Bankowość i finanse | Gospodarka | Polska za 10 lat: optymistyczna wizja i poważne wyzwania
Zdaniem ekonomistów nasz kraj za 10 lat będzie zamożniejszy, bardziej zaawansowany technologicznie i lepiej skomunikowany. Z drugiej strony czasy, w których olbrzymie kwoty funduszy unijnych napływały nad Wisłę praktycznie bez ograniczeń, Polska będzie już mieć za sobą. W jakim więc miejscu znajduje się obecnie nasz kraj i jakie są najważniejsze wyzwania?
Rekordowe 15 lat dla Polski
Ekonomiści z Banku Pekao w jednym z ostatnich raportów „Czas Polski. Jak się wzbogaciła i zmienia w odporną gospodarkę opartą na wiedzy?” wskazują, że Polska od kilku dekad notuje dynamiczny postęp cywilizacyjny. Tylko na przestrzeni ostatnich 10 lat jej PKB urósł o ponad 1/3 (niemal najmocniej spośród wszystkich państw UE), a dystans względem średniej unijnej w zakresie PKB per capita skurczył się o 9 punktów procentowych [dalej w całej publikacji: p.p.– przyp. red.]. Nasz kraj odniósł wymierne sukcesy na arenie międzynarodowej, konsekwentnie zwiększając swoje udziały w globalnym eksporcie towarów i usług. W tym czasie wartość zagranicznej sprzedaży towarów wzrosła około dwukrotnie, usług zaś blisko trzykrotnie.
„Dzięki dynamicznemu wzrostowi dochodów ludności Polska zyskuje na znaczeniu nie tylko jako konkurencyjna baza produkcyjna, ale też jako konsument. Wzrost spożycia prywatnego był w ostatnich latach zdecydowanie najszybszy spośród 10 czołowych rynków UE, a już w tym roku Polska prześcignie Holandię pod względem jego nominalnej wartości, wskakując do unijnej pierwszej piątki” – uważają ekonomiści z Banku Pekao.
Ich zdaniem coraz bardziej widoczne są również efekty rozwoju gospodarki opartej na wiedzy. Najszybciej rosnącym obszarem są usługi bazujące na niej, a Polska najszybciej w regionie zwiększa aktywność badawczo-rozwojową i zalicza awans w unijnych rankingach innowacyjności. Jednocześnie zwracają oni uwagę na naszą piętę Achillesa, czyli inwestycje.
Klucz do kolejnej fazy rozwoju
Polska stoi w obliczu znaczącego przełomu, jaki w najbliższych latach może i powinien dokonać się w obszarze inwestycji. Jest to sfera, która w ostatnich latach pozostawała w cieniu szybko rosnącej konsumpcji i eksportu. Według prognoz zawartych w raporcie, łączna wartość inwestycji w polskiej gospodarce może sięgnąć biliona złotych w 2030 r. Istotnym czynnikiem tego wzrostu mają być m.in. duże programy transformacyjne, realizowane w różnych obszarach, w tym zwłaszcza zielonej transformacji sektora energii, bezpieczeństwa militarnego, infrastruktury transportowej (w tym CPK, KDP), efektywności energetycznej, cyfryzacji czy gospodarki obiegu zamkniętego.
„Przewidujemy, że PKB per capita Polski może do tego czasu przekroczyć poziom Włoch. Postawione cele są ambitne, ale realistyczne przy założeniu kontynuacji dotychczasowych trendów, podjęcia pełnego wysiłku transformacyjnego oraz w miarę stabilnego otoczenia globalnego” – podkreślają ekonomiści z Banku Pekao.
Urszula Kryńska, kierownik zespołu, Biuro Analiz Makroekonomicznych w PKO BP, również zwraca uwagę, że ostatnie lata były dla Polski okresem silnego wzrostu i rozwoju gospodarczego, jego głównym motorem było włączenie w globalne łańcuchy wartości dodanej i integracja europejska.
– Sukces gospodarczy był możliwy dzięki wykorzystywaniu rezerw demograficznych (poprawa współczynników aktywności zawodowej i migracja z Ukrainy) oraz napływowi zagranicznych inwestycji bezpośrednich i wykorzystywaniu środków unijnych. Wydajność pracy też się poprawiała, jednak w mniejszym stopniu niż w innych państwach naszego regionu. Wydaje się, że dotychczasowy model wzrostu może się obecnie wyczerpywać – prognozowany spadek liczebności siły roboczej, napięty rynek pracy i rosnące wynagrodzenia sprawiają, że relatywnie niedroga i dostępna siła robocza przestaje być naszym atutem – powiedziała nam Urszula Kryńska.
Polska stoi w obliczu znaczącego przełomu, jaki w najbliższych latach może i powinien dokonać się w obszarze inwestycji. Jest to sfera, która w ostatnich latach pozostawała w cieniu szybko rosnącej konsumpcji i eksportu. Według prognoz zawartych w raporcie, łączna wartość inwestycji w polskiej gospodarce może sięgnąć biliona złotych w 2030 r. Istotnym czynnikiem tego wzrostu mają być m.in. duże programy transformacyjne.
Zdaniem Michała Stajniaka, wicedyrektora Działu Analiz w XTB, polska gospodarka pozostaje cudem gospodarczym na świecie, a pod względem wzrostu w ostatnich 10, 20 czy 30 latach możemy konkurować jedynie z Chinami.
– Polska staje się coraz dojrzalszą gospodarką, dlatego tempo wzrostu będzie coraz mniej spektakularne. Pojawiają się również liczne problemy, które na ten moment nie są jeszcze mocno widoczne, ale mogą stanowić wyzwanie w dłuższej perspektywie – dodaje Michał Stajniak.
Szanse kontra wyzwania
Ekonomiści uważają, że najważniejsze wyzwania, czyli to z czym musimy sobie poradzić w najbliższych latach, to m.in.: demografia, gospodarka oparta na wiedzy, ekologia, dekarbonizacja, zabezpieczenie emerytalne, służba zdrowia, obronność, odnalezienie się w nowej sytuacji geopolitycznej, czyli zmieniająca się rola USA i powstanie nowych centrów polityczno-ekonomicznych, jak Chiny czy Indie.
– Myśląc o polskiej gospodarce w 2035 r. musimy pamiętać, że według wszelkich prognoz będzie ją budować zdecydowanie mniejsza populacja. Według projekcji Eurostat populacja Polski w 2035 r. wyniesie 36,5 mln, o 2 mln mniej niż w 2024 r. W ciągu następnej dekady liczba dzieci zmniejszy się o 1,3 mln, liczba osób w wieku aktywności zawodowej spadnie o 1,4 mln, a emerytów wzrośnie o 700 tys. Zmiana demograficzna będzie miała wpływ na niemal każdy aspekt życia gospodarczego. Coraz większy odsetek osób starszych w populacji jest rosnącym obciążeniem dla systemu opieki zdrowotnej i ubezpieczeń społecznych, nieuchronnie zmieni się też model konsumpcji. Jednak z punktu widzenia makro, pierwsze co nam przychodzi w tym kontekście do głowy to oczywiście kurcząca się siła robocza i potencjalne niedobory pracowników – ocenia Urszula Kryńska.
Na wyzwania demograficzne zwraca również uwagę Michał Stajniak. Już na koniec pierwszego kwartału ludność Polski wyniosła 37,4 mln, czyli ok. 160 tys. mniej niż przed rokiem, na co wskazują dane GUS. Prognozy wskazują, że liczba ta na koniec roku może być jeszcze niższa o ok. 100 tys.
– Gdyby nie liczna grupa migrantów, przede wszystkim ze strony Ukrainy, sytuacja pod względem demografii byłaby wręcz katastrofalna i bez udziału osób przyjezdnych tak mocny wzrost gospodarczy w Polsce nie byłby możliwy. Programy promowania dzietności w Polsce wydawały się nie być skuteczne, choć oczywiście będzie to wyzwanie dla kolejnych rządów w Polsce w najbliższych latach. Migracja połączona z asymilacją w społeczeństwie będzie stanowiła wsparcie dla demografii, ale nie spowoduje rozwiązania problemu depopulacji – wskazuje Michał Stajniak.
Inwestycje firm wciąż kuleją
Urszula Kryńska słusznie podkreśla, że dziś stopa inwestycji polskich firm jest jedną z niższych w UE, potencjał do jej wzrostu jest więc ogromny.
– Główne obszary inwestycji to automatyzacja (techniczne uzbrojenie pracy w przemyśle jest jednym z najniższych w UE) oraz poprawa efektywności energetycznej – ten proces, jeśli będzie dobrze przeprowadzony, mógłby pozwolić na wzmocnienie wydajności pracy i utrzymanie wzrostu gospodarczego pomimo spadającej populacji. Stojące przed gospodarką wyzwania wymagają jednak znaczącej zmiany podejścia – firmy muszą szukać zewnętrznych źródeł finansowania inwestycji (kredyt, rynki kapitałowe), nie wystarczą już środki własne i fundusze unijne. Przy ograniczonych zasobach (pracy i kapitału) kluczowa jest ich efektywna alokacja – w sektorach dających większy zwrot oraz w bardziej wydajnych jednostkach – uważa przedstawicielka PKO BP.
Stopa inwestycji w Polsce budzi obawy coraz większej rzeszy ekonomistów. Jak wskazuje raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego, od 2015 r. obserwujemy wyraźny spadek stopy inwestycji w Polsce i zwiększania się dystansu między Polską a ogólną średnią w Unii Europejskiej. Ogólna stopa inwestycji w Polsce w 2024 r. sięgnęła 16,9% PKB, natomiast średnia w UE wyniosła 21,2%.
– Stopa inwestycji wśród przedsiębiorstw należy do jednych z najniższych w całej Unii Europejskiej i na 2023 r. wyniosła 9,1%, co stanowiło zaledwie 70% średniej unijnej. Problemem wśród przedsiębiorstw jest wysoki poziom biurokracji i niepewność dotycząca sytuacji prawnej. Warto również podkreślić, że polscy przedsiębiorcy w ograniczonym stopniu korzystają z długu, co jest związane ze zbyt wysokimi normami, które muszą spełnić firmy, aby uzyskać finansowanie ze strony banków – szacuje Michał Stajniak.
Według niego inwestycje pozostają również małą częścią samych gospodarstw domowych, które w ostatnich latach skupiają się przede wszystkim na konsumpcji. Stopa inwestycji według badania PIE wyniosła 3,6% względem PKB i była jedną z najniższych w UE. – Powodem jest nie tylko wysoka konsumpcja, ale również poziom oszczędności. Według danych Eurostatu za 2023 r., Polska ma jedną z najniższych stóp oszczędności w Europie. Wzrost PKB motywowany jest przede wszystkim konsumpcją, natomiast w przyszłości brak odpowiednich inwestycji może spowodować, że trajektoria PKB wyraźnie opadnie – dodaje Stajniak.
Inwestycje publiczne i tani prąd to wyzwanie dla Polski
Ekonomiści zwracają uwagę, że inwestycje publiczne w Polsce stoją na bardzo wysokim poziomie. Stopa wyniosła w 2023 r. 5,1%, co stanowiło ponad 140% unijnej średniej. Wobec tego sfera publiczna powinna nie tylko stanowić przykład dla sektora prywatnego, ale również ułatwiać możliwości inwestycyjne.
– Trend wzrostowy w koszcie energii elektrycznej i brak dostępu do taniego i stałego źródła może stanowić wyraźny problem w kolejnych latach dla Polski. Rozwój technologiczny na świecie, przede wszystkim w dobie sztucznej inteligencji, będzie powodował, że kraje, które mają dostęp do dużej ilości taniej energii będą wygrywały w tym wyścigu. Jeśli Polska chce znaleźć się w grupie tych graczy, będzie musiała postawić na miks energetyczny bazujący na atomie, tanich i szybkich do włączenia do systemu elektrowni gazowych oraz wysokim udziale OZE – uważa Michał Stajniak.
Zdaniem Marka Zubera, ekonomisty z Akademii WSB, pomimo wyzwań gospodarka może rozwijać się w przyzwoitym tempie w kolejnych latach.
– Moim zdaniem jest szansa na rozwój ze średniorocznym tempem 3-4%. Podstawą dla tego rozwoju może być wielki plan inwestycyjny w energetyce, zbrojeniach, obiektach hydrotechnicznych i kolejnictwie. Do roku 2038, włączam tu bowiem także pierwszą elektrownię jądrową, musimy wydać ponad 1,5 bln zł. To konieczność, inaczej czekają nas wyłączenia prądu. Wyzwaniem dla rządów, obojętnie kto będzie rządził, jest to, aby jak najwięcej z tych pieniędzy trafiło do firm działających w Polsce, najlepiej polskich. Jeśli spora część trafi do tych firm, da to całkiem niezły impuls wzrostowy. Oczywiście zakładam także dalszy wzrost konsumpcji oparty na zwiększeniu zasobów Polaków w związku ze wspomnianym średniorocznym wzrostem PKB – powiedział nam Marek Zuber.
Tylko na przestrzeni ostatnich 10 lat polski PKB urósł o ponad 1/3 (niemal najmocniej spośród wszystkich państw UE), a dystans względem średniej unijnej w zakresie PKB per capita skurczył się o 9 p.p. Nasz kraj odniósł wymierne sukcesy na arenie międzynarodowej, konsekwentnie zwiększając swoje udziały w globalnym eksporcie towarów i usług. W tym czasie wartość zagranicznej sprzedaży towarów wzrosła około dwukrotnie, usług zaś blisko trzykrotnie.
Dług Polski, który może stać się zbyt dużym balastem
Eksperci już od dłuższego czasu ostrzegają, że jeśli nie zostaną podjęte zdecydowane działania, w ciągu najbliższych dziesięciu lat dług publiczny Polski może osiągnąć niebezpieczny poziom 95% PKB. Co więcej, Komisja Europejska już teraz klasyfikuje Polskę w grupie krajów o wysokim ryzyku fiskalnym w perspektywie dekady.
Sławomir Dudek, Piotr Kalisz i Ludwik Kotecki w swoim raporcie „Zagrożenia nadmiernego długu publicznego” wskazują, że koszty obsługi długu publicznego osiągnęły rekordowe poziomy. W 2024 r. Polska wydała na ten cel 80 mld zł, co stanowi 2,2% PKB i plasuje kraj na siódmym miejscu w Unii Europejskiej pod względem relacji kosztów obsługi długu do PKB. Ich zdaniem, jeżeli obecne tendencje się utrzymają, Polska może znaleźć się w sytuacji, w której obsługa długu stanie się niemożliwa bez drastycznych cięć wydatków publicznych lub znaczących podwyżek podatków. Taki scenariusz mógłby prowadzić do recesji gospodarczej, wzrostu bezrobocia i pogorszenia jakości życia obywateli.
Rada Towarzystwa Ekonomistów Polskich również zwróciła niedawno uwagę na ten problem.
„Rządowe scenariusze pokazują, że jeżeli nierównowaga finansów publicznych utrzyma się na dotychczasowym poziomie, to dług, jak kula śnieżna, w ciągu niespełna półtorej dekady wzrośnie do 100% PKB. Z kraju o umiarkowanym poziomie długu staniemy się jednym z bardziej zadłużonych krajów w UE” – alarmowała Rada TEP w ostrzegawczym komunikacie.
Przyszłość polskiego rynku pracy: złoty wiek czy twarde lądowanie?
Dr Marcin Mazurek
główny ekonomista mBanku:
Wydaje się, że Polska od pewnego czasu płynie na fali kończącej się prosperity, a złoty wiek gospodarczy stał się niemal narodowym hasłem. Pod powierzchnią czają się jednak ostre skały, a problemy rynku pracy są szczególnie jaskrawym przykładem. Starzejemy się i pracowników będzie coraz mniej. W zamian będziemy mogli jednak ciężej popracować na utrzymanie starzejącej się populacji. Czy mamy jakiś bufor bezpieczeństwa? Tak. Wskaźniki aktywności zawodowej są nieco niższe niż w Europie, co mogłoby dawać przestrzeń do uruchomienia nowych rąk do pracy. Jest jeszcze migracja, choć na razie wypadałoby przyznać, że tu też ściana jest coraz bliżej. Sensownej polityki migracyjnej, takiej zaprojektowanej na podstawie rzetelnych badań, opomiarowanej i regularnie ocenianej, po prostu brakuje. Działamy trochę po omacku. Zresztą, pracować ciężej wypadałoby zastąpić sformułowaniem pracować efektywniej. Znów pod górkę. Nasz model kształcenia zaczyna powoli szwankować. Pamiętamy czasy, gdy polscy uczniowie brylowali w testach PISA. Niestety, ostatnie wyniki są wyraźnie słabsze niż te, które osiągaliśmy wcześniej. Jeśli z kolei spojrzymy na kompetencje dorosłych, badane w programie PIAAC, sytuacja jest jeszcze mniej różowa: poniżej średniej OECD. Kraje skandynawskie czy Japonia pokazują, że można to robić znacznie lepiej. A gdzie problemy związane z triumfalnym wejściem rozwiązań opartych na sztucznej inteligencji? Nigdzie. W polskiej debacie problem nie istnieje, choć każdy podskórnie czuje, że system edukacji wywrócił się do góry nogami i młóci odnóżami powietrze jak żuk. Pomysły? Być może hasło „Polska krajem inżynierów” to już tylko miła pieśń przeszłości, a my żyjemy dawną chwałą, nie dostrzegając nowych realiów? Być może, nie wiem. Staram się być optymistą. Wszystko przecież da się naprawić, choć nie będzie to łatwe i wymaga sporo pracy. Ten tekst jest za krótki, aby wymienić konkretne przykłady rozwiązań, ale one istnieją i sprawdzają się w innych miejscach. Trzeba je tylko umiejętnie przeszczepić i konsekwentnie wdrażać. Mówiąc o rozwiązaniach, mam na myśli kompleksowe podejście, od edukacji po strategię migracyjną. To będzie naprawdę trudne, biorąc pod uwagę dodatkowo fakt, że dotychczas funkcjonowanie gospodarki było w zasadzie bezobsługowe, co z kolei nie wymagało ani od rządzących, ani od administracji wyjścia poza sferę komfortu i codziennych obowiązków. W konsekwencji śmiem postawić tezę, że nie mamy sensownego know-how, jak się wdraża różnego rodzaju polityki, zwłaszcza w kompleksowej formie. I piszę o politykach, nie o polityce. W tą ostatnią gry idą świetnie. Sęk w tym, że obecnie potrzeba nam bardziej tej pierwszej, a mniej tej drugiej.