Banki muszą dalej ciąć koszty, żeby liczyć na kapitał
Europejskie banki po kryzysie nie odzyskały jeszcze równowagi, a ich największym problemem jest niska rentowność. Siła kapitałowa banków poprawiła się, ale akcja kredytowa pozostanie jeszcze długo w stagnacji, więc firmy potrzebują jednolitego rynku kapitałowego - mówi nam Jan Schildbach, dyrektor zespołu ds. sektora bankowego i rynków kapitałowych w Deutsche Bank Research.
ObserwatorFinansowy.pl: Jaka jest teraz największa słabość europejskich banków: złe aktywa, brak kapitałów czy mała efektywność?
Jan Schildbach: Największą słabością europejskich banków jest w tej chwili prawdopodobnie brak rentowności, wynikający z kilku powodów. Przychody spadły w porównaniu z czasami sprzed kryzysu; są one obecnie około 20 proc. niższe niż w 2007 roku. W tym samym czasie koszty operacyjne stale rosły, a kiedy banki z opóźnieniem zareagowały na ten problem, doszły do tego inne koszty, które nie pozwoliły na trwałą poprawę: kary wynikające ze sporów sądowych, wzrost kosztów regulacyjnych i compliance oraz rosnące potrzeby wydatków na technologie, by sprostać w walce z nowymi konkurentami. Wiele banków nie potrafiło jeszcze odzyskać równowagi, która pozwoliłaby im ponosić niektóre koszty „jednorazowe” tak, by nie pochłaniały one większość wyniku netto.
Czy banki potrafią zmierzyć się z tym problemem?
JS: W perspektywie średnioterminowej przychody sektora będą musiały znacząco wzrosnąć lub koszty trzeba będzie ciąć dalej, aby wskaźniki efektywności ponownie osiągnęły akceptowalny poziom. W innych obszarach osiągnięcia banków są imponujące – wskaźniki twardego kapitału wzrosły mniej więcej dwukrotnie od 2008 roku i nadal rosną. Kapitał przestał być głównym problemem. Jeśli chodzi o jakość aktywów też widać światło w tunelu. Odpisy na kredyty banków w UE, które pozostawały na podwyższonym poziomie od czasu kryzysu finansowego w latach 2007-2009, w zeszłym roku w końcu spadły o jedną czwartą, licząc rok do roku, i ta tendencja była kontynuowana w pierwszej połowie 2014 roku.
Czy widać już jakieś nowe perspektywy wzrostu i ekspansji dla banków?
JS: Perspektywy wzrostu dla sektora będą ograniczone w średnim terminie. Proces dostosowań w kierunku osiągnięcia zrównoważonych dochodów, nowego modelu biznesowego prawdopodobnie nie zakończy się tak długo, jak długo banki nie znajdą przekonywających argumentów dla inwestorów, żeby ci znowu dostarczali im świeżego kapitału. Jest to niezbędne dla wzrostu, biorąc pod uwagę mizerne poziom zatrzymanych zysków. W związku z tym wiele zależy od pomyślnej realizacji zapowiedzianych obniżek kosztów.
Banki w całej Europie zamknęły wiele oddziałów, zwolniły już tysiące pracowników. To nie wystarczy?
JS: Dotychczas osiągnięcia w tym zakresie były zbyt skromne, aby zrekompensować znaczną utratę przychodów związaną ze słabym otoczeniem makroekonomicznym, znaczącym zacieśnieniem regulacyjnym i środowiskiem niskich stóp procentowych. Niemniej jednak, istnieje wiele obszarów, w których banki mogą dążyć do znacznego wzrostu w najbliższych latach. Do tej kategorii należą operacje na rynku kapitałowym związane z rosnącym zapotrzebowaniem na finansowanie przez przedsiębiorstwa, podobnie jak działalność w zakresie zarządzania aktywami. Globalny nadmiar płynności i bardzo niskie rentowności znacznie wzmogły zainteresowanie profesjonalnym doradztwem inwestycyjnym i dobrym researchem. I oczywiście, nowe obszary wzrostu – czego dziś jeszcze możemy nie być świadomi – pojawią się zarówno z powodu zmian rynkowych i technologicznych, a także innowacji w samej branży finansowej.
Jak wygląda krajobraz po AQR, przeglądzie bankowych aktywów dokonanym przez Europejski Bank Centralny? Czy można powiedzieć, że zaufanie zostało przywrócone?
JS: Kompleksowa ocena, głównie AQR i stress testy, są ważnym ćwiczeniem i warunkiem koniecznym, żeby EBC przejął zadania nadzorcze w ramach Jednolitego Mechanizmu Nadzoru (SSM). Pozwoliły one EBC uzyskać głęboki wgląd w sytuację instytucji, na podstawie jednolitych zasad i wspólnych założeń. Pomogło to także w uzyskaniu większej przejrzystości w stosunku do ekspozycji poszczególnych uczestników rynku i przyniosło większą pewność, że poziomy kapitału w większości banków są rzeczywiście wystarczające i odporne nawet w przypadku poważnego załamania równocześnie na rynkach finansowych i w gospodarce realnej. Tak więc kompleksowa ocena jest sukcesem.
Czy można powiedzieć, że delewarowanie już się skończyło?
JS: Nie jest jasne, czy delewarowanie i faktyczne kurczenie się sektora bankowego w UE jest już zakończone. Prawdopodobnie jeszcze nie w ujęciu realnym, ale widzimy oznaki stabilizacji danych nominalnych. Łączne aktywa banków strefy euro wzrosły nieco w tym roku, po tym jak zmniejszyły się o 13 proc. od początku 2012 do końca 2013 roku. Należności od sektora niefinansowego nadal spadają, w ujęciu całkowitych wielkości, ale w wolniejszym tempie, i podaż nowych kredytów od kilku miesięcy stale się zwiększa. Dlatego jest bardzo prawdopodobne, że zobaczymy stagnację akcji kredytowej – nie będzie dalszego spadku, ale również znaczącego wzrostu – przez kilka lat w wielu krajach Europy. Jednocześnie, udział innych źródeł finansowania (rynków kapitałowych, nietradycyjnych kredytodawców) może w przyszłości się zwiększać.
Czy banki w Europie mają wystarczający potencjał, żeby finansować gospodarkę, czy też musi się zwiększyć finansowanie rozwoju firm z rynku kapitałowego w takim kierunku, jaki jest w USA?
JS: Udział finansowania (korporacyjnego) pochodzącego z rynków kapitałowych prawdopodobnie będzie w Europie rosnąć, po znacznym wzroście, jaki nastąpił od wybuchu kryzysu finansowego, ale z dość niskiego punktu wyjścia. Ze względu na trwającą korektę spowodowaną znacznym zaostrzeniem regulacji sektor bankowy jako całość może nie być w stanie w ciągu najbliższych kilku lat wystarczająco szybko rosnąć, aby zapewnić niezbędne dodatkowe środki na nowe inwestycje przedsiębiorstw. W przeciwieństwie do tej sytuacji jest duży popyt na papiery korporacyjne ze strony inwestorów instytucjonalnych, dążących do zdywersyfikowania swoich portfeli papierów wartościowych, tradycyjnie pełnych obligacji rządowych. W aktualnym środowisku stóp, które dość prawdopodobnie pozostanie takie przez dłuższy czas, koszty finansowania z rynku pozostaną stosunkowo niskie nawet dla podmiotów o mniejszej zdolności kredytowej.
Czy gwarancje rządowe dla emisji papierów dłużnych przez SME powodują nowy rodzaj ryzyka?
JS: Niektóre banki mogą mieć ograniczenia kapitałowe, a tym samym nie mogą pożyczać tyle, ile ich klienci potrzebują. Nie mogą też tyle, ile chciałyby rządy, przeznaczać kapitału na finansowanie firm, które w normalnych okolicznościach nie miałyby dla nich atrakcyjnej relacji stopy zwrotu do profilu ryzyka, jak w przypadku wielu nowych, małych firm bez wystarczającej historii kredytowej. W tej sytuacji może być potrzebna interwencja publiczna. Jeśli większość „nadmiernego” z punktu widzenia banku ryzyka zostanie przejęta przez podmiot publiczny, kredytowanie nie będzie stanowić poważnego zagrożenie dla pożyczkodawcy. Biorąc pod uwagę raczej umiarkowaną, ograniczoną kwotę gwarancji rządowych udzielanych w większości krajów europejskich, trudno dopatrzyć się ryzyka nowej, niebezpiecznej bańki kredytowej wynikającej z takich interwencji publicznych oraz wzrostu jej znaczenia w dającej się przewidzieć przyszłości.
Jakie są powody idei europejskiej unii rynków kapitałowych ogłoszonej przez przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude’a Junckera?
JS: Jest wiele obszarów, w których budowa jednolitego rynku usług finansowych nie jest jeszcze zakończona. Na przykład obrót papierami wartościowymi jest nadal w dużej mierze organizowany w skali krajowej, czego powodem są częściowo liczne różnice w ramach prawnych utworzonych dla emisji długu i kapitału, zróżnicowania dotyczącego praw inwestorów, przepisów upadłościowych i podatkowych. Ponadto, w porównaniu z USA, nasz sektor venture capital jest słabo rozwinięty i nie potrafi zasilać innowacyjnych, ale mających ograniczone środki pieniężne, młodych firm, co utrudnia proces „twórczej destrukcji”. Innym słabym punktem jest sekurytyzacja, gdzie postęp, który nastąpił przed 2007 rokiem, został zniweczony po kryzysie finansowym.
Europejska unia rynków kapitałowych ma być na to odpowiedzią?
JS: Jeszcze głębiej zintegrowane i bardziej zróżnicowane rynki kapitałowe w Europie są potrzebne, by po pierwsze, pomóc firmom zdywersyfikować źródła finansowania, oprócz kredytów bankowych. Po drugie, by pozwolić na lepszą alokację kapitału, a tym samym na osiąganie przez oszczędzających większych zysków, co szczególnie istotne jest w dzisiejszych czasach, biorąc pod uwagę na bardzo niskie oprocentowanie depozytów i polis ubezpieczeniowych na życie. Po trzecie, by przenieść publiczne systemy emerytalne przynajmniej częściowo na podstawy kapitałowe, zamiast rozwiązań czysto repartycyjnych. Jednym z najlepszych sposobów wzmocnienia europejskich rynków kapitałowych jest zniesienie pozostałych barier ograniczających jednolity rynek dla kapitału.
Rozmawiał: Jacek Ramotowski
Obserwator Finansowy
Jan Schildbach jest dyrektorem zespołu bankowości, rynków finansowych i regulacji badań Deutsche Bank Research we Frankfurcie nad Menem. Od 2007 do lutego 2014 był starszym ekonomistą zajmującym się europejskimi strukturami bankowymi i trendami oraz zagadnieniami rynków kapitałowych i zmianami regulacyjnymi. Prowadził badania na temat strategii bankowych i modeli biznesowych banków. Uczestniczy w Kongresie Bankowości Detalicznej w Warszawie 12 listopada.