Wielkie koszty dużego braku oszczędności

Wielkie koszty dużego braku oszczędności
Jan Cipiur. Źródło: BANK.pl
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Chcesz się rozwijać – inwestuj. Masz na to za mało pieniędzy, czyli kapitału – pożycz, ale z głową i sto razy pomyśl, przelicz, czy inwestycja spełni założenia. Gdy już zaczniesz zarabiać na swym przedsięwzięciu, zacznij oszczędzać, żeby za chwilę dalej inwestować, ale już przede wszystkim za swoje. Po latach sam zaczniesz pożyczać i na kaprysy będziesz miał z procentów, pisze Jan Cipiur.

W Polsce najpierw było za biednie, a dziś choć z biedy już wyszliśmy, nadal odkładamy i inwestujemy za mało.

Zgodnie z sugestią orędownika oszczędności dr. Romana Zytka, zajmującego się doradzaniem różnym rządom, zajrzałem na dłużej do bazy danych IMF w części prezentującej bilanse płatnicze. Zalecił wyłuskanie dwóch danych.

Pierwsze (investment income, credit) odzwierciadlają dochody państwa w postaci odsetek od pożyczek udzielonych innym państwom i zysków z inwestycji bezpośrednich (np. zakup fabryki) i pośrednich (zakupy papierów wartościowych) – poczynionych przez nas za granicą.

Drugie (investment income, debit) to koszty odsetkowe pożyczek, które sami zaciągnęliśmy i wielkości zysków repatriowanych z kraju przez inwestorów zagranicznych.

Ich saldo ujemne pokazuje, ile trzeba płacić za możliwość używania oszczędności zagranicznych. Dodatnie – ile się zyskuje (netto).

Czytaj także: C&W: inwestorzy regionalni kluczowi w utrzymaniu płynności rynkowej i napędzaniu inwestycji

Polska z wieloletnim saldem ujemnym – Japonia przeciwnie

W 2022 roku ujemne, oczywiście, saldo dla Polski wyniosło 24 mld dolarów, czyli mniej więcej 100 mld zł. Na statystycznego Polaka przypadło zatem z tego tytułu do zapłaty ok. 225 zł odsetek miesięcznie.

Na minusie jesteśmy od zawsze. Skumulowana wartość ujemnych sald Polski w okresie 2005-2022 wyniosła 400 miliardów dolarów.

Tyle zapłaciliśmy wszyscy przez zaledwie 17 lat za brak wystarczających oszczędności i niską skłonność do odkładania w połączeniu ze znacznie wyższą skłonnością do konsumpcji.

Punktem odniesienia dla Polski może być Japonia, głównie dlatego, że od ćwierć wieku z okładem jest w stanie „chorobowym”. Najpoważniejsze dolegliwości to brak wzrostu gospodarczego i deflacja. Na tym tle zasadne jest pytanie, dlaczego mimo niemal permanentnej stagnacji w Japonii ciągle żyje się dobrze, czy choćby względnie bardzo dobrze?

Kraj Kwitnącej Wiśni „dożywiany” jest w znaczącej części przez pożyczkobiorców netto takich jak Polska. Dodatnie saldo dochodów z relacji inwestycyjnych z zagranicą wyniosło dla Japonii w tym samym okresie 3 143 mld dolarów.

W poglądowym ujęciu, na każdego statystycznego Japończyka przypada zatem zarobek z kapitału w wysokości ponad 1500 dolarów rocznie, tj. ok. 130 dolarów miesięcznie.

Przypomnijmy, że w Polsce z powodu niedostatku własnych kapitałów, wysupłać musimy ci miesiąc i przelać za granicę po ponad 50 dolarów per capita.

Czytaj także: Globalny dług publiczny w 2024 roku będzie o ponad 50%  wyższy niż przed pandemią

Oszczędności potrzebne natychmiast – w skali mikro i makro

O ile w ogóle kiedyś nastąpi – zmiana nastawienia do oszczędności – wymaga wkładu wielkiej pracy ze strony naszych rządów.

Wielkie deficyty budżetowe państwa to bardzo zły przykład. Państwo żyje bardzo ponad stan, a ja żyły mam sobie wypruwać?

Giełda w Warszawie była kiedyś wielką nadzieją, dziś ledwo wegetuje. W indeksie WIG-20 prym wiodą spółki Skarbu Państwa, które grają pod dyktando i zapotrzebowanie polityczne, mając bardzo z boku interes indywidualnych inwestorów.

Lata rewolucji i kontrrewolucji zniszczyły i pogmatwały niemiłosiernie system oszczędności emerytalnych w Polsce. W rezultacie większość Polaków zdaje się wyłącznie na ZUS.

Jest to efekt nieuczciwego obrzydzania za pomocą wieloletniej, skandalicznie zmanipulowanej, rozpętanej na tle niedoborów budżetowych akcji propagandowej skierowanej przeciw systemowi OFE.

Na koniec grudnia ’23 aktywa funduszy inwestycyjnych działających w Polsce wyniosły 320 mld złotych, czyli ok. 9000 zł per capita. Tylko na laiku kwota ta mogłaby zrobić jakiekolwiek wrażenie.

Od ilu lat błąkają się po Sejmie projekty ustaw REIT, czyli funduszy inwestujących w nieruchomości. Doskwierający brak tego instrumentu sprawia, że kto ma pieniądze inwestuje w fizyczne nieruchomości, kupując mieszkania na pęczki, co bardzo wykrzywia rynek ich wynajmu.

Znowu musimy mierzyć się z inflacją. W jej czasie banki szarpane po księgach ekstra podatkami i pozostawione przez państwo bez pomocy w obliczu wielkiego kryzysu frankowego, skąpią na oprocentowaniu lokat.

Nie dają tym samym swoim deponentom szans na istotne zmniejszanie inflacyjnych strat ponoszonych na lokatach, czyli na najprostszej formie oszczędzania. Ponieważ mamy jako społeczeństwo wielowiekową lukę w edukacji ekonomicznej, to właśnie proste formy są w Polsce najważniejsze.

Wielkim nieporozumieniem jest tzw. podatek Belki, czyli opodatkowanie pożytków z oszczędzania. Miał obowiązywać przez rok i być (rzekomo) epizodycznym instrumentem awaryjnym w obliczu problemów finansowych państwa, ale trwa w coraz to lepsze już 22 lata. W coraz lepsze, bo początkowo obciążał jedynie odsetki od lokat bankowych, ale w z czasem rozszerzono go na większość dochodów z kapitału.

W odniesieniu do zarobku na aktywach w wysokości np. pół czy jednego miliona zł podatek od zysków kapitałowych trzeba znieść natychmiast, ale jestem niemal pewien, że jest to wołanie na puszczy.

Skłonności do oszczędzania nie należy łączyć li tylko z kwestiami z obszaru gospodarki, w tym dochodów ludności. Oszczędzamy chętniej, gdy ufniej patrzymy w przyszłość, gdy nie targają nami obawy, że przyjdzie zły rząd i zniweczy efekty naszych wyrzeczeń, np. rozpętując inflację.

W ostatnich latach nie było ani krzty takiej ufności. Dawał i daje o sobie znać głęboki jak Rów Mariański podział polityczny społeczeństwa. Pragnąc dobrej przyszłości dla siebie i potomków musimy tworzyć warunki do zasypywania tego podziału.

Czytaj także: BIG InfoMonitor: oszczędzanie priorytetem Polaków na 2024 rok

***

Korekta z 12 marca 2024 r. W wersji artykułu opublikowanej 11 marca br., błędnie podałem wartości korzyści z inwestycji zagranicznych Japonii pisząc, że średnioroczne per capita wynoszą ok. 26 000 dol., a średniomiesięczne – 2100 dol. Były to wielkości zawyżone 17-krotnie, bowiem są średnimi z kumulacji w okresie 2005-2022. Przepraszam za roztargnienie, ale zwłaszcza z brak refleksji nad nieproporcjonalnie dużymi wielkościami. Jan Cipiur 

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.
Źródło: BANK.pl