Pamięć historyczna przeszkodzi Polakom w oszczędzaniu w PPK?
Stopa oszczędności dobrowolnych w I kwartale 2017 roku obniżyła się do -0,5 procent dochodów rozporządzalnych czyli o 2,9 punktu procentowego w porównaniu do średniej z 2016 roku. Danych za cały rok 2017 NBP jeszcze nie podał. Dla gospodarki byłoby lepiej, gdyby oszczędności wzrosły, gdyż finansują inwestycje. Rząd dla podniesienia stopy oszczędności proponuje program Pracowniczych Planów Kapitałowych, mając nadzieję, że przystąpi na stałe do niego ponad 10 mln pracowników. Wszyscy zostaną zapisani, ale będą mogli dobrowolnie wystąpić i według szacunków Polskiego Funduszu Rozwoju, który jest operatorem programu PPK pozostanie 75 procent zapisanych, czyli właśnie owe 10 mln lub nieco więcej.
Tyle, że od 20 lat istnieją Pracownicze Programy Emerytalne. Gdy powstawały liczono, że zapisze się do nich 3 – 3,5 mln osób, tymczasem jest 400 tys. Czy podobne fiasko czeka program PPK? Pracownicy będą musieli płacić składkę w wysokości 2 procent swych wynagrodzeń. Przy wynagrodzeniach rosnących nominalnie o ponad 5 procent, a realnie o 4 procent to nie powinno być wielkim problemem. Niechęć do oszczędzania może jednak wynikać z pamięci historycznej.
Oto przykładowa historia trzech pokoleń Polaków. Nie wymyślona, dotyczy bowiem mojej rodziny. Babcia – urodzona w 1889 roku – przed I wojną światową wyjechała na 2 lata do Ameryki, skąd przywiozła w tobołku trochę dolarów. Gdy wróciła zamieniła je na ruble, potem na marki, wreszcie na marki polskie. W Polsce niepodległej inflacja przeszła w hiperinflację i oszczędności zarobione w USA wyparowały.
Rodzice byli bardzo oszczędni. Jako nauczyciele zarabiali niewiele, ale co miesiąc ojciec zanosił do banku to czego nie wydał. Wymiana pieniędzy 28 października 1950 roku go nie dotknęła, bo oszczędności, zresztą niewielkie, trzymał na książeczce PKO, ale wiele osób straciło wówczas 2/3 zasobów trzymanych „w skarpetach”. W latach 80. XX wieku rodzice byli już na emeryturze. Inflacja rosła coraz szybciej, a oprocentowanie w bankach za nią nie nadążało. Zanim przyszedł Plan Balcerowicza – wówczas stopy procentowe kredytów i depozytów zostały podniesione ponad stopę inflacji – rodzice stracili 80 procent oszczędności.
Skłonność do oszczędzania odziedziczyłem po nich. Ale w 2002 roku wprowadzony został podatek od zysków kapitałowych (tzw podatek Belki), przez co realne oprocentowanie depozytów bankowych na ogół jest niższe niż inflacja. W czasie kryzysu 2008 roku duże straty poniósł fundusz inwestycyjny, w którym trzymałem część oszczędności, a na początku 2014 roku rząd zabrał połowę moich aktywów trzymanych w OFE, obiecując, że je odda, gdy przejdę na emeryturę.
Polski Fundusz Rozwoju pokazuje na wykresach, ile można będzie zaoszczędzić w PPK przez 10, 20, 40 lat. Ale w historii ostatnich 100 lat Polski nie było dwudziestu kolejnych lat, gdy nasze oszczędności były bezpieczne.