Sławomir Dudek: powrót do niskiej inflacji będzie bolesny
Jaki scenariusz pan przewiduje?
– Pierwsza tąpnie budowlanka. Ją wykończą czynniki krajowe. Zatem czekają nas restrukturyzacje firm deweloperskich oraz problemy ze spłacalnością kredytów.
Potem zadyszki dostaną przemysły energochłonne, bo nie będą w stanie długo wytrzymać przy takich cenach energii. Zwłaszcza że dla takich instytucji liczy się możliwość długoterminowych prognoz, a tak naprawdę dziś nie wiadomo, co czeka nas po wyborach, czyli za ponad rok.
Rząd na pewno nie jest w stanie na długo zamrażać cen energii, więc i w tym sektorze dojdzie do restrukturyzacji. A jak w końcu zacznie się recesja w Niemczech, a ona jest pewna, to zacznie się kolejna fala zwolnień.
Jesteśmy w trudnej sytuacji. Proszę zobaczyć, co dzieje się w Wielkiej Brytanii. Rynki patrzą również na stronę fiskalną. Wielka Brytania obniżyła podatki, z czego ekonomiści powinni się cieszyć, a tymczasem funt brytyjski runął.
A my przecież jesteśmy dużo mniej wiarygodni od Wielkiej Brytanii, stan naszych finansów jest kilka razy gorszy od tego, co dzieje się na Wyspach.
A może po prostu mamy do czynienia nie z kryzysem jako takim, a końcem starej ekonomii?
-To raczej nie koniec, a powrót prawdziwej ekonomii i upadek dotychczasowej.
Wszyscy zastanawialiśmy się, jakie będą efekty dodrukowywania pieniądza trwającego od 2008 r. Przez lata zamiatano pod dywan problemy strukturalne, kryzysowe w gospodarce. Nie rozwiązywano ich, lecz spychano dalej. I ta góra problemów – typu dodruk pieniądza, kolejne obligacje do spłacenia, niezreformowana gospodarka – rosła.
Dziś nie da się tego dłużej ukrywać.To pewnie będzie nie tylko polski kryzys. Z tego wyjdzie ogólnoświatowy problem i dojdzie do globalnych korekt.
W najgorszym wypadku grozi nam powtórka z kryzysu z lat 70. Choć pocieszający jest fakt, że jego efekty były rewolucyjne. To wtedy powstały niezależne banki centralne, a światowy system finansowy się zmienił.
Czeka nas model gospodarczy, którego jeszcze nie ma?
– Na pewno czeka nas powrót do wiarygodności, odpowiedzialności. Musi nastąpić likwidacja upolitycznienia banków centralnych. Zwłaszcza dotyczy to Polski, bo NBP jest totalnie upolityczniony.
Będzie totalny restart?
– Tak. Pytanie tylko, jak to się politycznie ułoży. Gdy rozmawia się z ekonomistami, panuje przekonanie, że musi nas mocno zaboleć, żeby doszło do ustabilizowania cen, zredukowania oczekiwań inflacyjnych, ustabilizowania wiarygodności.
Przez ostatnie kilkanaście lat górę brał element polityczny, a nie zdroworozsądkowy.
A od 2008 r. polityka gospodarcza bardzo się upolityczniła. Bo najpierw rozdawano, a to tanie kredyty, a to transfery finansowe. A później nikt nie chciał i nie chce tego naprawić, mówiąc uczciwie, że nie stać nas na to.
Cały wywiad jest dostępny w październikowym wydaniu Miesięcznika Finansowego BANK.