Kredyty i pożyczki będą dostępne tylko dla nielicznych? Skutek koronawirusa
Z analizy Expandera wynika, że zamiast spadku kosztów, efektem będzie jednak drastyczne zaostrzenie warunków przyznania pożyczek. Będą one dostępne tylko dla nielicznych osób, o wyjątkowo dobrej sytuacji finansowej. Koszt kredytu jest bowiem ściśle związany ryzykiem, że nie zostanie on spłacony. Tymczasem ryzyko rośnie, ponieważ kryzys może istotnie zwiększyć bezrobocie.
Czytaj także: Jak koronawirus wpłynie na banki? Analiza >>>
Po obniżce stóp procentowych maksymalne dopuszczalne oprocentowanie kredytów i pożyczek spadło z 10% do 9%. Nie jest to dla banków problem, gdyż obniżka stóp procentowych zmniejszyła też koszty finansowania np. spadło oprocentowanie lokat czy obligacji. Istotnym elementem kosztów są jednak również prowizje i opłaty, czyli tzw. koszty pozaodsetkowe. Nowa ustawa ma wprowadzić ich drastyczną obniżkę.
Nowe limity kosztów pożyczek
Dla pożyczek na więcej niż 30 dni dotychczas obowiązywał limit kosztów pozaodsetkowych wynoszący 55% rocznie, a w całym okresie do 100% pożyczonej kwoty. Parlament chce jednak drastycznie obniżyć te limity. Sejm uchwalił obniżkę do 21% rocznie i 45% w całym okresie. Senat zaproponował jeszcze ostrzejsze organicznie – ze wspomnianych 100% do zaledwie 20% w całym okresie. Oprócz tego proponowany jest też limit wynoszący 5% dla najkrótszych pożyczek, na okres nie dłuższy niż 30 dni. Powyższe ograniczenia mają funkcjonować przez 365 dni od wejścia ustawy w życie.
Co złego jest w tanim kredycie?
Ktoś, kto planuje zaciągniecie kredytu, chciałby znaleźć jak najtańszą ofertę i jednocześnie taką, która wymaga możliwie najmniej formalności. Problem polega jednak na tym, że koszt jest w dużej mierze uzależniony od ryzyka. Co to w praktyce oznacza? Przychody z odsetek i prowizji muszą pokryć nie tylko ogólne koszty działalności, ale również straty wynikające z tego, że część pożyczek nie zostanie spłaconych. Według danych KNF w styczniu ok. 10% kredytów konsumpcyjnych udzielanych przez banki nie było spłacanych terminowo (kredyty z utratą wartości). Za chwilę ten wskaźnik zapewne istotnie wzrośnie.
Bankowcy teoretycznie mają dwa wyjścia. Mogą stosować takie koszty kredytów, aby zyski z tych spłacanych pokrywały straty z tych, których nie uda się odzyskać. Drugie rozwiązanie to zaostrzenie kryteriów przyznawania, aby kredyt uzyskiwali tylko ci, którzy z dużym prawdopodobieństwem będą w stanie dokonać spłaty. Koszty kredytów drastycznie zmniejszy jednak nowy limit. Pozostaje więc mocne zaostrzenie kryteriów przyznawania kredytów.
Lombardy wrócą do łask
Ograniczenie kosztów kredytów ma na celu ochronę Polaków przed nadmiernym kosztem zadłużeniem. Skutek będzie jednak taki, że wiele osób zupełnie zostanie odciętych od awaryjnego finansowania. To problem szczególnie drobnych przedsiębiorców, którzy dotychczas nie korzystali z linii kredytowych, a teraz muszą jakoś przetrwać okres epidemii, kiedy nie mają przychodów, a muszą ponosić koszty. Tymczasem przy tak mocno ograniczonym koszcie kredytów, banki będą gotowe udzielać kredytów jedynie nielicznym osobom, które mają wyjątkowo dobrą sytuację finansową. Takich klientów nie ma jednak zbyt wielu.
Zobacz więcej najnowszych wiadomości o pandemii koronawirusa >>>
Osoby o przeciętnych i niskich dochodach nie dostaną pożyczki ani w banku, ani w legalnie działającej filmie pożyczkowej. Część dobrze na tym wyjdzie, bo niepotrzebnie się nie zadłuży. Inni skorzystają jednak z pożyczek na czarnym rynku, gdzie nie obowiązują żadne limity kosztów, co może się skończy bardzo źle. Do łask powrócą również zapewne lombardy, gdzie koszt pożyczki może być niższy, ponieważ wymagane jest pozostawienie zabezpieczenia np. smartfona lub innej wartościowej rzeczy.
Coraz trudniej o kredyt na mieszkanie
Coraz trudnij będzie również uzyskać kredyt hipoteczny. Tu przyczyną problemów nie są nowe regulacje prawne, ale zmiany wprowadzane przez banki, które obawiają się konsekwencji kryzysu. W większości są to zmiany w tzw. skoringu, które istotnie utrudniają uzyskanie kredytu osobom pracującym w branżach najbardziej narażonych na skutki obecnego kryzysu. Trudności będą miały również osoby prowadzące działalność gospodarczą, pracujący na umowach o dzieło czy zlecenie.
Bądź na bieżąco z tematem koronawirusa – zapisz się na nasz newsletter >>>
Największy kredytodawca, czyli PKO BP, wyprowadził jednak zmianę, która dotyka wszystkich zainteresowanych kredytami hipotecznymi. Podwyższył wymagany wkład własny z 10% do 20%, co oznacza, że jeśli ktoś chce kupić mieszkanie o wartości 400 000 zł, to musi mieć aż 80 000 zł własnych oszczędności. Jeszcze w marcu wystarczyła kwota 40 000 zł. Niestety podobne zmiany mogą wprowadzić też inne banki. Pojawiają się też podwyżki marż. Porównywanie ofert i uzyskanie atrakcyjnego kredytu stanie się więc jeszcze trudniejsze niż dotychczas.