Zdaniem prezesa Banku Francji deregulacja banków w stylu amerykańskim jest niebezpieczna

François Villeroy de Galhau precyzuje, że europejskim bankierom centralnym nie chodzi o deregulację i wycofanie się z Bazylei III, ale o uproszczenie przepisów „na miarę europejską”. „Istnieje zasadnicza różnica między tym a deregulacją” – mówi.

„Obecna fala deregulacji w Ameryce jest niebezpieczna. Dotyczy to banków i mogę jedynie ubolewać nad opóźnieniem ze strony władz we wdrażaniu Bazylei III, przyjętej po kryzysie finansowym, nawet jeśli Rezerwa Federalna twierdzi, że wciąż chce jej przepisy wprowadzić.

Deregulacja jest jeszcze bardziej niebezpieczna dla podmiotów finansowych spoza sektora bankowego – funduszy  i kryptowalut i niesie ze sobą poważne ryzyko” – podkreśla François Villeroy de Galhau.

Czytaj także: Apel czterech szefów banków centralnych do organów regulacyjnych strefy euro

Bazylea III: USA kwestionują, UE chce uproszczenia

Villeroy de Galhau uważa, że  administracja Donalda Trumpa kwestionuje same cele stabilności finansowej i dlatego jest skłonna do złagodzenia wymogów w tej dziedzinie.

Natomiast proponowane przez europejskich bankierów centralnych uproszczenie przepisów uwzględnia cele stabilności finansowej, a także transformacji klimatycznej.

Celem nie jest zmniejszenie wymagań, lecz zmniejszenie złożoności.

„Europejskie regulacje bankowe i finansowe mogą być obecnie pod pewnymi względami zbyt skomplikowane, a przez to mniej skuteczne. Między dobrymi regulacjami a biurokracją jest przestrzeń na uproszczenie” – mówi prezes Banque de France.

Opowiada się za transgranicznymi fuzjami banków w Unii Europejskiej. Wyjaśnia, że w Stanach Zjednoczonych pięć największych banków komercyjnych kontroluje prawie 50% rynku, podczas gdy w Europie tylko około 25%.

Gdy stałe koszty, takie jak koszty digitalizacji, rozkładają się na większą liczbę klientów, banki mogą szybciej wprowadzać innowacje. Bankowość internetowa narodziła się najpierw w Europie, ale Amerykanie lepiej ją rozwinęli. 

Czytaj także: Bank Anglii opóźnia Bazyleę III

Banki: potrzebna jest europejska unia oszczędnościowo-inwestycyjna

Villeroy de Galhau opowiada się za utworzeniem europejskiej unii rynków kapitałowych, którą niedawno przemianowano na „unię oszczędnościowo-inwestycyjną”. Wyjaśnia zmianę nazwy: „Chodzi o połączenie dwóch priorytetów unii bankowej i unii rynków kapitałowych”

Celem tej unii ma być mobilizacja prywatnego kapitału do inwestycji, zwłaszcza w dziedzinie klimatu i technologii cyfrowych. Obecnie w Europie istnieje nadwyżka oszczędności wynosząca około 300 mld euro, która każdego roku jest inwestowana głównie w Stanach Zjednoczonych.

Unia oszczędnościowo-inwestycyjna, która zniosłaby bariery w przepływie kapitału między krajami ułatwiłaby inwestowanie nadwyżek kapitału w Europie oraz podnoszenie kapitału własnego europejskich spółek.

Kierunek zmian, proponowany przez Komisję Europejską i popierany przez największe banki centralne Unii Europejskiej opiera się na trzech „i”: większej integracja rynku europejskiego, inwestycjach w sektory przyszłościowe, a nie branże przeszłości oraz innowacjach.

„Przyszłość Europy nie jest z góry przesądzona i wszystko zależy od decyzji i działań ludzi” – konkluduje François Villeroy de Galhau.

Czytaj także: Mniej restrykcyjna Bazylea III w USA?