Odgłosy: Maliniak też kończy 20 lat

Marek Urbaniak

Zwieńczeniem tego dnia miało być również posiedzenie sądu nad naszą gospodarką przy kolacji w Belwederze. Ten ostatni element wypadł chyba najbardziej blado, bo i dobór zaproszonych gości musiał nieźle ambarasować zebranych, i nie bardzo było kogo skazywać. Jednym słowem w rubryce wrażenie artystyczne można było ze spokojnym sumieniem napisać: totalna klapa.

Tym samym znowu wpisaliśmy się do jakiejś księgi rekordów, tym razem tych, które nie zasługują nawet na uśmiech Fortuny. Bo czyż to nie jest aberracyjne, żeby osiągnąć mierzalny i niewątpliwy sukces gospodarczy nie tylko na tle całej Europy i jednocześnie albo posypywać głowy popiołem, że owszem jest dobrze, ale dlaczego tak niewielkie 0,8 proc., albo z bolesną miną prawdziwych patriotów wieszczyć, że już wkrótce może uda się, żeby tak dobrze nie było. Nawiasem mówiąc, był to unikatowy festiwal rozbieżności słów i tzw. mowy ciała. Gdy na przykład szef opozycji z grobową miną obwieszcza, że cieszy się z tego wyniku, a wyraz jego twarzy jest jednym wielkim cierpieniem, to widać, że teorie z zakresu body language jednak opisują jakąś prawdę. Jednym słowem nadal jesteśmy wyspą niewyjaśnialnego powodzenia gospodarczego, którą zamieszkują politycy nierozumiejący nawet tego, jak daleko im nie tylko do działania w imię dobra wspólnego, ale nawet do poprawnie skrywanej małości ducha.

W tym bogactwie dziania się, trochę na zasadzie ruchów Browna, na szczególną uwagę zasługuje spotkanie, o którym wiadomo najmniej. Chodzi oczywiście o naradę w Belwederze. Dobrana ...