Redaktor naczelny NBS – wrzesień 2009 | Cena ryzyka
Przez wiele lat banki oceniały swoich klientów intuicyjnie. Nie wiedziały, ile rzeczywiście kosztuje ryzyko. Było to kredytowanie po omacku, które okazało się naiwnością, jeśli nie głupotą. Dzisiaj przy symptomach złej koniunktury portfele kredytowe są dywersyfikowane. Niektóre duże banki zmieniają strategię, chcą być zupełnie inne – oszczędnościowe! Kredyty – zwłaszcza hipoteczne – mają być tylko dodatkiem. Nie będzie powrotu do hipotek w walutach. Gotowe są zarabiać na kredytach gotówkowych, kartach i prowadzeniu kont. Poza tym mają się odchudzić (zwalniając część personelu) i lepiej wykorzystywać sieć oddziałów. Nie chodzi już o to, by sprzedawać jak najwięcej, ale by chronić depozyty i kontrolować ryzyko. Dlatego nie będzie też szybkich pożyczek bez zabezpieczenia, które miały być żyłą złota, a są głównie problemem.
Dekoniunktura zwiększa cenę ryzyka i spowoduje, że wielu klientów dużych banków nie zdobędzie finansowania. Dotyczy to nie tylko nowych kredytobiorców i starych, których zobowiązania są zagrożone, lecz także dobrych klientów, albowiem i ten segment powiększa rezerwy. Być może część z nich trafi do banków spółdzielczych…
Za sprawą NBP został zainicjowany „Pakt na Rzecz Akcji Kredytowej w Polsce”, którego elementem jest poszukiwanie konkretnych rozwiązań dla aktywowania kapitałów w sektorze bankowym. Niewątpliwie racjonalnym pomysłem (NBP i KZBS) było stworzenie możliwości obejmowania przez instytucje państwowe (Bank Gospodarstwa Krajowego) obligacji emitowanych przez banki spółdzielcze i zrzeszające oraz zaliczania pozyskanych z tego tytułu środków do ich funduszy własnych. Czy zwiększy to finansowanie firm przez spółdzielcze konsorcja kredytowe? Nie ma gwarancji, ale otwiera się szansa…
Banki spółdzielcze mają zdywersyfikowany portfel kredytów, wręcz akademicki, są w nim kredyty dla rolników, konsumpcyjne i dla małych firm. Będąc z reguły bankami depozytowymi, posiadają niestety ograniczone możliwości wysokomarżowego aktywowania swoich środków. Niższe ROA i ROE można tłumaczyć różną strukturą klientów i oddziałów, podobnie – wysoki wskaźnik kosztów do dochodów C/I. Nieproporcjonalnie niski w stosunku do sumy bilansowej jest w BS-ach zysk netto, który stanowi główne źródło funduszy własnych.
O wewnętrznym zróżnicowaniu sektora świadczy istnienie BS-ów z sumą bilansową powyżej 1 mld zł i małych wiejskich banków, które z trudem osiągają próg kapitałowy 1 mln euro. Zdarza się też, że na jednej ulicy w odległości 50 metrów działają dwa banki spółdzielcze, które ostro konkurują ze sobą opłatami w groszach za przelewy. Podobne praktyki w grupach zachodnich są nie do pomyślenia, funkcjonują tam obok siebie małe i duże banki, które według przemyślanego modelu w żaden sposób nie wchodzą sobie w drogę. U nas, mimo że coraz trudniej o zdobycie adekwatnego kapitału dla klientów, zrzeszenia rywalizują ze sobą, a konkurencja przenosi się na banki spółdzielcze i nikt nie myśli o integracji biznesów. Bogaty mamy kraj…