Polska drugim Kuwejtem
Ma być tego dobrego coraz więcej. Dwie największe partie wymodlić chcą cud mieszkaniowy w Polsce. Jedna obiecała darmowy kredyt hipoteczny, druga wyrwała się przedwcześnie mówiąc, że pożyczać będzie na dwa procent, ale ma jeszcze szansę się poprawić, znaleźć musi tylko lepszą czarodziejską różdżkę.
Wszystko już było, więc znowu pojawić muszą się heloci, inaczej jeńcy. Spartanie wzięli siłą Lakonię i Mesenię, a z mieszkańców czynili przymusowych robotników rolnych, choć niekiedy także rzemieślników lub nawet lekkozbrojnych.
Spartanie wojowali i bili przez wieki wszystkich naokoło, a heloci tyrali, żeby było na życie jako takie, bo wiedzieć trzeba, że zbytki były w Sparcie zabronione
Dzisiaj wolność jest w cenie, ale helotów coraz więcej, choć nie u nas, bo my nie lubimy imigrantów. Harują więc na nas głównie ludzie w Azji. Jednak nie z fabryk świata przykład brać chcemy. Nie dla nas pot i znój, wolimy świecidełka.
Kuwejt niedościgłym wzorem
Weźmy więc pod lupę Kuwejt – pokolenie z hakiem temu ofiarę najazdu Saddama, wyzwolony jednak wkrótce przez Jankesów.
Kraj zniknął potem na trzy dekady z mediów. Mieszkają w nim 4 miliony ludzi, w tym mniej niż połowa to pełnoprawni obywatele z miejscowym, arabskim urodzeniem. Reszta to najemni heloci, głównie z dalszej Azji, tyrający za materac na noc, jedzenie i drobne wysyłane rodzinom za morzami.
Gdzie kijek tam w piasek wbijesz – tryska ropa. Ciurka jej jakieś 2,8 mln baryłek dziennie, czyli ok. 0,7 baryłki na mieszkańca licząc z imigranckimi helotami. Jeśli baryłka po np. 70 dolarów, jest po 50 dolarów dziennie na każdego.
Po oczach nie bije, odjąć trzeba koszty, ale każdy wziąłby z pocałowaniem ręki, zwłaszcza, że prawdziwa suma to 100 dol. dziennie, bo „ropopój” jest wyłącznie dla swoich, tj. rdzennych. Nie dziwota zatem, że „merc” tam to szmelc -zmotoryzowanie zapewniają firmy Lamborghini i Bentley.
Jednak na przełomie roku rozwinęła się w Kuwejcie niezła awantura. Grupa posłów wyszła z projektem ustawy, która ustanowić ma zasadę, że w praktyce to państwo płaci pełnoprawnym Kuwejtczykom za ich bentleye, rezydencje, czy wakacje w Chamonix albo Davos.
Anulowanie zadłużenia obywateli w bankach
Projekt zakłada mianowicie, że rząd wykupi od banków wszystkie kredyty konsumpcyjne, umorzy należne odsetki, a spłaty kapitału rozłoży wg własnego widzimisię na miesięczne bezgotówkowe raty. Bezgotówkowe, ponieważ odliczane miałyby być od wypłat stałych diet otrzymywanych przez obywateli emiratu.
Państwo zapewnia bezpłatne szkolnictwo z uniwersyteckim włącznie, woda, prąd i paliwa są silnie dotowane. Podstawowe produkty żywnościowe przysługują na kartki, które wprowadzono, żeby uwolnić Kuwejtczyków od zmory wahań cen żywności pochodzącej niemal wyłącznie z importu. Dla zainteresowanych link do pracy nt. szczegółów kuwejckiego państwa dobrobytu.
Kuwejcki bank centralny ocenił, że pożyczki, które miałyby podlegać darowaniu odsetek ma ok. pół miliona obywateli, a koszt ustawy sięgnąć mógłby 14 mld dinarów (46 mld dolarów). Kwota jest niebagatelna, bo to równowartość 60 proc. budżetu państwa na 2023 r.
W odróżnieniu od innych państw rejonu Zatoki parlament kuwejcki nie jest kwiatkiem do kożucha i potrafi postawić na swoim. Po bezskutecznych próbach przekonania autorów do wycofania projektu ustawy rząd zeźlił się i podał się w końcu stycznia do dymisji. Miał dość m.in. tego, że inne państwa naftowe przechodzą transformację lub budują chociaż przyczółki na czas po ropie, a Kuwejt nawet nie kiwnie palcem.
U nas ropy nie ma, ale manny z nieba na nasze brewerie nam nie trzeba – mamy przecież aż na 200 lat węgiel.