Komentarz marko-walutowy 18.05.2015 r.
Cena dolara amerykańskiego spadła w ciągu minionego tygodnia o ponad 10 groszy. Głównym czynnikiem powodującym osłabienie dolara był środowy odczyt sprzedaży detalicznej w USA.
Cena dolara amerykańskiego spadła w ciągu minionego tygodnia o ponad 10 groszy. Głównym czynnikiem powodującym osłabienie dolara był środowy odczyt sprzedaży detalicznej w USA.
Pierwsze dwa tygodnie miesiąca to tradycyjnie okres intensywnej publikacji danych makroekonomicznych. Druga połowa zazwyczaj jest pod tym względem nieco mniej ciekawa, ale to nie oznacza, że na rynku nie będzie się wiele działo. Przed nami szereg odczytów protokołów z ostatnich posiedzeń ważnych banków centralnych, posiedzenie Banku Japonii i wstępne odczyty europejskich indeksów PMI.
Rynek kapitałowy działa płynnie tylko wtedy, kiedy jednocześnie znajduje się ktoś, kto chce sprzedać akcje i ktoś, kto chciałby je kupić. Obaj gracze decydują się na te ruchy w przeświadczeniu, że uda im się na nich zyskać, a to właśnie ta druga strona poniesie stratę – pozbywając się cennych akcji, albo kupując takie, których emitentom będzie się wiodło coraz gorzej. Przedmiotem obrotu są jednak te same papiery, nietrudno się więc dziwić, że wielu początkujących inwestorów uważa to za dziwne, że niemal za każdym razem równie profesjonalni analitycy przewidują jednocześnie i wzrosty i spadki.
Opublikowany dzisiaj dokument Komisji Europejskiej jest reakcją na przesłane wcześniej dwa dokumenty polskiego rządu: „Narodowy program reform” oraz „Program konwergencji, aktualizacja 2015”. Działania ograniczające wzrost wydatków publicznych oraz podwyższające wzrost dochodów, podjęte w latach 2011-2013, a także znaczna poprawa koniunktury gospodarczej w latach 2014 i 2015, spowodowały obniżenie deficytu sektora finansów publicznych na tyle, aby KE mogła rekomendować Radzie Europejskiej zdjęcie z Polski procedury nadmiernego deficytu. Decyzja w tej sprawie ma być podjęta 19-go czerwca. Komisja zwraca uwagę na plany rządowe: utrzymanie deficytu na poziomie 2,7% PKB w roku 2015 i stopniowe obniżanie tego deficytu do poziomu 1,2% w 2018 r. oraz 1% w 2019.
Należy podkreślić, że ostateczne porozumienie z Grecją w najbliższym czasie nie nastąpi. Sytuacja stale się pogarsza, jednak bankructwo w nadchodzących tygodniach jest wysoce nieprawdopodobne. Nikt nie jest gotowy na takie ryzyko. EBC udowodnił tę tezę, kiedy pod koniec marca podwyższył pułap pomocy w zakresie płynności ELA dla greckich banków. Rozstrzygnięcie polityczne zostanie osiągnięte, jednak będzie to długotrwały proces.
Zgodnie z naszymi prognozami, a mocniej niż prognozował rynek, wzrost gospodarczy w Polsce przyspieszył w I kwartale do 3,5%. Dane te wsparły złotego. Pomogło też uspokojenie nastrojów na rynku długu i lepsze nastroje na świecie.
Jak wynika z informacji opublikowanych wczoraj przez GUS, dynamika inflacji CPI w Polsce wzrosła w kwietniu o 0.4% m/m, co jest najlepszym wynikiem od dwóch lat. W dalszym ciągu tempo wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych pozostaje jednak znacznie wolniejsze niż zakładano – w ujęciu rocznym dynamika inflacji CPI nadal utrzymuje się na ujemnym poziomie, wynosząc -1.1% r/r.
Pomimo dobrych danych z rynku pracy dolar wciąż traci do euro, nie przeszkadza to jednak giełdom rosnąć. W Polsce deflacja niższa od oczekiwań. Poznaliśmy bardzo dobre dane z Czech. Hiszpanie sprawdzają, jak to jest mieć prawdziwie grecki kryzys, właśnie poczynili duży krok w tym kierunku.
Po silnej dwudniowej przecenie złotego skutkującej nawet testem oporu 4,11 na parze eurozłoty środowa sesja przyniosła chwilowe odreagowanie. Kurs EURPLN spadł w okolice 4,064. Tak jak wcześniej przyczyn przeceny złotego doszukiwaliśmy się w spadających cenach polskich obligacji, tak i teraz impuls do skracania pozycji na EURPLN nadszedł z rynku długu w postaci spadających, ale rentowności. Po południu popyt na złotego dodatkowo nasiliły słabsze od oczekiwanych dane z USA.
Wczorajsza sesja przyniosła zdecydowaną poprawę nastrojów na światowych parkietach, przede wszystkim na Wall Street. Indeks S&P500 po raz kolejny zaatakował historyczny szczyt, a blisko swoich maksimów znajduje się również DJIA i NASDAQ Composite. Podstawowym pytaniem w przypadku indeksów amerykańskich jest to na jak długo wzrosty powrócą na tamtejszy rynek. Od kilku miesięcy główne indeksy Wall Street znajdują się w konsolidacji i po kilku dobrych sesjach zazwyczaj następuje seria spadkowa. Dodatkowo sytuację mogłoby pogorszyć potencjalne umocnienie dolara, choć na to na razie się nie zanosi. Kolejne dane ze Stanów Zjednoczonych potwierdzają słabość gospodarki amerykańskiej i odsuwają podwyżkę stóp procentowych w czasie. Dziś poznamy dwa istotne odczyty, które powinny mieć wpływ na notowania amerykańskiej waluty. O 15:15 opublikowane zostaną dane o kwietniowej produkcji przemysłowej, zaś 45 minut później poznamy wstępny odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan.
Około procent na uncji zyskali w minionym tygodniu posiadacze złota, przerywający tym samym niemal miesięczną serię spadków. Kruszec wyceniany jest jednak wciąż poniżej 1200 dolarów uncję. Udana dla inwestorów była zwłaszcza druga połowa tygodnia, mimo (teoretycznie) zgodnych z oczekiwaniami danymi z amerykańskiego rynku pracy.
Coraz słabsze informacje napływające zza Oceanu, gdzie w kwietniu dynamika sprzedaży detalicznej wyniosła 0.0% m/m wobec 1.1% m/m w marcu, są kolejnym dowodem świadczącym o trwałym spowolnieniu amerykańskiej gospodarki. W reakcji na publikację danych podczas wczorajszej sesji obserwowaliśmy znaczące osłabienie amerykańskiego dolara – kurs EUR/USD wzrósł w środę o 1.16%, sięgając poziomu 1.1380.
Komisja Europejska zdjęła w końcu z Polski procedurę nadmiernego deficytu. Rynki zareagowały korzystnie na tą wiadomość. Otwartym pozostaje pytanie na co wydamy te pieniądze, bo to, że w ostatnich miesiącach przed wyborami deficyt rośnie to już właściwie reguła. Kolejne gorsze od oczekiwań dane z USA nie powinny nikogo zadziwić, a jednak doprowadziły do 1,5% przeceny dolara względem euro.
Na rynku stopy procentowej początek środowej sesji rozpoczął się od publikacji danych makroekonomicznych w Europie. Publikowane były zarówno wskaźniki PKB za I kw. jak również dane nt. inflacji w kwietniu. Generalnie dane były zbliżone do oczekiwań rynkowych, stąd ich neutralny wpływ na notowania. Jedynie w przypadku Bundów nieco niższa od oczekiwań dynamika wzrostu gospodarczego mogła krótkoterminowo wesprzeć rynek. Warto zwrócić uwagę (chociaż z punktu widzenia rynkowego było to mniej istotne), że w zakresie wskaźników PKB nieco wyższe od oczekiwań dynamiki odnotowano w przypadku państw naszego regionu (Słowacja, Węgry, Rumunia). Potwierdza to relatywną siłę państw Europy Środkowo-Wschodniej. W kontekście inflacji zwracał też uwagę fakt, że nieco wyższe niż w ostatnich miesiącach (chociaż zgodne z prognozami) okazały się odczyty inflacji w przypadku większości państw w Europie, co potwierdza wygasający wpływ części trendów dezinflacyjnych.
Wyprzedaż polskich obligacji, co jest tendencją obserwowaną również na globalnych rynkach długu, tworzy w ostatnim czasie presję podażową na złotego. Perspektywy dla polskiej waluty pozostają jednak dobre, a obecne osłabienie należy traktować w kategoriach korekty.
Na przestrzeni ostatniego roku rubel przeszedł długą drogę od statusu jednej z najsłabszych walut w 2014 roku, do wejścia do czołówki najsilniejszych walut w pierwszych miesiącach 2015 roku.
EBC zwiększył limit środków, które jest skłonny pożyczać greckim bankom. Jest to nagroda za postępy w negocjacjach. Przypomnijmy – negocjacjach, które już wielokrotnie miały się skończyć. Poznaliśmy wstępne dane o wzroście PKB z Niemiec i Francji.
Dzisiejsza sesja może okazać się bardzo ważna dla głównej pary walutowej świata. Już od rana na rynek napływają informację z kluczowych gospodarek europejskich, zaś po południu poznamy istotne dane z gospodarki Stanów Zjednoczonych. Oprócz tego poznamy jeszcze dane z Wielkiej Brytanii, które mogą potwierdzić siłę funta.
Lepsze dane z Europy nie powstrzymają korekcyjnego spadku rentowności.
Bezrobocie w kwietniu wyniosło 11,3 proc. – szacuje resort pracy i polityki społecznej. Tempo spadku liczby bezrobotnych nie przyspieszyło jednak tak, jak można było się tego spodziewać.