Wzrost płac nie nadąża za wzrostem cen mieszkań
Choć dane GUS o wynagrodzeniach sugerują, że średnia płaca w przedsiębiorstwach mogła już na dobre przekroczyć 5 tysięcy złotych miesięcznie, to wciąż nie mamy zbyt wiele powodów do zadowolenia. Dlaczego?
Po pierwsze comiesięczne publikacje urzędu pokazują dane na temat pensji brutto, a nie netto. Poza tym w statystykach ujmowane są firmy zatrudniające ponad 9 osób, które co do zasady swoim pracownikom płacą więcej niż mniejsze podmioty. Gdyby tego było mało dane pomijają tzw. umowy śmieciowe. Jest to tylko kilka powodów, dla których większość osób zarabia mniej niż wynika z gusowskiej średniej.
Za pensję kupisz niecały metr
Mając w głowie wszystkie ułomności średniej pensji nie można jej jednak odmówić tego, że jest ona publikowana regularnie od wielu lat. Ponadto nawet jeśli sama średnia jest zawyżona względem np. mediany płac, to pokazuje ona kierunek zmian zasobności budżetów gospodarstw domowych
Ile metrów za średnią płacę?
Jak ta zasobność wygląda w zderzeniu z sytuacją na rynku mieszkaniowym?
Gdyby przeliczyć GUS-owską średnią płacę brutto na netto i porównać z cenami płaconymi za mieszkania używane (za NBP) w 17 dużych miastach, to okazałoby się, że średnia pensja wystarczała w 2018 roku na zakup niecałych 0,68 m kw. mieszkania. To odrobinę mniej niż rok wcześniej gdy średnia sugerowała możliwość zakupu za miesięczne wynagrodzenie trochę ponad 0,69 m kw. lokalu z drugiej ręki.
W Katowicach o ponad połowę lepiej niż w Krakowie czy Gdańsku
Oczywiście w poszczególnych miastach sytuacja wygląda różnie. I tak w Katowicach pojedyncza wypłata wystarczała w 2018 roku na zakup prawie metra lokalu (0,92 m kw.). Takiego wyniku pozazdrościć mogliby Krakowianie, Warszawiacy czy mieszkańcy Trójmiasta. W ich przypadku przeciętna miesięczna pensja netto starczy na niewiele ponad pół metra lokalu.
Sytuacja jest lepsza tam gdzie ceny jeszcze nie rosną
W ostatnich latach możliwości nabywcze większości Polaków rosły. Wszystko działo się za sprawą rosnących płac i dość stabilnego poziomu cen. Niestety dynamika zmian tych drugich ostatnio wyraźnie przyspieszyła. W efekcie są już 4 miasta, w których dziś za przeciętną płacę można kupić mniejszy fragment używanego lokalu niż jeszcze 5 lat temu. W tym gronie znajdziemy Bydgoszcz, Gdańsk, Gdynię i Katowice. Co jest powodem tych zmian? Przede wszystkim szybko rosnące ceny mieszkań. Te w ciągu 5 lat wzrosły w Trójmieście o ponad 40% – wynika z danych NBP.
Znacznie stabilniejsza była sytuacja w Bydgoszczy czy Katowicach, ale tu też ceny mieszkań wzrosły w badanym okresie o prawie 30%. W Bydgoszczy niemal dorównał temu wynikowi wzrost średnich płac, ale w Katowicach pensje przez ostatnich 5 lat prawie się nie zmieniały – stąd spadek możliwości zakupowych mieszkańców stolicy województwa śląskiego.
Na drugim biegunie mamy takie miasta jak Kielce czy Kraków. Powód?
Około 20-30-proc. wzrostowi wynagrodzeń w okresie ostatnich 5 lat towarzyszył relatywnie niski wzrost cen mieszkań – odpowiednio o 1% stolicy województwa świętokrzyskiego i 11% w stolicy małopolskiego.