Czeka nas fala upadłości producentów żywności; problem może być widoczny już w I kwartale ’22
– Kondycja sektora przetwórczego nie jest niestety dobra, ponieważ on nie operuje na marżach rzędu 100, 200, 300 proc. W niektórych kategoriach, chociażby mleko i jego przetwory, mięso i jego przetwory, owoce i warzywa operuje relatywnie na niewielkich marżach, rzędu 2, 3, 4 proc. A branża mięsna właściwie co jakiś czas zmaga się wręcz z ujemną rentownością.
Jeżeli teraz nałożymy na to bardzo wysoki wzrost kosztów produkcji, surowca i pracy, to myślę, że możemy mieć bardzo poważny problem. Część przedsiębiorstw zacznie przynosić relatywnie trwałe straty – ocenia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Andrzej Gantner.
Czytaj także: Świat boi się drożejącej żywności
Wyższe koszty produkcji = wyższe ceny żywności
W wielu przypadkach jedynym wyjściem będzie przerzucenie wyższych kosztów produkcji na cenę produktu, co boleśnie odczują konsumenci w swoich portfelach. Już dane GUS za grudzień 2021 roku pokazują skalę podwyżek – ceny żywności były o 8,6 proc. wyższe niż przed rokiem.
W kilku kategoriach produktów wzrosty są jednak znacząco wyższe. Za mięso drobiowe trzeba płacić o 30 proc. więcej, za wołowe – 19 proc. Cukier zdrożał o 22 proc., tłuszcze roślinne o 24,5 proc., a zwierzęce o 18,6 proc.
Część małych firm, szczególnie tych z mniejszą zasobnością portfela, (…) lub firm, które dużo zainwestowały, (…) może tego nie wytrzymać i możemy mieć do czynienia z całkiem sporą liczbą upadłości już w I kwartale
Dwucyfrowo wzrosły także ceny innych podstawowych produktów, takich jak pieczywo (14,3 proc.), jaja (11,5) czy warzywa (11,6). Zdaniem eksperta w tych wzrostach nie widać jeszcze podwyżki producentów, tylko samego handlu.
– Podwyżki prądu i gazu, z jakimi mamy w tej chwili do czynienia, są tak wysokie, że żaden przedsiębiorca nie mógł ich zaplanować, ani ująć w żadnym rozsądnym biznesplanie.
W skrajnych przypadkach mogą powodować, że część przedsiębiorstw nie będzie w stanie podnieść aż tak wysoko cen swoich produktów, chociażby ze względu na skalę produkcji i konkurencję na rynku. To już sygnalizuje część mniejszych przedsiębiorców – mówi dyrektor generalny PFPŻ.
Zmiany podatku VAT na żywność i kontrole UOKiK
Poza tym przed wzrostem cen żywności konsumentów mają chronić zmiany w podatku VAT, które wejdą w życie 1 lutego. Tarcza antyinflacyjna zakłada, że produkty opodatkowane dziś 5-proc. stawką od przyszłego miesiąca (luty) będą objęte stawką 0 proc. Wśród nich są mięso, ryby, produkty mleczarskie, wyroby piekarnicze, warzywa, owoce i produkty spożywcze dla niemowląt.
Inspekcje rozpoczną się także w przyszłym tygodniu (31.01.‒ 6.02.). Za negatywne praktyki firmom grozi kara do 10 proc. obrotu
Prezes Urzędu Ochrony i Konsumentów Tomasz Chróstny zapowiedział już monitorowanie cen po wprowadzeniu zmian. W czwartek (20.01.) spotkał się w tej sprawie z przedstawicielami sieci handlowych i organizacji handlu, w przyszłym tygodniu (31.01.‒ 6.02.) zamierza spotkać się z producentami i dostawcami.
Inspekcje rozpoczną się także w przyszłym tygodniu (31.01.‒ 6.02.). Za negatywne praktyki firmom grozi kara do 10 proc. obrotu.
Czytaj także: Tarcza antyinflacyjna: kiedy odczujemy obniżki cen żywności? UOKiK zapowiada stały monitoring „koszyka zakupowego”
Obawa przed upadłością firm-producentów żywności
Nawet jednak producenci, którzy będą mogli rekompensować wyższe koszty podwyżką cen, muszą uzbroić się w cierpliwość.
– W handlu nie jest tak, że przedsiębiorca produkujący żywność pstryknie i nagle ma wyższe ceny w handlu detalicznym. Trzeba mieć pieniądze, żeby takie wysokie wzrosty kosztów pokryć.
Może się okazać, że część małych firm, szczególnie tych z mniejszą zasobnością portfela, z mniejszą poduszką finansową lub firm, które dużo zainwestowały, mają duże kredyty, których koszt notabene też rośnie, może tego nie wytrzymać i możemy mieć do czynienia z całkiem sporą liczbą upadłości już w I kwartale – podkreśla Andrzej Gantner. – Efektem tego mogą być niedobory niektórych produktów na rynku, a to również podbija inflację.
PGNiG od ubiegłego tygodnia (17 ‒ 23.01.) stosuje w cenniku biznesowym 25-proc. upust stawek. Ma on obowiązywać do końca lutego br. Rząd pracuje też nad rekompensatami za wyższe koszty dla branż energochłonnych.
– Trudno teraz wymagać, żeby państwo zaczęło nagle dotować wszystko i wszystkich, bo właściwie do tego musiałoby się to sprowadzić. Żeby koszt gazu w przedsiębiorstwie nie wzrósł o 800 proc., to ktoś musiałby za to zapłacić. W ekonomii nie ma darmowych lunchów, więc albo zapłacimy my jako konsumenci w cenie, albo zapłaci przedsiębiorca i poniesie stratę, bo nie uzyska pokrycia kosztu, albo zapłaci państwo. Ale pamiętajmy, że jeżeli zapłaci państwo, to tak naprawdę zapłacimy my jako konsumenci – mówi wiceprezes PFPŻ.
Jak podkreśla, część obserwowanych podwyżek cen żywności to pokłosie sytuacji na światowych rynkach, np. przerwanych łańcuchów dostaw. Przykładowo w ciągu ostatniego roku ceny kawy na giełdach wzrosły o 91 proc., rzepaku – o 61 proc. Cukier kosztuje 16 proc. więcej, podobnie jak mleko i pszenica.
W ekonomii nie ma darmowych lunchów, więc albo zapłacimy my jako konsumenci w cenie, albo zapłaci przedsiębiorca i poniesie stratę
– W tej chwili trudno dać jakąś receptę na powstrzymanie wzrostu kosztów, ponieważ te błędy systemowe, które wiążą się z łańcuchem produkcji żywności, chociażby brakiem rolniczych giełd spółdzielczych, brakiem nowoczesnego handlu surowcami rolnymi, brakiem nowoczesnych linii energetycznych i wielu innych braków, to właściwie jest to recepta na spiralę inflacyjną.
Tym bardziej, jeśli nałożymy na to potężną biurokrację, która niszczy polskie przedsiębiorstwa i która powoduje potężne koszty, bardzo duży bałagan legislacyjny i niestabilność prawa, a także ciągle pojawiające się nowe podatki i opłaty. To nie jest recepta na zduszenie inflacji – podsumowuje Andrzej Gantner.