Jak koronawirus i kryzys wywindowały ceny złota
Dostępne od ręki, fizyczne złoto w formie sztabek czy monet ‒ jest jeszcze droższe.
Trzeba za nie płacić prawie dwa razy więcej niż rok temu.
To już „szał zakupowy”
Tylko w ciągu ostatniego miesiąca uncja złota zdrożała o prawie 700 złotych (ponad 10%). W efekcie, wyrażona w złotych jego giełdowa cena to już ponad 7 tys. złotych za uncję – najwięcej w historii. To jednak tylko część prawdy, bo w rzeczywistości jest jeszcze gorzej.
Jeśli bowiem ktoś chciałby fizycznie kupić złotą monetę, to musi przygotować się na znacznie wyższy wydatek – ponad 8 tysięcy złotych. Co więcej, jeśli ktoś chce pozyskać kruszec z pewnego źródła, a przy tym nie czekać na dostawę miesiąc czy dwa, to musi zapłacić jeszcze więcej – o około tysiąc złotych.
Bądź na bieżąco – zapisz się na nasz newsletter>> (otwiera się na nowej zakładce)”> >>>
Fizyczny zakup kruszcu wiąże się z potężnym kosztem dodatkowym – dostępne od ręki monety uncjowe kosztują lekko licząc o 1 ‒ 3 tys. zł więcej niż giełdowa wartość kruszcu, z którego są stworzone.
To oznacza, że kupując dziś złoto możemy przepłacić nawet aż 20 ‒ 40%. I choć od dawna można obserwować sytuację, w której popyt na złoto rośnie skokowo w sytuacjach, w których zaczyna rosnąć jego cena, to tym razem mamy do czynienia z rzadko spotykanym szałem.
Złoto receptą na wszelkie zło?
Nie jest tajemnicą, że ceny złota rosną najczęściej wtedy, gdy na świecie rosną obawy. Mogą być one różne – dotyczyć konfliktów zbrojnych, politycznych czy ekonomicznych. To właśnie na niepewności i spadku poczucia bezpieczeństwa budowana jest popularność kruszcu postrzeganego jako bezpieczna przystań dla kapitału.
I tak w ostatnich miesiącach wzrost cen złota wynikał na przykład z wojny handlowej (USA – Chiny) czy konfliktu irańskiego. Oliwy do ognia dolewały najważniejsze banki centralne poprzez politykę taniego pieniądza lub tzw. dodruk pieniądza. To generowało ryzyko wzrostu inflacji, przed którą złoto powinno chronić.
W ostatnich tygodniach kruszec zawdzięcza swoją passę koronawirusowi. Nie chodzi tu o samo zagrożenie zarażeniem, ale gospodarcze skutki epidemii. Izolacja ludności jest ciosem dla gospodarek.
W odpowiedzi na to banki centralne i rządy postanowiły rozkręcić programy stymulacyjne i ochronne, których wartość idzie w biliony dolarów. Warto dodać, że bilion ma 12 zer czyli dwa razy więcej niż milion.
Zobacz więcej najnowszych wiadomości o wpływie koronawirusa na gospodarkę>> (otwiera się na nowej zakładce)”> >>>
W obliczu dodatkowego ryzyka inflacji mamy do czynienia z sytuacją, w której złoto zyskuje na wartości jako bezpieczna przystań dla kapitału. Podobnymi przystaniami są też obligacje skarbowe i nieruchomości. Na dane o popycie na te ostatnie przyjdzie niestety poczekać znacznie dłużej niż w przypadku złota.
Zakup złota teraz ‒ to rozwiązanie dla odważnych
Jeśli jednak ktoś dziś rozważałby zakup kruszcu musi ‒ jak w przypadku każdej inwestycji ‒ pamiętać, że nikt nie zagwarantuje, że rekordowa dziś wycena będzie śrubowała kolejne historyczne maksima. Inwestując w złoto w formie fizycznej, musimy zabezpieczyć się też przed jego kradzieżą.
Do tego, kupując kruszec trzeba mieć świadomość, że ponosimy ryzyko zmiany notowań złota wyrażonych w dolarze. Z rodzimego punktu widzenia ważne jest też ryzyko zmiany kursu walutowego. I tak umocnienie się złotówki wobec dolara powinno skutkować tym, że wyrażona w złotym cena kruszcu będzie spadać.
Na koniec warto zauważyć, że jeszcze 10 lat temu za uncję na giełdzie trzeba było zapłacić o ponad połowę mniej (3,3 tys. zł), a 20 lat temu mniej niż 1,2 tys. złotych. W tym kontekście bieżąca wycena na poziomie 7 tys. złotych za uncję jest mocno wyśrubowana.
Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie dziś złoto potwierdza, że było dobrym rozwiązaniem na wypadek realizacji skrajnego scenariusza. W pełni docenić mogą jednak to ci, którzy złoto kupili wcześniej.
Dziś bowiem ze względu na wystrzał giełdowych notowań i brak fizycznego złota inwestycyjnego w sklepach czy mennicach jego cena jest najwyższa w historii.
W efekcie ktoś, kto nie zdążył kupić królewskiego kruszcu zawczasu, dziś musi za jego natychmiastową dostawę zapłacić prawie dwa razy więcej niż chociażby przed rokiem.
Bartosz Turek,
główny analityk HRE Investments