Kupujemy coraz mniejsze domy

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

klucze.pln.250xDla wielu Polaków zakup własnego domu, to wciąż odległe marzenie. Przyczyny to malejące zdolności nabywcze i ceny nieruchomości. W efekcie, jak wynika z najnowszych danych Metrohouse kupowane przez nas domy są coraz mniejsze. Wydłuża się również czas sprzedaży - obecnie na nabywcę trzeba czekać średnio nawet 225 dni.

Metrohouse podaje, że kurczą się metraże domów kupowanych przez Polaków. Mediana powierzchni tych, sprzedanych w 2012 r. przez pośredników tej agencji wynosi bowiem 152 m kw. i jest o 8 m kw. mniejsza niż rok temu. Najwięcej sprzedaje się nieruchomości do 150 m kw., a domy o ponad 200 metrowej powierzchni stanowią z kolei 29 proc. wszystkich transakcji. – Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest niechęć do zaciągania wysokich zobowiązań kredytowych, problemy z finansowaniem zakupu kredytem, a także większe zainteresowanie niewielkimi segmentami podczas, gdy do niedawana domy wolnostojące cieszyły się największym zainteresowaniem – mówi Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse – Nie bez znaczenia są też koszty utrzymania domu. Przy dużych powierzchniach i braku nowoczesnych systemów grzewczych opłaty za ogrzewanie mogą być znaczącym obciążeniem dla rodzinnych budżetów – dodaje ekspert.

Wykres 1. Powierzchnia domów nabywanych na rynku wtórnym w 2012 r.

130324.powierzchnia.domow.01
Źródło: Metrohouse

Dom za milion tylko dla wybranych

Z danych Metrohouse wynika również, że najczęściej kupowane są domy w cenie do 500 tys. zł, które stanowią 66 proc. wszystkich transakcji sprzedanych domów w 2012 r. Z kolei tylko nieliczni mogą pozwolić sobie na zakup domu wartego ponad milion złotych – Większe, czy położone bliżej centrum miast domy znajdują nabywców wśród osób zamożniejszych, które dysponują własnymi oszczędnościami na zakup lub zarobkami znacznie powyżej średniej – mówi Aleksandra Łukasiewicz, doradca Zarządu firmy Expander.

Klient płaci więc wymaga

Nabywcy, którzy szukają dla siebie domów zwykle kierują się wyśrubowanymi kryteriami i najchętniej wybierają nieruchomości wzniesione po 2000 r – Oczywiście nie brakuje transakcji sprzedaży domów o wiele starszych, nawet przedwojennych. Mimo to klienci wolą budynki z ostatniej dekady, które posiadają nowoczesne rozwiązania architektoniczne, aranżacyjne i najczęściej są tańsze w utrzymaniu niż domy budowane np. w latach 70-tych. Poszukiwane są budynki w dobrym stanie technicznych lub do niewielkiego remontu. Budynki w gorszym stanie nawet mimo atrakcyjnej ceny nie cieszą się dużym zainteresowaniem z obawy o wysokie koszty remontu – mówi Marcin Jańczuk, Metrohouse.

Będzie moda na eko domy?

Ze względu na wysoki koszt zaawansowanej technologii do rzadkości wciąż należą domy ekologiczne i pasywne, które w rzeczywistości są najtańsze w utrzymaniu. Wkrótce jednak może zapanować na nie moda, szczególnie wśród zamożnych klientów, ponieważ będzie można je kupić lub wybudować z dopłatą do kredytu – Dofinansowanie będzie polegało na spłacie części zadłużenia po uzyskaniu potwierdzenia odpowiedniego standardu energetycznego. Maksymalna wysokość dofinansowania wynosi 50 tys. dla domów pasywnych i 30 tys. dla domów energooszczędnych. Kredyty mają znaleźć się zgodnie z harmonogramem w ofercie banków w I kwartale tego roku. Ich warunki nie są jeszcze znane – mówi Aleksandra Łukasiewicz, Expander.

Choć wiosną rynek domów cieszy się zwykle o wiele większym zainteresowaniem, eksperci nie przewidują jednak przyspieszenia tempa ich sprzedaży. – W minionym roku widoczne było znaczne wydłużenie czasu oczekiwania na nabywcę. Obecnie jest to 225 dni – czyli o 1,5 miesiąca dłużej niż przed rokiem. Jednocześnie aż 22 proc. sprzedających musiało czekać na nabywcę dłużej niż rok. Rekordzista sprzedał dom po… czterech latach – mówi Marcin Jańczuk z Metrohouse. W przyszłym roku ten czas może się nawet wydłużyć, jeśli w życie wejdą obostrzenia związane z Rekomendacją S, według których ubiegając się o kredyt wymagany będzie wkład własny – Zgodnie z danymi przedstawionymi przez KNF 25 proc. kredytów miało wkład własny niższy niż 10 proc., a kredyty te stanowiły prawie 45 proc. ich łącznej wartości (badanie z grudnia 2011 r.). W przypadku kredytów na zakup mieszkania, czy domu, te cyfry byłyby jeszcze wyższe, ponieważ w łącznej ilości udzielonych kredytów te na remont, czy budowę domu zaniżają odsetek osób, które zakupiły nieruchomość z niewielkim, czy w ogóle bez wkładu własnego. W efekcie ilość osób zaciągających kredyt może się jeszcze zmniejszyć, tym samym jeszcze mniej klientów będzie mogło pozwolić sobie na zakup domu – podsumowuje Aleksandra Łukasiewicz, Expander.

Agata Zarębska