PMI rośnie, ale firmy obawiają się częściowego lockdownu

PMI rośnie, ale firmy obawiają się częściowego lockdownu
Fot. Konfederacja Lewiatan
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Wskaźnik PMI wzrósł do 50,8 pkt we wrześniu br. z 50,6 pkt zanotowanych w sierpniu - podała firma Markit.
Sonia Buchholtz z #KonfederacjaLewiatan: firmy boją się ponownego ograniczenia prowadzonej działalności gospodarczej #PMI

Październik rozpoczynamy publikacją danych o PMI, wskaźniku opisującym kondycję polskiego przetwórstwa przemysłowego. We wrześniu osiągnął on poziom 50,8 pkt – tylko minimalnie więcej niż w sierpniu (50,6 pkt), a notowaliśmy już wielkości powyżej 52 pkt. Należy ten wynik interpretować w kategoriach nieznacznej miesięcznej poprawy sytuacji sektora. 

Czytaj także: Wskaźnik PMI dla Polski wzrósł mdm we wrześniu, prognozy przyszłej produkcji najlepsze od maja 2019 r. >>>

Oznacza to również, że jeśli trzymać się koncepcji odbicia w kształcie pierwiastka, największy progres jest już za nami, a nisko wiszące owoce zostały już zerwane. Nie można jednak wykluczyć scenariusza ponownego częściowego lockdownu. Sytuacja epidemiczna ponownie się pogarsza i ryzyko ponownego wprowadzania ograniczeń na działalność gospodarczą znów rośnie.

Czytaj także: W przetwórstwie optymizm mimo pandemii koronawirusa >>>

Ten stan rzeczy odzwierciedlają poszczególne wskaźniki składowe polskiego PMI. Odbicie jest nierównomierne. Z jednej strony mamy wyższe wskaźniki nowych zamówień, zakupów i zatrudnienia, z drugiej strony notujemy spowolnienie produkcji i wydłużone czasy dostaw. Są to jednak wzrosty niejako dostrzegalne wyłącznie pod mikroskopem – poprawy krótkotrwałe, ze słabym tempem ekspansji, poprzedzone długim okresem pogorszenia, wynikającego z dekoniunktury wzmocnionej przez pandemię. Dlatego też wzrost popytu krajowego i zagranicznego należy przyjmować ze stoickim spokojem.

Także dokonywane przez firmy zakupy materiałów nie sygnalizują przełomu – ostatnie miesiące przebiegały konsekwentnie pod hasłem wietrzenia magazynów. Ten trend nie ulegnie zmianie przy trwale niskim popycie i utrzymującej się inflacji kosztów. Słaby złoty to miecz obosieczny – pozwala konkurować eksporterom, ale zarazem podnosi koszty importowanych dóbr. Lepszych wieści dostarczają dane o zatrudnieniu, chociaż nawet tutaj należy pamiętać o strukturalnych problemach  rynku pracy: pracownicy o odpowiednich kwalifikacjach to niezmiennie towar deficytowy.

Źródło: Konfederacja Lewiatan