Czy VISA i Mastercard będą miały dużego konkurenta w USA?

Czy VISA i Mastercard będą miały dużego konkurenta w USA?
AdobeStock,
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
W sferach finansowych Ameryki mały rejwach po informacji, że Capital One zamierza kupić za 35,3 mld dolarów firmę Discover Financial Services. Gdyby udało się przekonać do transakcji tamtejsze służby ochrony konkurencji, na rynku kart płatniczych zdominowanym przez Visa i Mastercard powstałby trzeci gigant, niezagrażający jednak dwóm pierwszym, pisze Jan Cipiur.

Visa nie straciła humoru na tę wiadomość, a nawet wprost przeciwnie. Wprawdzie karty wydaje w USA ponad 4 tysiące banków, to duopol Visa, Mastercard ma się znakomicie. Nowy podmiot, którego utworzenie nie jest zresztą przesądzone, nie zagroziłby liderom.

Doniesienia w sprawie Capital One i Discover skłaniają do rzucenia okiem na polski rynek kart płatniczych, który już raczej bardziej nie rozkwitnie. Młodzi przerzucili się hurmem na aplikacje płatnościowe i posługują się przy zapłacie smartfonami, a starsi, mniej podatni na nowinki, kolejnych kart sobie nie dobiorą.

„Nasycenie” kartami płatniczymi mamy dość wysokie. Wg wielkiego badania Banku Światowego z 2021 r. (The Global Findex Database), przynajmniej jedną ma 84 proc. mieszkańców Polski w wieku 15+. Co istotniejsze, są używane – przynajmniej raz „plastikiem” zapłaciło 81 proc. posiadaczy kart.

Zwraca uwagę olbrzymi skok wykonany w Polsce w ciągu poprzednich 10 lat – w 2011 r. karty płatnicze miało bowiem jedynie 43 proc. mieszkańców kraju.

Doświadczenie uczy jednak, że im „skoczek” starszy, tym trudniej przychodzi mu pobijanie własnych rekordów i osiągnięć. W kontekście ocen rozwoju rynku kart w Polsce, sportowa paralela wydaje się zaś uprawiona.

W Polsce karty kredytowe relatywnie mało popularne

Liderami w kategorii „posiadanie” oraz „stosowanie” kart płatniczych są rzecz jasna społeczeństwa najbogatszych państw świata. W takich jak Norwegia, Holandia, Nowa Zelandia do 100 procent „ukartowienia” brakuje jednego, dwóch punktów procentowych.

W maju ’23 wiodący obserwator tego rynku – firma Nilson Report z Kalifornii obwieściła, że wartość globalnych zakupów opłaconych z użyciem wszelkich kart płatniczych przekroczyła w 2022 roku po raz pierwszy 40 bilionów (40 000 mld) dolarów. Wielkość budzi respekt, nawet jeśli do pokonania kolejnego progu wartości przyczynił się wybuch inflacji.

Trzeba jednak zwrócić uwagę, że słowo „zakupy” jest w dużej części nieuprawnione. Karty służą również, a niektórym posiadaczom – przede wszystkim, do wypłat gotówki.

NBP podał (Informacja o kartach płatniczych III kwartał 2023 r., styczeń ’24), że w 2022 r. wszystkie transakcje wykonane kartami płatniczymi w Polsce miały wartość 1,1 biliona (1 100 mld zł). W III kwartale 2023 r. tzw. transakcje gotówkowe (wypłaty z bankomatów i z kas banków oraz cash back w sklepach) stanowiły 42,5 proc. Dla przeciwników wypychania z użycia gotówki, a więc i dla mnie, to dobra informacja.

Karty używane są w Polsce dość intensywnie. W III kwartale ’23 na jedną przypadało średnio niemal 60 transakcji o przeciętnej wartości jednostkowej bez mała 120 zł, przy czym średnia wartość transakcji bezgotówkowej wynosiła w tym samym okresie 72 zł.

Transakcje gotówkowe są znacznie większe, przeciętna wypłata z bankomatu ma wartość 800 zł

Charakterystyczną cechą polskiego rynku jest bardzo mała popularność kart kredytowych, dzięki którym, można opóźnić za opłatą rozliczenie przez bank dokonywanych transakcji.

Zasada płacę teraz, ale rachunkiem wraz z opłatą na rzecz wystawcy karty (i jego partnerów) obciążony będę później, była zresztą warunkiem koniecznym wdrożenia niemal 75 lat temu tej rewolucyjnej  innowacji finansowej.

Rynek czeka na głos organu ochrony konkurencji

W połowie ubiegłego wieku informacje finansowe musiały być fizycznie transportowane z miejsc dokonania transakcji do miejsca (banku), gdzie dokonywano uznań i obciążeń stron. Trwało to dniami, a nawet tygodniami, a czas to pieniądz, więc użytkownik karty musiał zapłacić za udzielony mu kredyt.

Dopiero rewolucja telekomunikacyjna i informatyczna umożliwiła rozliczanie kart w sekundy i wielkie obniżenie kosztów ich użytkowania. To zatem z przyzwyczajenia ciągle mówimy karta kredytowa, choć częściej używamy debetowych z pokryciem gotówkowym na podpiętych do nich rachunkach.

Pierwsza karta „pełną gębą” była wynalazkiem Franka McNamary, który nie mógł zapłacić w nowojorskiej restauracji za kolację, ponieważ nie wziął ze sobą portfela. Zainspirowany swym gapiostwem, w 1951 r. uruchomił biznes kartowy pn. Diners Club, więc jego początki zawdzięczamy jedzeniu poza domem.

Sukces Diners był błyskawiczny, więc wkrótce pojawili się naśladowcy. Był wśród nich BankAmericard, który w 1958 r. zaczął wydawać pierwsze karty konsumenckie i pierwszy zaoferował posiadaczom swoich kart stale odnawialny kredyt.

Udział kart kredytowych w całym wachlarzu kart wynosi w Polsce zaledwie 11 proc. Wszystkich aktualnych kart kredytowych jest obecnie 4,9 milionów, a wartość kredytów zaciągniętych w rachunkach kart kredytowych wyniosła na koniec września ’23 zaledwie 13,8 mld zł o daje średnio 2 800 zł na kartę.

Awersja Polaków do kart kredytowych jest w dużej mierze obiektywna – jako społeczeństwo na dorobku nie lubimy przepłacać za dostęp do pieniędzy. Samo wydanie karty kredytowej może przecież kosztować kilkaset złotych, a gdy ktoś jest roztrzepany i nie wyzeruje w umówionym terminie swego ujemnego salda ten zapłaci frycowe w postaci wysokich odsetek od długu.

W tych okolicznościach uprawniona wydaje się hipoteza, że większość posiadaczy kart kredytowych ma je w Polsce na wypadek konieczności dokonania niezaplanowanego dużego zakupu za kilka tysięcy złotych i więcej, ponieważ kupują przez Internet za granicą, gdzie nikt nie zaakceptuje karty debetowej, wypożyczają samochody na wakacjach poza krajem itd.

Kredyt na polskiej karcie jest tani tylko dla tych, którzy go nie zaciągają, bowiem jego oprocentowanie w ujęciu RRSO wynosi od ok. 20 proc. do nawet ponad 30 proc.

Na tle amerykańskich, rodzimi wystawcy kart kredytowych nie są więc wcale potulni, o czym świadczą dane Consumer Financial Protection Bureau (CFPB). Biuro zestawiło wielkości oprocentowania kart kredytowych w USA w podziale na banki duże z grupy 25 największych w Stanach) i małe oraz w rozbiciu na klientów ze względu na ich rating (słaby, dobry, znakomity).

Najwyżej oprocentowane są debety na kartach kredytowych dużych banków dla klientów ze słabą oceną – średnie wynosi 28,5 proc. Najtańszy jest debet dla świetnie sytuowanych klientów korzystających z usług mniejszych banków – średnio 15,2 proc.

Aż 15 banków uwzględnionych przez CFPB obciążało posiadaczy kart kredytowych odsetkami w wysokości ponad 30 proc. Wytłumaczenie jest jedno – duża koncentracja tego biznesu, a więc brak odczuwalnej presji ze strony konkurencji.

Planowana fuzja Capital One i Discover tego nie zmieni. Obie firmy są w pierwszej dziesiątce największych biznesów kartowych USA, a ich obecni najlepsi klienci już płacą za kredyt z karty więcej niż słabo zarabiające osoby z kartami od małych banków.

Po takiej transakcji, z udziałem 19 proc., nowa firma stałaby się największym wystawcą kart kredytowych w USA, wyprzedzając obecnego lidera JPMorgan (16 proc.)

Nie mój i nie nasz to interes, ale ciekawe, czy tamtejszy organ ochrony konkurencji da się, czy nie da zrobić z siebie „miękiszona”, jakim okazał się nasz UOKiK przy transakcji Orlen – Lotos i PGNiG na okrasę.

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.
Źródło: BANK.pl