Czego oczekujemy od prezydencji Polski w Unii Europejskiej?
Wiele osób myśląc o roku 2025 zakłada, że jest to jeszcze trochę odległa przyszłość, którą nie należy sobie zaprzątać głowy. Warto jednakże zwrócić uwagę na dwie istotne kwestie, które w kontekście Polski przejmującej pierwszeństwo w Radzie UE, znacząco tę wizję przybliżają.
Po pierwsze, zbliżamy się do końca kadencji obecnej Komisji Europejskiej, a 2023 rok będzie ostatnim pełnym rokiem kalendarzowym tejże kadencji, która kończy się w pierwszej połowie 2024 roku. Zbliżający się rok będzie zatem ostatnim, w którym znaczenie priorytetowe będą miały merytoryczne tematy – potrzeby i problemy, które należy obudować przepisami na poziomie unijnym, a nie czysta polityka.
W roku 2024 prace merytoryczne zakończą się zapewne w okolicach końca pierwszego kwartału, gdy Unia zajmie się kampanią wyborczą do Parlamentu Europejskiego, która zdefiniuje zapewne oczekiwania wobec nowej Komisji, a także da przedsmak tego, kto zasiądzie w nowym składzie Kolegium komisarzy.
Kluczowy rok 2024
Po drugie, warto mieć na uwadze, że to co wydarzy się w roku 2023 bardzo istotnie wpłynie na to, jak będzie wyglądała polska prezydencja w Radzie Unii Europejskiej, która będzie miała miejsce w pierwszych sześciu miesiącach 2025 roku. Perspektywa Polski przy sterach prac w Radzie nie jest tak odległa jakby się wydawało.
Po prezydencjach Szwecji i Hiszpanii w 2023 roku, nadejdą prezydencje belgijska i węgierska w roku 2024. Ta pierwsza (BE) będzie krótka i będzie koncentrować się na debatach związanych z kampanią.
Ta druga (HU) skupi się na wyborze przewodniczącego, albo przewodniczącej nowej Komisji Europejskiej, następnie obsadzeniu wszystkich stanowisk komisarzy i przyznaniu każdemu z nich odpowiedniej teki, a także wyborze przewodniczącego Rady Europejskiej i Wysokiego Przedstawiciela ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa.
Zapewne dopiero późną jesienią 2024 wszystko wróci do normy.
Czas na myślenie o celach polskiej prezydencji w UE
Wszystko to oznacza, że stan prac legislacyjnych, jaki zastaniemy w wyniku prac w 2023 roku – z początku 2024 roku – będzie podobny na koniec 2024 roku, gdy palmę pierwszeństwa przejmie Polska. Dlatego musimy uważnie obserwować postępy w 2023, bo z ich skutkami zmierzymy się my, a zwłaszcza polska administracja.
Warto zatem samodzielnie zastanowić się, czego tak naprawdę oczekujemy od prezydencji Polski w Unii Europejskiej. W szczególności odpowiedzieć trzeba na pytanie, jakie mamy jako Polacy – polska gospodarka i konsumencki – priorytety, co chcemy osiągnąć w okresie, gdy będziemy u sterów tego statku.
Rzecz jasna nie możemy spodziewać się cudów – pół roku to niewiele czasu, a i Rada nie jest jedyną instytucją znaczącą na forum UE.
Niemniej jednak możemy pewne projekty przyspieszyć, bądź je spowolnić, jeśli nie są po naszej myśli. To my będziemy budować koalicję i łatwiej będzie nam rozmawiać z każdym z państw członkowskich.
To wszystko wymaga zidentyfikowania wyzwań i potrzeb, a następnie realizacji przez jasno wskazanych aktorów. Jest to szczególnie istotne przed zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2024 roku, dlatego warto pytać kandydatów, zwłaszcza tych z realnymi szansami na zdobycie mandatu poselskiego, o to jaką mają wizję współpracy z prezydencją.