Piłka pompowana funtami
Na konta 20 klubów Premier League trafi w tym sezonie 281,8 mln funtów od firm, których logotypy są widoczne na klatkach piersowych piłkarzy. Średnią łatwo można sobie policzyć, a zawyżają ją zespoły z wielkiej szóstki – Manchester United (47 mln), Chelsea (40), Manchester City i Tottenham Hotspur (po 35) oraz Arsenal i Liverpool (po 30). Siódmy – West Ham United (10 „baniek”) – wygląda przy nich jak ubogi krewny.
Dwie z czterech instytucji finansowych za słupy reklamowe wybrały sobie piłkarzy elity. AIA, chiński potentat rynku ubezpieczeniowego, wspiera Tottenham, natomiast brytyjski Standard Chartered finansuje Liverpool. Z tym bankiem, a raczej z jego brytyjskością, może być jednak problem, chociaż jeszcze nie w dopiero co rozpoczętym sezonie. W związku ze zbliżającym się Brexitem władze banku poważnie rozważają konieczność przeniesienia siedziby z Londynu do – najprawdopodobniej – Frankfurtu nad Menem.
Wyraźnie mniejsze kwoty w nieco słabsze sportowo i dużo słabsze marketingowo kluby zainwestowały dwie kolejne firmy z tej branży. FxPro (głównie rynek forex) wpłaca do kasy Watfordu 3 mln funtów, a dwa razy mniej od operatora kart płatniczych American Express czerpie Brighton & Howe Albion, beniaminek angielskiej ekstraklasy.
Cztery firmy z sektora finansowego (20 proc. wszystkich głównych sponsorów) mają 24,66 proc. udziału w budżetach klubów Premier League.
Obrotem pieniędzmi, choć w zupełnie inny sposób, zajmuje się dziewięciu kolejnych sponsorów. To bukmacherzy. I co jeszcze ciekawsze, tylko czterech spośród nich działa na podstawie licencji wydanych w Unii Europejskiej – Betway i Ope Sports (Malta), M88 (Gibraltar) oraz Bet365 (Wielka Brytania). Pozostałe to ManBetX i Dafabet (Filipiny), Fun88 i LeTou (Chiny) oraz SportPesa (Kenia). W bieżącym sezonie bukmacherzy wpompują w Premier League łącznie 47,3 mln funtów (średno co szósty pens).
Miliony kibiców na całym świecie emocjonują się przed telewizorami rozgrywkami Premier League. Czy klienci banków i innych instytucji finansowych mogą mieć pewność, że ich pieniądze są dobrze ulokowane? To się okaże dopiero po ostatniej kolejce.
Artur St. Rolak