Na razie żołnierze USA będą wydawać pieniądze w Niemczech, nie w Polsce

Na razie żołnierze USA będą wydawać pieniądze w Niemczech, nie w Polsce
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Spore poruszenie wywołał w Polsce niedawny tekst w "Washington Post" o możliwej dyslokacji oddziałów USA z Niemiec na wschód

#WłodzimierzKorzycki: Wyliczono, że cywile amerykańscy i nieskoszarowani żołnierze wydają na miejscu 40 proc. uposażenia #USA @MON_GOV_PL

Amerykanom dobrze w Niemczech

Nic takiego raczej nie nastąpi. Może redukcja tu, jakieś cięcie tam? Ale nie teraz i nie w bliskiej przyszłości. Ot, Donald Trump zaczął mówić o wycofaniu się z Niemiec, by podrażnić nielubianych przez siebie Niemców, a zwłaszcza Angelę Merkel. Ale czy Polacy mają się tym ekscytować?

Naturalnie biznesmen z Białego Domu patrzy na kasę i ewentualnie zechce gdzieś zaoszczędzić. Może nawet w ramach rotacji wyśle jakieś oddziały z Niemiec do Polski. Cokolwiek nastąpi, warto przy tej okazji podkreślić nie tylko wojskowe znaczenie US Army dla Niemców. Też gospodarcze. A także – kulturowe. Przede wszystkim: Amerykanie stacjonują w Niemczech od dziesięcioleci i to, co powstało, to mocna struktura i rozbudowana infrastruktura, jeśli nawet zmieniająca się. Ale nie zmieni się z dnia na dzień czy po jednym tweecie lub kaprysie Trumpa. Podobno Trump był wysoce „zdumiony”, gdy na naradzie dowiedział się od swych doradców wojskowych, że w Niemczech stacjonuje tyle tysięcy żołnierzy USA.

Firmy i gminy zarabiają na Amerykanach

Po wojnie Amerykanie byli w RFN okupantami, ale po wejściu tego kraju do NATO w 1955 r. stali się sojusznikami w zimnej wojnie. Jeszcze w latach 80-tych było ich w Niemczech Zachodnich prawie ćwierć miliona, a łącznie z rodzinami i amerykańskimi cywilami ponad dwa razy więcej (570.000). W roku 2000 już tylko 70.000 żołnierzy. Dziś w Niemczech stacjonuje ich 35.000 w jedenastu głównych bazach, w większości w Nadrenii-Palatynacie.

Przez lata powstała rozbudowana sieć placówek i obiektów, które w pewnym sensie stały się częścią krajobrazu Niemiec. Np. w Landstuhl w Nadrenii-Palatynacie znajduje się największy poza USA szpital wojskowy, gdzie leczeni są ranni przywożeni z operacji zagranicznych. Nowy szpital, wielka inwestycja, powstaje w pobliskim Ramstein. Skorzystają na tym miejscowi przedsiębiorcy. Według władz Nadrenii-Palatynatu, Waszyngton wyda w przyszłym roku 530 mln dolarów na rozbudowę baz w tym landzie, a w ciągu pięciu lat dwa miliardy.

Amerykanie zostawiają pieniądze również w Bawarii. Na utrzymanie tamtejszego poligonu w Grafenwöhr, jednego z największych w Europie, wydają rocznie 300 mln dolarów. A przedsiębiorcom z Grafenwöhr i okolic składają rocznie zamówienia na 50 mln dolarów – wynika z danych sztabu US Army. Ponadto na poligonie w Grafenwöhr  planowana jest budowa nowych obiektów dla celów szkoleniowych.

W innym bawarskim mieście, w Bambergu, jeszcze do niedawna stacjonowało 3000 żołnierzy, którzy wraz rodzinami (razem 7000) zostawiali w mieście w formie bezpośredniej konsumpcji lub zamówień 40 mln euro rocznie.

Dla słabszych ekonomicznie regionów obecność Amerykanów to dar losu: przybysze, też ich rodziny, wynajmują mieszkania, chodzą do restauracji i korzystają z miejscowych usług. Wyliczono, że cywile amerykańscy i nieskoszarowani żołnierze wydają na miejscu 40 proc. uposażenia. Ponadto pracę u Amerykanów ma ponad 6000 cywilów niemieckich. To wprawdzie mniej niż w czasach zimnej wojny, ale zawsze. Taka struktura i infrastruktura nie upadnie, w każdym razie nie od razu, na skutek jednego widzimisię Donalda Trumpa.