OC uzależnione od punktów karnych kierowcy to dobre rozwiązanie
Przypomniał, że był to postulat Polskiej Izby Ubezpieczeń zgłaszany już od 2017 roku.
– W tej chwili osoby jeżdżące szkodowo oczywiście są karane wyższymi składkami ubezpieczenia OC, ale dopiero wtedy, kiedy tę szkodę spowodują. Wszyscy wiemy, że osoby jeżdżące szkodowo płacą wyższe składki. Tutaj chodzi o pewnego rodzaju prewencję i karanie wyższymi składkami osób, które jeżdżą niebezpiecznie – mówi przedstawiciel PIU i dodaje:
-Czyli wykonują niebezpieczne manewry, notorycznie przekraczają prędkość. Jeżeli ubezpieczyciel będzie miał dostęp do danych o liczbie punktów karnych i mandatów, to będzie mógł odpowiednio zmodyfikować składkę. W efekcie piraci drogowi zapłacą więcej.
Argument za zdjęciem nogi z gazu
W jego opinii ta zmiana będzie miała skutek przede wszystkim skutek prewencyjny.
– Miejmy nadzieję, że część kierowców, która jeździ niebezpiecznie, w momencie, kiedy będzie miała perspektywę tego, że przyjdzie jej zapłacić więcej za ubezpieczenie OC, po prostu zdejmie nogę z gazu. I części szkód będziemy mogli uniknąć – podsumowuje Marcin Tarczyński.
Boją się, ale nic nie robią
W dalszej części wywiadu przedstawiciel Polskiej Izby Ubezpieczeń odniósł się do niektórych kwestii zawartych w raporcie „Mapa ryzyka Polaków”, który Izba przygotowała wspólnie z firmą doradczą Deloitte.
Jak się okazuję większość wymienionych w raporcie obaw Polaków dotyczy ich zdrowia, albo zdrowia ich bliskich. Obawiamy się także braku pieniędzy na starość.
Jednocześnie mimo tych obaw mało z nas oszczędza na emeryturą i rzadko zawiera ubezpieczenia zdrowotne.
Jak zmienić system finansowania ochrony zdrowia?
Z rozmowy z ekspertem PIU wynika, że w kwestii ochrony zdrowia są konieczne zmiany regulacyjne ponieważ w tej chwili płacimy dwa razy za to samo.
-Płacimy za świadczenia publiczne w koszyku publicznym z naszej składki zdrowotnej i płacimy za szybszy dostęp do nich, bo ten teoretycznie publiczny okazuje się praktycznie zbyt wolny. I płacimy drugi raz w ubezpieczeniu prywatnym – mówi Marcin Tarczyński i wskazuje na możliwe wyjścia z tej sytuacji przywołując przykłady z innych krajów.
-Część krajów europejskich ogranicza w pewien sposób koszyk świadczeń publicznych, czyli nie wszystko jest dostępne. I to, co nie jest dostępne, możemy ubezpieczyć prywatnie. W ten sposób rozwijają się ubezpieczenia zdrowotne prywatne. One de facto uzupełniają system publiczny.
[ bez zmiany przepisów] Ubezpieczenia zdrowotne w Polsce będą się rozwijały, ale tak jak do tej pory – będą to ubezpieczenia od niewydolności publicznego systemu opieki zdrowotnej
Ekspert PIU mówi także o drugim rozwiązaniu:
-To są dopłaty do niektórych świadczeń. Czyli świadczenie jest dostępne w systemie publicznym, ale dopłacamy do niego z własnej kieszeni, nie w 100%. Tutaj również można prywatnie ubezpieczyć dopłaty do tego typu świadczeń.
-Jeżeli tych rozwiązań nie wprowadzimy, to oczywiście ubezpieczenia zdrowotne w Polsce będą się rozwijały, ale tak jak do tej pory, będą to ubezpieczenia od niewydolności publicznego systemu opieki zdrowotnej – zauważył Marcin Tarczyński.
Odnosząc się do długoterminowego oszczędzania na starość przypomniał, że istnieją takie rozwiązania jak Pracownicze Plany Kapitałowe, w których uczestniczy sektor ubezpieczeniowy.
Przyznał, że ten typ zabezpieczania swojej starości jest jednym z większych wyzwań dla branży ubezpieczeniowej w Polsce.