Lekarz i pielęgniarka, aktywa rzadkie
Przez ostatnie dwie dekady liczba lekarzy wzrosła w Polsce o zaledwie 6 proc. z małym kawałkiem, tj. z 85 031 w 2000 r. do 90 284 w 2017 roku.
W tym samym okresie podwoiła się w Korei, wzrosła o 91 proc. w Australii, o 60 proc. w Wielkiej Brytanii i po 30 proc. w Niemczech i USA.
Statystycznie jeszcze gorzej jest pod tym względem na Łotwie, ale tam jest ich na 1000 mieszkańców nadal znacznie więcej niż w Polsce.
Gdyby nie wyjechali…
Dane OECD nie pokazują przyczyn, ale można założyć, że bezpośrednią przyczyną zbyt małej liczby lekarzy w kraju jest emigracja zarobkowa. Wg Naczelnej Rady Lekarskiej, od 2015 r. do jesieni 2019 r. miało ich wyjechać z Polski ok. 15 tys.
Gdyby uznać tę liczbę za bliską prawdy i gdyby nie wyjechali z kraju, to zamiast o 6,2 proc. mielibyśmy ich teraz o 24 proc. więcej niż w 2000 roku. Też zbyt mało, ale różnica na korzyść byłaby odczuwalna.
…problem z pielęgniarkami
Bardzo podobnie jest z pielęgniarkami. W tym przypadku można mówić o zasobie zastygłym – ich liczba wzrosła w tym samym okresie o niezauważalne 2 proc., do niecałych 194 tysięcy.
W jednej z najnowszych publikacji OECD pokazuje diagram obrazujący liczby lekarzy i pielęgniarek w państwach członkowskich. Polska znalazła się w najgorsze ćwiartce.
Czytaj także: Health systems responses to COVID-19 in the OECD (po otwarciu pliku proszę przejść do str.6)
Niskiej liczbie lekarzy na 1000 mieszkańców, towarzyszy niski wskaźnik liczby pielęgniarek. Dane są za rok 2017. Statystycznie jeden lekarz zarejestrowany w Polsce przypada na 420 mieszkańców, bo jest ich 2,38 na 1000.
Od USA, państwa największych cudów medycyny, ale niepełnej opieki zdrowotnej, nie odstajemy w tym wskaźniku bardzo wyraźnie, ponieważ tam jeden doktor przypada na 383 pacjentów. Jednak do Niemców dystans jest już duży (235 pacjentów na 1 lekarza), ale kiedyś być może do nadrobienia.
Warto kształcić średni personel medyczny
Sióstr, jak zwykło się je nazywać, mamy w Polsce zaledwie 5 na każdy tysiąc mieszkańców Najwięcej pracuje ich w najzasobniejszych państwach – w Norwegii i Szwajcarii wskaźnik przekracza 17.
W czołówce opieki pielęgniarskiej są oczywiście także Niemcy (13), gdzie zatrudnienie znalazło dużo pielęgniarek z Polski.
Statystyki nie zawsze są jednak miarodajne, głównie dlatego, że bardzo często nie uwzględniają jakości, poziomu organizacji, wydajności itd.
Wyrokując na podstawie liczby lekarzy na 1000 mieszkańców, można byłoby dojść np. do błędnego wniosku o zaniedbaniu sektorów zdrowia Japonii (2,43 i tyle co w Meksyku) lub w Korei Płd. (wskaźnik niższy nawet niż dla Polski).
W rzeczywistości tamtejsi chorzy i pacjenci mogą liczyć na więcej niż w Polsce, gdzie wiele dekad zapóźnienia i niedoinwestowania nadrabiać możemy wyłącznie dzięki wzmożeniu codziennych wysiłków lekarzy i pielęgniarek oraz pozostałego personelu pracującego w ochronie zdrowia.
Prawdopodobnie kształcimy za mało adeptów medycyny i pielęgniarstwa. Rolę grają też zapewne płace (zwłaszcza na początku kariery), warunki pracy (zbyt wiele kłód organizacyjnych i papierologii), nie takie jak oczekiwane możliwości awansu zawodowego.
W Hiszpanii liczba pielęgniarek wzrosła od 2000 r. o 86 proc. a w Korei nawet ponad dwuipółkrotnie.
Na tym ostatnim przykładzie można próbować przekonywać, że im więcej pielęgniarek, asystentów, laborantów itp., tym mniej lekarzy potrzeba do zapewnienia akceptowalnego poziomu ochrony zdrowia.