model edukacji prawniczej.

Źródło: BANK.pl