Wciąż patowo
Poniedziałek nie przyniósł istotnej zmiany obrazu rynku głównej pary walutowej. Kurs EUR/USD nadal "walczy" ze wsparciem na 1,27. Inwestorzy najwyraźniej oczekują nowych impulsów. Wczoraj kalendarz makroekonomiczny praktycznie świecił pustkami, część Stanów Zjednoczonych nie pracowała ze względu na "Dzień Kombatanta, a w Europie oczekiwano w Brukseli spotkania ministrów finansów krajów strefy euro. Brakowało zatem bezpośrednich impulsów mogących "ustawić" rynek, stąd ta patowa od kilku już dni sytuacja nie zmienia się.
Patrząc na notowania euro/dolara nie trudno zauważyć, że rynek większą wagę przywiązuje obecnie do to co „złe” niż do tego co dobre. Nie zareagował on bowiem ani na optymistyczny pakiet danych z Chin jaki pod koniec ubiegłego tygodnia dotarł na rynek, ani na pierwsze po wyborach przemówienie Prezydenta USA (w którym B.Obama zwrócił uwagę, że Stanom Zjednoczonym potrzebny jest „zrównoważony i odpowiedzialny” planu uzdrowienia budżetu, który doprowadzi do ograniczenia deficytu finansów publicznych), ani na kolejne zaskakujące in-plus dane z USA (chodzi tu o piątkowy raport dotyczący indeksu Uniwersytetu Michigan, który wzrósł w listopadzie do 84,9 pkt z 82,6pkt). To, co przede wszystkim niepokoi inwestorów obecnie to „być albo nie być” Grecji w strefie euro. I właśnie ta niepewna przyszłości stoi na drodze od ewentualnej poprawy nastrojów na rynkach finansowych.
Na Wall Street, po bardzo słabym ubiegłym tygodniu (najgorszym od pięciu miesięcy, kiedy to indeks S&P500 stracił 2,4%) inwestorzy liczyli wczoraj na odreagowanie. Niestety, choć poniedziałkowa sesja rozpoczęła się na „zielono”, to w miarę upływu handlu szybko do głosu dochodziła strona podażowa, co było o tyle nietrudne, iż aktywność graczy była ograniczona ze względu na wspomniane już święto w USA (wczoraj zamknięte były m.in. banki i rynek obligacji). W drugiej połowie wczorajszej sesji ponownie zaatakowali kupujący, co przyczyniło się do ponownego wyjścia indeksów nad kreskę. Wzrosty nie dla każdego indeksu udało się jednak utrzymać i w rezultacie Dow Jones odnotował „zerową” zmianę, S&P500 wzrósł o 0,01%, zaś Nasdaq stracił 0,02%.
Na amerykańskim rynku w poniedziałek nie były publikowane żadne istotne dane makro, stąd uwagę handlujących przykuwały przede wszystkim doniesienia ze świata. Z jednej strony sytuację uspokajały dane z chińskiej gospodarki, dające nadzieję na jej miękkie lądowanie, z drugiej zaś nastroje osłabiała bardzo pesymistyczna publikacja dynamiki japońskiego PKB, sugerująca, że trzecia pod względem wielkości potęga gospodarcza na świecie znalazła się w fazie recesji. Spadek dynamiki PKB o 3,5% r/r rozwiał wcześniejsze nadzieje, iż Kraj Kwitnące Wiśni wchodzi powoli w okres wzrostu.
Zgodnie z oczekiwanymi podczas poniedziałkowego spotkania Eurogrupy, wsparcie dla Grecji nie zostało przyznane, decyzja ma zostać podjęta po zapoznaniu się ze szczegółami raportu Troiki. Tymczasem, jaki wynika z przecieków agencyjnych Grecja ma otrzymać dwa lata więcej na realizację programu oszczędności, a przesunięcie terminu uzasadniono głębszą niż się spodziewano recesją gospodarczą w kraju. Odłożenie terminu w czasie spowoduje jednak powstanie luki finansowej. MFW już zapowiedział, że dodatkowe koszty powinny ponieść kraje strefy euro. Takie rozwiązanie budzi jednak sprzeciw niektórych państw, bo de facto oznaczałoby trzeci program pomocy dla Grecji. Wszystko to wskazuje na to, że temat Grecji długo jeszcze nie opuści rynku zapewne podnosząc za każdym razem (do momentu otrzymania przez kraj pomocy) awersję do ryzyka.
Z technicznego punktu widzenia wciąż stoimy zatem przed szansą na ruch w kierunku 1,25 USD. Ewentualne wyjście powyżej 1,282-1,284 USD mogłoby zacząć negować scenariusz spadkowy kursu EUR/USD. Odreagowanie na rynku głównej pary walutowej może przynieść publikacja zapisków z październikowego posiedzenia Fed (środa), jeśli na rynek wróci dyskusja na temat zwiększenia programu QE3 na grudniowym spotkaniu FOMC. Również z technicznego punktu widzenia korekta byłaby pożądana.
W kraju złoty nadal słaby. Kurs EUR/PLN oscyluje w okolicach poziomów najwyższych od dwóch miesięcy. Rynek pozostaje wciąż pod wpływem przede wszystkim czynników globalnych (doniesień z Grecji, czy spekulacji związanej z klifem fiskalnym w USA oraz słabych danych makroekonomicznych). Teraz liczyć będzie się październikowa publikacja danych o inflacji CPI (środa, prognoza: 3,4% r/r). Wczoraj poznaliśmy natomiast dane na temat deficytu obrotów bieżących Polski. Według raportu NBP we wrześniu 2012 roku deficyt ten wyniósł 1 137 mln EUR podczas gdy analitycy oczekiwali poziomu 850 mln EUR. W sierpniu deficyt odnotowano na poziomie 609 mld EUR. Zasadniczy wpływ na wydźwięk wrześniowych danych miało słabsze saldo transferów bieżących i nieco słabsze saldo usług, przy utrzymującym się wysokim deficycie dochodów bieżących. Eksport wyniósł 12,6 mld EUR (spadek o 0,3% w skali roku), a import prawie 12,5 mld EUR (spadek o 3,%. w skali roku). W rezultacie saldo obrotów towarowych było dodatnie i wyniosło 84 mln EUR (w porównaniu do września 2011 poprawiło się o 352 mln EUR).
Brak odbicia na Wall Street, spadki w Japonii (spadek indeksu Nikkei siódmą sesję z rzędu) oraz oczekiwany słaby odczyt indeksu instytutu ZEW (prognoza: 0,8 pkt w listopadzie wobec 10 pkt miesiąc wcześniej) mogą deprecjonująco wpływać na notowania naszej waluty. Z technicznego punktu widzenia para euro/złoty ma obecnie otwartą drogę do ważnej strefy oporów rozciągającą się pomiędzy 4,18-4,20 a budowanej po wrześniowych szczytach. Silny opór, który powinien się już wybronić po ewentualnym ataku, stanowi poziom 4,22. Przy chwilowym przypływie optymizmu na rynek wsparcia dla pary euro/złoty należy doszukiwać się w okolicach strefy 4,08-4,10.
Joanna Bachert
Biuro Strategii Rynkowych
PKO Bank Polski