Mieszkania w Warszawie: załamie się podaż?

Mieszkania w Warszawie: załamie się podaż?
Przemysław Szubański, "Parkiet", fot. Krzysztof Skłodowski "FOTORZEPA"
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Nieruchomości drożeją, ale pod koniec ubiegłego roku ceny jakby trochę przyhamowały - zwłaszcza na rynku wtórnym. Nie, to nie zapowiedź ruchu w dół: po prostu stawki były już tak wysokie, że nabywcy zaczęli uciekać z krzykiem. Ale może wrócą - zwłaszcza w Warszawie.

W #Warszawie dostępnych gruntów jest coraz mniej @PZFD_

Jarosław Szanajca, prezes największego dewelopera mieszkaniowego w kraju – Dom Development – powiedział „Parkietowi”, że w stolicy może dojść do załamania podaży mieszkań ze względu na procedury administracyjne. A dokładnie ich przewlekłość.

To cecha nie tylko warszawskiego samorządu – ale w Warszawie dostępnych gruntów jest coraz mniej. Stąd zakusy na każdy skrawek – na przykład zajmowany przez szkołę. Zwłaszcza że od sierpnia ub.r.  obowiązują przepisy ustawy o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych, zwanej „Lex deweloper”.

Pozwala ona na budowanie niezależnie od istnienia lub ustaleń miejscowego planu zagospodarowania. Czyli miał być park – będzie blokowisko. Ratowane mają być tylko parki kulturowe. To jedna z czterech form ochrony zabytków w Polsce, określonych w ustawie o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Chroni ona określony obszar krajobrazu kulturowego oraz wyróżniające się krajobrazowo tereny z zabytkami nieruchomymi, charakterystycznymi dla miejscowej tradycji budowlanej i osadniczej.

Dużo ich w Polsce nie ma, a zwykłe skwery i place zabaw szans na przetrwanie wiele nie mają. Chyba że uda się zablokować sprzedaż działki deweloperowi. Tak chcą zrobić wrocławscy działacze: utrudnić Agencji Mienia Wojskowego możliwość ewentualnej sprzedaży działki, na której mieszkańcy chcieliby parku, ale boją się, że teren kupi deweloper.

Mamy zatem sytuację poniekąd patową. Z jednej strony obecni mieszkańcy, którzy chcieliby mieszkać jak najwygodniej (i trudno im się dziwić), z drugiej mieszkańcy potencjalni – czyli ci, którzy mieszkać (i mieszkań) by chcieli.

Tylko czy nowi mieszkańcy chcieliby sytuacji, którą zaobserwowałem na niektórych zamkniętych osiedlach (np. przy stacji PKP Warszawa Gocławek). Rzędy budynków – i lokatorzy mieszkań w środkowej części osiedla mają z obu stron widok na okna sąsiadów (i vice versa) – a odległości między budynkami są minimalne.

Efekt – życie za firankami (w najlepszym razie). Nie do końca różni się to od mieszkania z rodzicami…