Rady uczelni, polska nauka bliżej gospodarki
Robert Lidke: Przed ustawą o szkolnictwie wyższym 2.0 rady uczelni nie funkcjonowały. Czym one są?
Dr Jacek Bartkiewicz: Jest to nowy organ, który wprowadza ta ustawa. Nie jest to ani rada nadzorcza, ani rada konsultacyjna, ani rada powiernicza. Jest to coś pośredniego, co łączy ludzi z uczelni z ludźmi spoza niej.
Chodzi o to, aby uczelnie były bardziej nastawione na potrzeby gospodarki, na potrzeby otoczenia, a równocześnie aby ich przydatność dla gospodarki i społeczeństwa była większa niż dotychczas. Część uczelni o charakterze bezpośrednio badawczym ma w związku z tym do realizacji więcej zadań praktycznych na rzecz konkretnych działów i przedsięwzięć gospodarczych.
W ustawie zapisano, że w składzie rady musi być co najmniej 50% członków spoza uczelni. Ale są też uczelnie, które mają 100% członków spoza uczelni, a nawet są tam osoby spoza Polski.
− Taka rada jest m.in. na Uniwersytecie Warszawskim. Mieszana formuła, z przewagą osób z zewnątrz ma tę zaletę, przynajmniej w tym pierwszym okresie prac, gdzie osoby spoza uczelni zapoznają się z uczelnią, z funkcjonowaniem gospodarki finansowej uczelni, ponieważ w tych aspektach rada ma bardzo określone zadania. Czyli zatwierdza plan finansowy, zatwierdza plan inwestycyjny, przyjmuje uchwały dotyczące zobowiązań. Jest to zobowiązanie rady bardzo restryktywne.
W innych kwestiach, organizacyjnych, statutu to jest raczej formuła opiniodawcza. Ale oczywiście na koniec to Ministerstwo sprawdza, na ile statut jest zgodny z ustawą. Każda uczelnia ma też swoje służby prawne i tak działa, aby propozycje funkcjonowania były zgodne z ustawą. Ale czasami bywa tak, że trzeba to skorygować.
W sprawach strategii rada ma słowo doradcze czyli może coś sugerować, czy też pomóc czasami.
W SGH już dwukrotnie rozmawialiśmy na temat strategii i widać, że władze uczelni szukają consensusu wśród społeczności w zakresie np. kierunku badań. I w związku z tym wytyczają tyle priorytetów, ile jest jednostek badawczych.
Natomiast żeby strategia była skuteczna powinna mieć trochę mniej celów. Są bowiem dziedziny, gdzie już mamy sukcesy i możemy jeszcze więcej osiągnąć w skali międzynarodowej. Ale są i takie, które dopiero muszą udowodnić, że potrafią.
A władzom uczelni jest wtedy trudniej to powiedzieć i wówczas korzystają z zewnętrznej rady, która mówi np. Słuchajcie, 10 celów, to oznacza ewentualnie 10 Nobli za 15 lat w dziedzinie ekonomii? Szansa jest na jeden.
Czy widać już wpływ osób spoza uczelni, które są w Radzie SGH na koncepcje, plany strategiczne SGH?
− Już widać, bo np. w Radzie jest prezes dużego banku komercyjnego, jest przedstawicielka światowego koncernu i oni przy omawianiu strategii mówią, że czasami środki realizacji uważa się za cele − i jest wtedy pojawia dyskusja między teoretykami zarządzania, profesurą, a praktykami.
W naszym przypadku dużą role odgrywa Rada Partnerów. To był wcześniejszy organ. Są w niej firmy partnerskie, blisko współpracujące ze środowiskiem naukowym, najczęściej z SGH. To duże instytucje finansowe czyli tzw. wielka czwórka audytorsko-doradcza − i są to bardzo doświadczeni ludzie. Ja poprzednio byłem w Radzie Partnerów, a teraz jestem w Radzie Uczelni.
I w SGH słuchają partnerów, zarówno w sensie badawczym, jak i kształceniowo-edukacyjnym. Ponieważ my jasno mówimy, jakiego absolwenta potrzebujemy, jako praktycy. Czyli sugerujemy, żeby było np. więcej matematyki podczas studiów czy nowych technologii, a mniej wykładów ex cathedra. Więcej warsztatów, żeby studenci potrafili myśleć procesowo, zarządzać projektem. Ponieważ w dzisiejszych czasach wykładów można posłuchać przez Internet.
Rady pozwalają więc z jednej strony wypracować strategię, dzięki której absolwenci uczelni będą przydatni dla gospodarki…
− Ale z drugiej strony muszą też tak ukierunkować badania, żeby ich efekt był po stronie gospodarki. Szczególnie dotyczy to politechnik, uczelni rolniczych, jako najbardziej użytecznych.
Podsumowując – ruch związany z tworzeniem rad uczelni jest słuszny?
− Jest słuszny, bardzo ciekawy, ale też bardzo delikatny. Bo rady, żeby stać się pożytecznymi muszą szukać balansu między senatem, rektorem i swoją rolą. Ponieważ próba zaistnienia jak np. rada nadzorcza − może spalić cały projekt.