Dlaczego banki muszą ograniczać ślad węglowy w swoich aktywach i produktach finansowych?
Robert Lidke: Na Zielony Ład Unia Europejska zamierza wydać 1 bln euro. Co oznacza pojawienie się tego programu dla dotychczasowych działań pod hasłem CSR czyli społecznej odpowiedzialności biznesu?
Mieczysław Groszek: CSR był kojarzony z szeroko rozumianą zmianą funkcjonowania firm. Miał przełamać zasadę maksymalizacji zysku w krótkim okresie i kierować aktywność na nowy rodzaj celów niekoniecznie biznesowych.
Popularyzacja CSR miała związek z analizami przyczyn kryzysu z lat 2007-2008. Wynikało z nich, że jego przyczyną, mówiąc najogólniej, były patologie w sposobie funkcjonowania świata finansów, nie tylko w samych instytucjach finansowych, ale też w wielkich korporacjach.
Wobec tego pojawiła się idea, aby naprawić tę sferę. Mówiono wtedy: „Przestańcie myśleć tylko o pieniądzach, zacznijcie myśleć o tzw. efektach zewnętrznych czyli o środowisku i ludziach i ich potrzebach”.
Odwoływano się przy tym do programu UNDP, agendy ONZ ds. rozwoju, która w 2005 roku stworzyła program Development Goals. Zawierał on 17 celów rozwojowych. Te cele dotyczyły m.in. sprawiedliwości społecznej, parytetu płci w gospodarce, ochrony klimatu, dostępu do czystej wody, do edukacji.
Realizacja tych celów wymagała posiadania odpowiedniej bazy ekonomicznej, ale co podkreślano, ta baza nie była najważniejsza.
Aby uogólnić, uprościć dla celów komunikowania te cele nazwano ESG, czyli environment social governance, to jest: środowisko-społeczeństwo-ład korporacyjny.
Tak więc unijny Zielony Ład ma pojęciowo węższy charakter, bo obejmuje w zasadzie tylko ochronę klimatu i cyfryzację?
Za podstawę należy uznać SDG, czyli Sustainable Development Goals. To jest w pewnym sensie manifest przyszłego sprawiedliwego ekonomiczno-społecznego ładu.
Pojawia się pytanie w jakiej kolejności te 17 celów SDG realizować. To jest przede wszystkim kwestia finansów – ile pieniędzy będzie przeznaczanych na realizację celów SDG, a także jaka będzie hierarchia celów.
Trzeba zmobilizować także prywatne fundusze, które będą finansowały zrównoważony rozwój w sposób zintegrowany z funduszami publicznymi
I tu, ze względu na pilność sprawy, a także ograniczone zasoby, za naczelny cel uznano skupienie się na klimacie. Klimat staje się symbolem ochrony planety. W tym kryje się nie tylko czysto ekologiczne podejście, ale także mieszczą się cele społeczne.
Negatywne skutki ocieplenia klimatu mocniej dotykają biedniejszych ludzi. Pojawiają się migracje, głód, wojny o wodę, pogłębianie nierówności w biedniejszych krajach, spadek jakości życia. Tak kompleksowo trzeba widzieć ochronę klimatu. Ochrona klimatu pociąga za sobą, albo umożliwia realizację także pozostałych celów.
To co mnie najbardziej interesuje, to kwestia ile, i skąd brać pieniądze na realizację wyznaczonych celów. W tym miejscu następuje przełożenie ideologicznej części koncepcji zrównoważonego rozwoju na wartość operacyjną, czyli programy i projekty.
I wracam do Pana pytania o bilion euro w Zielonym Ładzie. Powiedział Pan, że bilion euro to jest dużo. A ja twierdzę, że to jest mało. Jeżeli bilion euro będzie zużyty tylko na konkretne projekty, to jest to jest mała kwota. Ale jeśli ten bilion będzie wykorzystany do rozpoczęcia istotnych zmian w sposobie gospodarowania to jest to wystarczająco dużo na tym etapie.
Aby się to udało trzeba zmobilizować także prywatne fundusze, które będą finansowały zrównoważony rozwój w sposób zintegrowany z funduszami publicznymi, czyli tym właśnie wspomnianym bilionem euro. Ten bilion euro powinien mieć efekt mnożnikowy, spowodować, że pojawią się kolejne biliony od inwestorów.
Zreasumujmy. Są ogromne pieniądze przeznaczone przez UE na Zielony Ład i mają być pieniądze od prywatnych inwestorów. Skąd będzie wiadomo, że dane inwestycje spełniają cele Zielonego Ładu? Mamy narzędzia, które pozwolą to oceniać, oddzielać fakty od public relations?
Odpowiedzią na to jest działalność regulacyjna UE. Pierwszym bazowym instrumentem jest taksonomia czyli swoistego rodzaju słownik definicji i pojęć z zakresu rozwoju zrównoważonego. Inaczej mówiąc narzędzie, które wesprze inwestorów, firmy i konsumentów w podejmowaniu świadomych decyzji, które mieszczą się w szerokim rozumieniu zrównoważonego rozwoju.
W CSR ujawnianie efektów środowiskowych i innych zewnętrznych, miało charakter dowolny, w Zielonym Ładzie jest obowiązkowe
Dopóki nie osiągnęliśmy masy krytycznej budowania instrumentarium Zielonego Ładu, już samo mówienie o niektórych elementach zrównoważonego rozwoju było pozytywne, i to zostało nazwane CSR – corporate social responsibility, społeczna odpowiedzialność biznesu.
Dzisiaj, obecna infrastruktura pojęciowa w pewnym sensie unieważnia CSR. Do tej pory miał on etykietowy charakter, nie miał swojej spójnej definicji, nie było jednolitych standardów. Był hasłem nie programem. Dla wielu CSR to był po prostu PR. Można było zatruwać środowisko i dofinansować szkołę – a potem chwalić się: „Ja realizuję CSR”.
Zielony Ład mówi – „nie zatruwaj środowiska, bądź dla niego przyjazny, a co najmniej neutralny, a szkołę możesz wspierać obok tego, ale to nie przesądza o sustainable finance.
W CSR ujawnianie efektów środowiskowych i innych zewnętrznych, miało charakter dowolny, w Zielonym Ładzie jest obowiązkowe.
Teraz zaczyna obowiązywać zasada disclousure czyli obowiązek ujawnienia. Lista takich aktywności jest coraz bardziej szczegółowa i trzeba każdą z nich ujawnić i opisać.
Dla banków jest to nowa sytuacja. Muszą informować ile mają aktywów w jakich gałęziach przemysłu, w jakich sferach gospodarki.
Mają obowiązek ujawniania ryzyk niefinansowych i właśnie między innymi taksonomia pozwala je zidentyfikować i precyzyjnie opisać, a inne zasady czyli właśnie disclousure zmuszają do ich publicznego ujawnienia.
Można więc powiedzieć, że została zdjęta zasłona, inwestorzy, klienci, interesariusze widzą już jak dany podmiot działa na rzecz ochrony klimatu. Są przepisy, które zmuszają biznes do ujawniania swojej działalności pod kątem Zielonego Ładu, mamy inwestorów, którzy deklarują, że chcą lokować swoje środki tylko w zielonych inwestycjach. Jakie to może mieć konsekwencje dla polskiej gospodarki, dla polskich firm, polskich inwestorów?
To są konsekwencje dla wszystkich. Do niedawna w polskich w sferach rządowych mówiono, że nas w energetyce nie obowiązują te reguły, które zaczynają funkcjonować w Unii Europejskiej, czy w ogóle na całym świecie.
Teraz jednak rząd zmienia podejście do problemu. I to już jest dowodem, że ten system wdrażany przez UE zaczyna działać.
Rząd nie neguje potrzeby zmian, ale prosi o dłuższe okresy przejściowe na dostosowanie się do celów klimatycznych. Dodatkowo chce funduszy na transformację energetyczną.
Ja uważam, że nie powinniśmy w taksonomii być ostro rygorystyczni. Różne kraje Unii mają różne punkty startu.
Nie można wprost przejść z piekła do nieba, trzeba przejść przez czyściec
Chcemy w Polsce węgiel w fazie przejściowej zastąpić gazem, a wg dzisiejszych kryteriów gaz już jest zakazany, uznany za „brunatne aktywo”, czyli w logice „domykania systemu” nie będzie dotacji na projekty z jego udziałem, a obecność aktywów ze „śladem gazowym”, będzie wywoływała te negatywne skutki, o których była mowa powyżej.
Ale gaz jest kilkakrotnie mniej toksyczny niż węgiel. Więc pozwólmy na elastyczne przejście od bardzo brunatnego aktywa jakim jest węgiel, przez mniej brudny gaz do bardzo zielonych aktywów jak OZE.
Pod koniec ubiegłego roku 11 krajów wystąpiło przeciw takiemu rygorystycznemu podejściu. Każdy kraj miał inny powód, dla którego protestował. Wszyscy oni mówili: „Nie bądźmy schematyczni.”
Nie można wprost przejść z piekła do nieba. Trzeba przejść przez czyściec.
Ale czy jest nadal możliwe odwracanie się instytucji finansowych od tego co się dzieje na świecie, i twierdzenie, że będzie się finansowało co się chce, także np. inwestycje węglowe?
Już dzisiaj rynek ma świadomość, że wyceny aktywów niedostatecznie zielonych będą się obniżały w przyszłości. To rzutuje na dzisiejsze decyzje inwestycyjne. Niektórym może się wydawać, że w krótkiej perspektywie pozostawanie przy starych nawykach inwestycyjnych może się opłacać.
Ale jeśli w firmie lub banku pojawia się ten „klasyczny” audytor czyli specjalista od przeglądu ksiąg finansowych, który stwierdza, że finansowanie w tej chwili danych działalności nie stwarza problemów, wiadomo jednak, że wycena obecnych aktywów będzie się zmniejszała się w przyszłości ze względu na nawet niewielki ślad węglowy, to zaleca tworzenie rezerw w bilansie na te przyszłe ryzyka. I trzeba swoje aktywa przecenić, a może nawet zacząć tworzyć rezerwy na utratę wartości.
Dla niektórych jest to informacja z nieoczekiwanej strony. Wycena aktywów jest bardzo ważna dla banków, dla instytucji finansowych, bo od tego zależy ich wycena giełdowa.
Instytucje finansowe muszą dostosowywać się do nowych reguł rozwoju zrównoważonego, a w krótkiej perspektywie redukować ślad węglowy w swoich produktach i aktywach
Inwestor patrzy na firmę. Widzi, że dzisiaj cena danych akcji czy obligacji korporacyjnych dobrze się trzyma, ale spółka opublikowała strategię i wynika z niej, że na OZE przejdzie za 30 lat, a wiadomo, że już za 10 lat na pewno na rynku ich aktywa będą w związku z tym przecenione. Ta informacja podlega ujawnieniu w raporcie finansowym.
I inwestor podejmuje decyzję, że nie kupi papierów tej spółki, a nawet sprzedaje te, które posiada póki ich cena jest dla niego jeszcze dobra.
Największy norweski fundusz inwestycyjny ogłosił, że nie będzie kupował akcji tych banków, które mają w swoich bilansach aktywa brunatne. Tak samo zaczynają zachowywać indywidualni inwestorzy.
Taki drobny inwestor jeśli przeczyta, że dana firma jest wśród 10 -ciu największych trucicieli to już nie kupi jej akcji czy obligacji.
Z podobną logiką jak u audytorów można spotkać się w agencjach ratingowych. Analitycy tworzą projekcje różnych trendów. Patrzą jakie są składowe aktywów.
Jeśli bank nie przewiduje restrukturyzacji swoich aktywów, co w przypadku głębszej zmiany może oznaczać, zmianę modelu biznesowego, to dostanie słaby rating. Jak dostanie słaby rating to nie sprzeda po dobrej cenie swoich certyfikatów czy obligacji, nie pozyska finansowania.
To powoduje, że system się domyka, i instytucje finansowe, także w ogóle biznes, nie mają wyboru. Muszą dostosowywać się do nowych reguł rozwoju zrównoważonego, a w krótkiej perspektywie redukować ślad węglowy w swoich produktach i aktywach.