Punkt widzenia: Czy nauka finansów musi być nudna?

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

nzb.2015.k2.foto.064.250xMam przyjemność współpracować od bardzo już wielu lat z kolegami z Centrum Prawa Bankowego i Informacji, zwłaszcza zaś wydawnictwa, i dlatego podskórnie wyczuwam w zaproponowanym temacie mego pisania słodkawo-korzenny aromat intelektualnej prowokacji. Czy nauka finansów musi być nudna? Niby niewinne pytanie i skądinąd zwięźle i zrozumiale sformułowane. Takie, że już tylko odpowiadać gromko, iż wcale nie musi. Gdyby jednak zapytano, dlaczego jest nudna, to łatwiej byłoby mi udzielić odpowiedzi.

Przemysław Wiśniewski

Jest to z pewnością efekt intelektualnego fermentu wynikającego z tego, że owe finanse to jakaś bolesna abstrakcja, w której trudno się nam rozeznać. Choćby i dlatego, iż odbieramy ową naukę o finansach w sposób dość płytki, skrótowy. Naszym źródłem wiedzy są głównie, jeśli nie jedynie, media. Przykładem, który jak najbardziej odpowiada temu, co pragnę poniżej przekazać jest ciekawy artykuł, który ukazał się w „Rzeczpospolitej” w styczniu 2011 r., a poświęcony był finansom dla młodzieży. Podtytuł brzmiał następująco: Chcesz wychować zamożnego człowieka? Pokaż mu, jak pracuje pieniądz. Wśród wszystkich nas, którzy działają na rzecz rozwijania myślenia ekonomicznego, kultywowania etycznych zachowań w swych działaniach zawodowych, takie podejście do nauki i edukacji winno budzić co najmniej zdziwienie. Tytuł ów mówi, iż proces wychowania człowieka został rozdzielony na co najmniej dwa nurty: ten, który da społeczeństwu w niedalekiej przyszłości człowieka z zadatkami na zamożnego i jemu właśnie należy ukazać, jak „pracują” pieniądze. Drugą kategorią będą pozostali, którym owa wiedza o tym, jak pracują pieniądze nie jest tak do końca potrzebna. Tworzymy więc, wspierani przez media, społeczeństwo rozwarstwione, w którym pewną część osób wyposażymy w wiedzę o tym, jak pracują pieniądze. Jest to dla mnie tym bardziej groźne, iż jestem z pokolenia, które wyrastało w czasach, gdy ekonomia była powszechnie utożsamiana z czymś abstrakcyjnym, kojarzonym z niekończącymi się wykresami i tabelami. Ja i moi koledzy jesteśmy pokoleniem, które postrzegało tę dziedzinę wiedzy jako naukę o wielkich, ponadkontynentalnych prądach kryjących przed niewtajemniczonymi prawdy odwieczne i sprawdzone, przemienione we wzory, równania, całki i tabele!

Szczelina, która wytworzyła się pomiędzy tymi dwoma, w sumie obiektywnymi zjawiskami: pokoleniem „przed 1990” i pokoleniem „po 1990”, pokazuje bardzo niebezpiecznie zjawisko utrwalenia się zachowań roszczeniowych wśród młodzieży przy bardzo pasywnej postawie naszego pokolenia „przed”.

Pytanie, czy nauka finansów musi być nudna winno, co już wspomniałem wyżej, uzyskać odpowiedź, że oczywiście nie musi. Seneka mawiał: verba docent exempla trahunt, czyli – słowa uczą, przykłady pociągają. Spróbujmy więc zastanowić się nad naszą, odziedziczoną po minionych czasach, wiedzą o ludzkiej pracowitości, zapobiegliwości, uporczywych staraniach poprawy losu. Mieściła się ona gdzieś pomiędzy XIX- -wiecznymi lekturami z języka polskiego i tematami z historii.

Co w rzeczy samej nie było już, a raczej jeszcze nauką ekonomii! Nasz problem tkwił w proporcjach obecności ekonomii w naszej historii. A ta właśnie proporcja kształtowała nasze widzenie świata dookolnego. Jakiż wybór miał Holender, który przez wieki walczył z przeciwnościami losu, żyjąc na skrawku ziemi, wydzieranym z determinacją godną chwały Morzu Północnemu? Musiał walczyć, bo w przeciwnym wypadku byłby zginął. A do jakich wyborów zmuszani byli przez los i przyrodę rolnicy Małopolski, Wielkopolski czy Wołynia, dysponujący dobrą i żyzną ziemią?

Historia dała nam kiedyś sporo luzu, ściskając innych mocno za gardło. Nie oznaczało to jednak błogiego rozleniwienia. Handlowało się mocno i z charakterem, tyle tylko że podział pracy polegał na tym, że my tę ziemię uprawialiśmy z zapałem, pozwalając płodami tejże handlować braciom Żydom, Niemcom, Holendrom, Flamandom etc. Ziemię uprawiać było sprawą wręcz świętą, stąd wzięła się z lekka skrywana pogarda dla uwijających się za każdym groszem kupczyków, których przodków Pan Jezus wyganiał ze świątyni pańskiej. Nasi antenaci owo wygnanie odczytali jak chcieli, czyli po swojemu, budując cała ideologię niechęci i pogardy dla groszorobów ważących pieprz i korzenie i zawijających je w tutki. Kto nie wierzy, niech poczyta choćby i Sienkiewicza. Logiczne więc było, że bankowość traktowano jako narzędzie, nie zaś jako świadomą potrzebę korzystania z tego narzędzia, by poprawiać swó...

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI