Ile polskie firmy zapłacą za inflację?

Ile polskie firmy zapłacą za inflację?
Jan Cipiur Fot. Autor
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Inflacja będzie na sto procent słowem tego roku, drugie miejsce ma szansę zająć stopa procentowa. W codziennym otoczeniu tych słów dobrze nam nie będzie.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF) podał swego czasu, że z powodu pandemii i wywołanej chorobą recesji gospodarczej poziom światowego długu osiągnął w 2020 r. rekordową wysokość 226 bilionów (226 000 mld) dolarów. Wg Banku Światowego, globalny produkt brutto wyniósł w tym samym roku prawie 85 bilionów (85 000 mld) dolarów.

Dług ma się znacznie lepiej niż gospodarka, ale od tysięcy lat wiadomo, że obrót pieniędzmi to najlepszy biznes.   

Spektakularnie wzrósł przez ostatnie kilkanaście lat dług publiczny państw najbardziej rozwiniętych. W 2007 r. stanowił 70 proc. ich łącznego PKB, a w 2020 wskaźnik wzrósł do 124 proc.

Większy dług oznacza ekspansję monetarną – przybywa pieniędzy bez pokrycia w towarach i usługach, bowiem globalny produkt brutto nie rośnie tak szybko, jak zadłużenie.

W ujęciu technicznym specyficzną formą długu jest tzw. luzowanie ilościowe (QE), czyli zwiększenie podaży pieniędzy (tzw. drukowanie) poprzez ogromne zakupy obligacji rządowych przez banki centralne.

Kosztowna gra z długiem

Zadłużając się na prawo i lewo, świat realizował najprostszą receptę na inflację.

Zadłużenie firm sektora niefinansowego, czyli wszystkich oprócz banków, funduszów i lichwiarzy, wyniosło na koniec 2021 r. prawie 88 bilionów dolarów i urosło przez ten rok o 6 bilionów. W skali globalnej łączne zadłużenie firm produkcyjnych i usługowych dorównuje wielkością rocznemu produktowi brutto świata.

Wielkiego zmartwienia z powodu długów jednak nie ma, ponieważ wobec inflacyjnego wzrostu cen maleje wielkość względna zadłużenia odnoszona do rosnących nominalnych przychodów i zysków. Odnosi się to oczywiście głównie do firm mocnych i okrzepłych, a większość stanowią niestety te z grupy „raz na wozie, raz pod wozem” i z nimi może być bardzo kiepsko.

Jednym z przywódców grupy ekonomistów dezawuujących liberalny nurt w ekonomii podkreślający m.in., że to co wisi w końcu spadnie, jest Paul Krugman. Ów noblista przyznał jednak ostatnio, że mylił się, wyśmiewając groźbę wybuchu inflacji w wyniku niesamowitej ekspansji monetarnej w ostatnich kilkunastu latach.

Jest dość prawdopodobne, że wielu prezesów i dyrektorów finansowych odrzucających poglądy Krugmana i jemu podobnych, w przewidywaniu wysokiej inflacji, zadłużało swoje firmy ponad realne potrzeby, uznając że w wyniku inflacji cena ich długów potanieje.

Inflacja, ile to kosztuje?

Jeśli jednak są jakieś biznesowe korzyści z inflacji, to nie są duże, bowiem pojawiają się równocześnie wyższe koszty.   

Jedynym cywilizowanym lekiem na inflację jest podnoszenie stóp procentowych, po to by pożyczanie stawało się droższe i żeby w efekcie wolniej przybywało pieniędzy w obrocie.

Konsekwencją wzrostu stóp procentowych jest poważny wzrost kosztów działania przedsiębiorstw. W skali globalnej pożyczki i kredyty droższe o 1 punkt procentowy to obecnie dodatkowy koszt do poniesienia przez firmy niefinansowe w wysokości ok. 880 mld dolarów rocznie. Im tych punktów procentowych więcej, tym koszt ten wyższy.

Na rozwiniętym Zachodzie stopy rosną znacznie wolniej niż w Polsce, która rozwinięta i rządzona jest „tak sobie”.

Każdy jeden dodatkowy punkt procentowy będzie kosztował polskie firmy ok. 4 mld zł rocznie

NBP podaje, że na koniec czerwca należności banków polskich z tytułu kredytów udzielonych przedsiębiorstwom niefinansowym wyniosły 375 mld zł. Od października 2021 r. do lipca 2022 r. podstawowa stopa (tzw. referencyjna) NBP wzrosła o 6 punktów procentowych, tj. z 0,5 proc. do 6,5 proc.

Jeśli założyć, że wzrost oprocentowania w bankach rośnie proporcjonalnie do wzrostu stopy referencyjnej NBP, to w pozycji „koszty finansowe” każdy jeden dodatkowy punkt procentowy będzie kosztował polskie firmy ok. 4 mld zł rocznie. Ponieważ przez niecały rok tych punktów procentowych przybyło aż sześć, to szacunkowe koszty obsługi zadłużenia polskich firm do zaksięgowania w skali roku wzrosły o co najmniej 24 mld zł.

GUS sprawozdaje, że w Polsce działa 47 000 przedsiębiorstw zatrudniających 10 i więcej osób. Ich łączny zysk brutto wyniósł 311 mld zł, a zysk netto uzyskany po odliczeniu podatków – 256,6 mld zł.

W publikacji pt. „Wyniki finansowe przedsiębiorstw niefinansowych 10-12 2021 r.” GUS oszczędnie operuje danymi bezwzględnymi, co jest wkurzające, ale można na szczęście doliczyć się, że ich koszty finansowe wyniosły w ubiegłym roku ok. 47 mld zł.

Wzrost kosztów finansowych w wyniku bardzo dużego wzrostu oprocentowania pożyczek i kredytów przełoży się bardzo negatywnie na rachunki zysków i strat polskich przedsiębiorstw w 2022 i następnych latach. Będzie jeszcze gorzej, gdy gospodarka wpadnie w kryzys, a wpaść może.

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.

Źródło: aleBank.pl