Dla banków UE przedsięwzięcia węglochłonne mniej ryzykowne od niskoemisyjnych?
Autorzy z Oksfordu przekopali się przez przepisy księgowe obowiązujące w bankach europejskich, natykając się na strukturalne przechyły w modelach finansowych służących ocenie i raportowaniu wielkości ryzyka finansowania danej inwestycji.
Z opublikowanej analizy wynika, że modele te „oceniają” inwestycje węglochłonne (carbon-intensive) jako mniej ryzykowne od tych „zieleńszych” (low-carbon).
Badanie przeprowadzono na próbie 59 banków z 14 państw Unii Europejskiej. W grupie tej nie było żadnego banku z Polski.
Średnia ocena ryzyka finansowania przez banki europejskie węglochłonnych sektorów gospodarki wynosi 1,8 proc., podczas gdy wskaźnik dla sektorów low- carbon – 3,4 proc. Ryzyko szacowane było jako wartość w euro, którą bank straci na każdej jednostce pożyczki.
Czytaj także: Bank Credit Agricole wprowadza do oferty kredyt ekologiczny FENG
Banki za wolno aktualizują dane z zielonych sektorów?
Oceny ryzyka prowadzone przez banki oddziałują bezpośrednio na ich zyskowność. Takie czy inne ich wyniki kształtują w bankach bodźce do wyróżniania jednych przedsięwzięć kosztem innych, bardziej ryzykownych.
W modelach bankowych zaszyte są historyczne informacje o wiarygodności kredytowej firm z najrozmaitszych sektorów. Istotna przyczyna prawdopodobnie niesłusznego przeszacowywania ryzyka finansowania m.in. OZE leżeć może zatem w zbyt rzadkim uaktualnianiu modeli oceny ryzyka, przez co brak w nich danych odzwierciedlających szybkie tempo spadku kosztów produkcji w sektorach low-carbon.
Osobna kwestia do rozważenia to ewentualne uwzględnienie scenariuszy klimatycznych w instrumentarium badania ryzyka przedsięwzięć węglochłonnych. Co za korzyść z większych zysków, skoro świat – i wraz z nim banki – zamiast cieszyć się życiem zmagał się będzie z upałami, potopami i całą resztą konsekwencji globalnego ocieplenia.
Znaczenie, nawet fundamentalne, mogą mieć również wymagania kapitałowe wobec banków w relacji do podejmowanego przez nie ryzyka.
Zasada jest prosta: większe ryzyko – wyższe kapitały jako ubezpieczenie banku i całego systemu bankowego, a ponieważ regulatorzy też posługują się „przebrzmiałymi” zapewne modelami ryzyka związanego z low-carbon, to wyprostowanie przechyłu na niekorzyść niskoemisyjnych źródeł energii staje się zadaniem o bardzo szerokim zakresie.
Czytaj także: Bank Pekao wspiera budowę biogazowni w Polsce
Zielone sektory w nieustannej zmianie – ryzyko dla banków
Dodam od siebie, że zawsze jest jakaś druga strona, także w tym zakresie. W ujęciu bieżącym, podstawowym dla rynków przesiąkniętych krótkowzrocznością znaną jako short-termism, obecne oceny ryzyka – np. OZE – mogą być jak najbardziej prawidłowe.
Technologie oparte na paliwach kopalnych są sprawdzone, koszty nie kryją tajemnic, niedobre niespodzianki są rzadkie.
W przypadku OZE mamy natomiast ciągłe przepychanki. Jeden z przykładów prosto z Polski to brak ostatecznego ustalenia wielkości stref ochronnych dla lokalizacji turbin wiatrowych.
Bardzo ryzykowne dla banków są kontrowersyjne dla sporej części społeczeństw projekty atomowe. Wbrew błędnym opiniom, główną przyczyną bardzo długiego cyklu inwestycyjnego i bardzo wysokich kosztów wznoszenia elektrowni atomowych nie są obawy dotyczące technologii i ich bezpieczeństwa, a koszty finansowe.
Rządy, w tym oczywiści polski, chciałyby żeby koszty pokrywał w jak największej części dostawca technologii i wykonawca w zamian za udziały w przedsięwzięciu lub koncesje cenowe. Resztę kosztów, z reguły bardzo dużą, miałyby pokryć kredyty bankowe.
Zarówno dostawca, jak i banki mają jednak wprost przeciwne zdanie. Mówią za zasłoną z grzecznych słów – chcesz atomu to zań płać.
W ostateczności dochodzi (lub nie) do kompromisu, na podstawie którego banki udzielają relatywnie bardzo drogich kredytów wieloletnich, a rząd udziela z wielką niechęcią bardzo kosztownych gwarancji.
Schemat ten również może być przyczyną wysokich ocen ryzyka finansowania inwestycji niskoemisyjnych.