Rolnik solidny, mikroprzedsiębiorca niekoniecznie; raport Komitetu Stabilności Finansowej NBP o ryzyku kredytowym

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

analiza.wykres.02.400x267Rolnicy są rzetelniejszymi kredytobiorcami aniżeli mikroprzedsiębiorcy. Ze spłatą zobowiązań wobec banków lepiej radzą sobie również posiadacze kredytów konsumpcyjnych, do niedawna uważanych za najsłabsze ogniwo polskiego rynku kredytowego - takie wnioski płyną z najnowszego "Raportu o stabilności systemu finansowego", opracowanego przez zespół analityków Komitetu Stabilności Finansowej Narodowego Banku Polskiego.

Chociaż przyjęty na posiedzeniu Zarządu NBP w dniu 22 stycznia 2015 roku raport odnosi się do wszystkich gałęzi polskiego sektora finansowego (znajdują się w nim między innymi informacje na temat kondycji sektora SKOK czy też instytucji rynku kapitałowego), to jednak lwia część publikacji poświęcona jest kondycji polskiego sektora bankowego i ryzykom generowanym przez ten sektor:

– Szczególne znaczenie dla zachowania stabilności systemu finansowego ma utrzymanie stabilności sektora bankowego. Banki odgrywają kluczową rolę w finansowaniu gospodarki i w rozliczeniach pieniężnych. Ważną funkcją banków jest też tworzenie produktów umożliwiających innym podmiotom zarządzanie ich ryzykiem finansowym. Z tych powodów szczególnie duży nacisk kładzie się na analizę i ocenę stabilności banków – czytamy we wstępie do opracowania.

Jaki wpływ na ową stabilność systemu finansowego ma zwykły Kowalski? Zdaniem autorów raportu, całkiem sporą. Niemal 70 procent całego portfela kredytowego polskich banków stanowią zobowiązania osób fizycznych: konsumentów, mikroprzedsiębiorców i rolników. Ponad 40 procent z tej liczby stanowią kredyty mieszkaniowe, pozostała część przypada na karty kredytowe, kredyty konsumpcyjne oraz inne produkty -w tym kredyty dla rolników i mikroprzedsiębiorców. Dynamika kredytów konsumpcyjnych i mieszkaniowych na koniec III kwartału 2014 roku była porównywalna – na poziomie około 4,5 proc. Zdaniem analityków NBP, na wzrost liczby udzielanych kredytów hipotecznych mają wpływ następujące czynniki:

  • zwiększająca się stabilność na rynku pracy: malejące bezrobocie, wzrost wynagrodzeń,
  • stabilizacja cen nieruchomości,
  • niskie stopy procentowe.

Dwojakie skutki przynieść może realizacja przez banki wymogów Rekomendacji S podwyższające wymóg wkładu własnego – z jednej strony mogą one ograniczyć zaciąganie kredytów przez osoby niedysponujące odpowiednimi oszczędnościami, z drugiej – chęć „zdążenia przez nowymi zasadami” może w krótkoterminowej perspektywie pobudzić rynek.

O ile w dziedzinie kredytów hipotecznych dla gospodarstw domowych wciąż dzieli nas wiele od uzyskania poziomu porównywalnego z rokiem 2011 to w dziedzinie kredytów konsumpcyjnych rynek osiągnął już poziom prosperity z roku 2008.  Spory wpływ na taki stan rzeczy ma oczywiście nowelizacja Rekomendacji T, ale chyba nie tylko w tej dziedzinie postrzegać należy przyczyny rosnącej akcji kredytowej. Równie istotne znaczenie może mieć chociażby upowszechnienie zakupów ratalnych w Internecie, w tym również na popularnym portalu aukcyjnym allegro.pl, gdzie  skredytować można nawet niewielkie zakupy. Nie należy też zapominać o odchodzeniu przez niektóre z banków od pewnych specjalistycznych produktów kredytowych, klasyfikowanych jako „inne” (np. standardowego kredytu samochodowego z zastawem rejestrowym) i zastępowaniu ich kredytem konsumpcyjnym, co również może mieć istotny wpływ na przetasowania w portfelu kredytowym polskich banków.

W jaki sposób ilość kredytów przekłada się na ich jakość? Nietrudno się domyślić, że najlepiej spłacanym zobowiązaniem wciąż pozostają kredyty hipoteczne – odsetek kredytów nieregularnych kształtuje się tu na poziomie nieznacznie przekraczającym 3 procent. Podkreślić jednak trzeba, iż w tym segmencie rynku liczba kredytów przeterminowanych systematycznie, choć powoli rośnie od roku 2008, kiedy to tylko 1 proc. kredytobiorców miało problem ze spłatą. Nietrudno się domyślić, że tę statystykę najbardziej podbijają zobowiązania z roku 2008, kiedy to niski kurs walut obcych pokrywał się z relatywnie wysokimi cenami nieruchomości.

150206.raport.350x

Kredyty kartowe i konsumpcyjne „idą łeb w łeb” co najmniej od sześciu lat; dynamika szkodowości obu tych kategorii jest zbliżona do siebie. Odnotowano tu istotny spadek w ciągu ostatnich dwóch lat – z ponad 18 proc. kredytów zagrożonych w roku 2010 -2012 do 13 proc. dla kart płatniczych i 14 proc. dla kredytów konsumpcyjnych. Na marginesie warto zauważyć, że w okresie największej szkodowości dla obu tych kategorii karty wykazały o 1-2 proc. większą szkodowość aniżeli kredyty hipoteczne. Odwrócenie tej tendencji można wiązać z wykazywaną zarówno przez analizy rynku płatności bezgotówkowych NBP, jak i badania przeprowadzane na zlecenie ZBP redukcją ilości kart kredytowych w ostatnich dwóch latach – co potwierdza tezę, iż banki pozbyły się ze swego portfela najgorszych jakościowo kart.

Znacznie lepiej wygląda sytuacja w dziedzinie pozostałych kredytów, do której to kategorii zaliczają się m.in. produkty dla rolników oraz mikroprzedsiębiorców.  Szkodowość kształtuje się tu na poziomie 11 proc., a największe problemy ze spłatą mają mikroprzedsiębiorcy. Odsetek rolników niespłacających swych zobowiązań w terminie to zaledwie kilka procent z całego zadłużenia przeterminowanego small biznesu! Zdaniem analityków NBP, na taki wynik mają wpływ dwa czynniki – wsparcie ze środków pomocowych dla rolnictwa oraz korzystanie z banków lokalnych, doskonale znających ekonomiczne warunki mieszkańców:

– Pozytywny wpływ na jakość tych kredytów mają dopłaty Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa do oprocentowania obniżające koszt ich obsługi oraz uzależnienie przekazania dopłat od regularnej obsługi kredytu. Ponad połowa kredytów dla rolników indywidualnych została udzielona przez banki spółdzielcze (58% kredytów dla rolników indywidualnych na koniec września 2014 r.). Jakość tych kredytów jest znacznie lepsza niż w pozostałych bankach, prawdopodobnie dzięki lepszej znajomości lokalnego rynku – czytamy w raporcie.

 Tym samym raport NBP staje się cennym źródłem do debaty nad przyszłością polskiej bankowości spółdzielczej. Wobec tego segmentu rynku często wysuwany jest bowiem zarzut, że znajomości i układy panujące w lokalnych społecznościach, szczególnie o charakterze wiejskim, mogą generować ryzyko mniejszej dyscypliny w spłacie kredytów. Teza taka pojawia się nie tylko w Polsce;  David Lascelles w artykule The ‘friendly’ cooperative banks hold hidden risks (Przyjazne banki spółdzielcze utrzymują ukryte ryzyka), opublikowanym na łamach „The Financial Times”, wysunął tezę o nieskuteczności windykacji w banku spółdzielczym:

– (…) problemem jest „ciemna strona” osobistego charakteru bankowości spółdzielczej. Wszystko wygląda bardzo dobrze, kiedy udzielasz pożyczki panu Smith, bo wiesz o nim wszystko: trudniej jest wypowiedzieć ten kredyt, gdy sytuacja się pogorszy. Z tej przyczyny, „przyjazne” banki mogą budować ogromne portfele złych długów.

 Tymczasem materiały zgromadzone przez NBP zdają się ukazywać zgoła odmienny punkt widzenia. Kto ma rację? Być może, oba poglądy nie muszą się wzajemnie wykluczać; największym atutem bankowości spółdzielczej może się okazać swoisty „social scoring”, umożliwiający trafna ocenę zdolności kredytowej już przy zaciąganiu zobowiązania. W takim przypadku odsetek źle dobranych kredytów może być mniejszy aniżeli w dużym banku uniwersalnym, co oczywiście nie wyklucza mniejszej skuteczności działań windykacyjnych podejmowanych wobec tych, którzy znaleźli się w kłopotach.

Karol Jerzy Mórawski