Komentarz tygodniowy Catalyst: Sądne dni

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

szweda.emil.open.finance.02.258x400Publikowane dotąd wyniki kwartalne nie zwiększyły stresu związanego z inwestowaniem na Catalyst, pomijając nerwy wynikające z liczby publikacji.

Czy jest to urok czy przekleństwo naszego rynku, każdy musi ocenić sam. Dość powiedzieć, że tradycyjnie połowa listopada staje się jednym z najbardziej gorących okresów na rynku kapitałowym, ponieważ większość emitentów ma zwyczaj publikowania raportów za III kwartał w ostatnim możliwym terminie. Naturalnie trudno tu o prawdziwą przyganę, skoro gros inwestorów indywidualnych, którzy dziś pomstują na emitentów, swoje doroczne rozliczenia podatkowe składa 30 kwietnia, lub 2 maja, jeśli się da.

W każdym razie, jak dotąd lektura części raportów kwartalnych (bo wszystkich przeczytać w tak krótkim czasie nie sposób zachowując koncentrację) nie przyniosła większych rozczarowań. Tzn. sytuacja emitentów nie uległa pogorszeniu na tyle, by bić w dzwony alarmowe, a wiele spółek poprawiło wyniki i komfort snu wierzycieli, w czym celują jak dotąd spółki pożyczkowe i z sektora wierzytelności. Być może z tego powodu, że ci, którzy naprawdę nie mają się czym chwalić, zaczekają z publikacją do godzin nocnych. Mimo że zdywersyfikowany portfel inwestora detalicznego powinien składać się – w przypadku obligacji – z co najmniej kilkunastu pozycji, inwestorzy nie powinni zaniedbywać lektury żadnego raportu okresowego emitenta, którego dług posiadają lub zamierzają kupić. Nawet jeśli trzeba na to poświęcić ładnych kilka godzin z czasu wolnego. Nie raz i nie dwa zdarzyło się na Catalyst, że wcześnie wykryte zagrożenie pozwalało zejść z okrętu nabierającego wody bez większych, a czasem nawet bez żadnych strat. Często zdarza się przy tym, że komentarze zarządu przedstawiają finanse spółki w korzystnym świetle, tymczasem chłodne spojrzenie na pozycje bilansu może dać wnioski nie idące w parze z optymizmem zarządu.

Żeby nie lać wody – wydarzeniem tygodnia, choć może nie całkiem niespodziewanym, było złożenie do KNF nowego prospektu emisyjnego Kruka. Według szacunków Obligacje.pl, jeśli Kruk zdecyduje się na uruchomienie nowego programu i zaoferowanie inwestorom ponownie czteroletnich obligacji o zmiennym kuponie, proponowana marża może się znaleźć w okolicach 3 pkt proc. (wobec 4 pkt proc. oferowanych przed rokiem). To jest wyznacznik nie tylko rosnącej siły finansowej Kruka, ale w ogóle kondycji rynku. Jeszcze dwa i pół roku temu na obligacjach tego samego Kruka można było zarobić 10 proc. Dziś okolice 9-10 proc. zarezerwowane są dla najbardziej ryzykownych projektów, a inwestorzy szukający spokoju, muszą go szukać w pobliżu 5-6 proc.

Choć jest to poziom dający de facto wyższe zyski realne (biorąc pod uwagę deflację) niż rok czy dwa lata temu oraz bijący, lokaty bankowe dwu-, a nawet trzykrotnie, to nie wszyscy są zadowoleni. Z szacunków Analizy Online wynika, że w październiku saldo umorzeń i wpłat do funduszy obligacji korporacyjnych było po raz pierwszy od grudnia 2012 r. było ujemne. Dwa lata temu fundusze traciły klientów na fali upadłości w branży budowlanej, dziś przeszkodą jest niski poziom WIBOR, który utrudnia funduszom wykazywanie zysków porównywalnych choćby z funduszami obligacji skarbowych, które na obligacyjnej hossie korzystały bardziej. Odpływ na razie nie jest na tyle duży (17 mln zł), by radykalnie zmieniał układ sił rynkowych.

Ale jest to jeszcze jeden dobry powód, by przykładać dużą wagę do jakości emitentów w portfelu, bo nie za każdym razem spółka z ujemnym kapitałem własnym będzie miała na tyle dobry pion operacyjny, by przyciągnąć inwestora zewnętrznego. Tak stało się w przypadku Navi-Group, która sprzeda udziały w spółce operacyjnej na rzecz Hoist Kredit, a obligacje notowane na Catalyst wykupi przed terminem ich zapadalności.

Emil Szweda
Obligacje.pl