Wydarzenia i Opinie. Felieton: Gdzie tkwi ryzyko?

Autor jest głównym analitykiem walutowym w Domu Maklerskim Banku Ochrony Środowiska. Tekst wyraża jego prywatne opinie i nie może być inaczej interpretowany.

Punkt pierwszy i najczęściej poruszany brzmi: to jest dla mnie zbyt ryzykowne i za trudne. W zasadzie to temat rzeka i każdy znajdzie swój argument. Najzagorzalsi krytycy powołają się nawet na psychologiczne schematy mówiące o uzależnieniu i hazardzie… i też będą mieć rację. Zgadzam się z tym, że jest to rynek dość ryzykowny i trudny, wymagający wiedzy i doświadczenia. Ale czy pieniądze kiedykolwiek leżały na ulicy? W każdym biznesie, nie wyłączając własnej działalności gospodarczej, zmagamy się na co dzień ze sporym ryzykiem. Aby odnieść sukces, potrzebujemy tyleż wiedzy, doświadczenia i czasu (którego ciągle jest za mało), co… zwykłego łutu szczęścia. Czy można być uzależnionym od prowadzenia własnej firmy? Jak najbardziej. Pracoholizm jest problemem nie tylko osób zatrudnionych w korporacji, ale również właścicieli firm. OK, ale przejdźmy do sedna. W czym tak naprawdę tkwi ryzyko każdego biznesu? Otóż w płynności zdeponowanych przez nas aktywów. Czy można własną firmę zwinąć w ciągu 2-3 dni bez większych strat? Z reguły nie, gdyż pozostaje do spłaty wiele zobowiązań i najczęściej wiązałoby się to z dużymi kosztami, zwłaszcza jeżeli jesteśmy dopiero na tak zwanym rozruchu. Zatem otworzenie własnego biznesu jest paradoksalnie największym ryzykiem, jakie podejmujemy w ciągu naszego życia.

Wróćmy teraz do rynkó...