Czy list zastawny to dobra alternatywa dla lokaty?
Na tym tle pierwszy detaliczny list zastawny PKO Banku Hipotecznego stał się dobrą okazją, by zadać pytanie, czy ten instrument może wyjść poza niszę i stać się szeroko dostępnym produktem oszczędnościowo-inwestycyjnym dla klientów indywidualnych.
Dyskutowali o tym: Agnieszka Wachnicka, wiceprezeska Związku Banków Polskich; Jacek Bartkiewicz, przewodniczący Stowarzyszenia Powierników przy Bankach Hipotecznych; Michał Kobza, członek zarządu Giełdy Papierów Wartościowych; Piotr Petelewicz, prezes mBanku Hipotecznego oraz mec. Paweł Wajda, ekspert inicjatywy „SprawdzaMY”.
Polacy oszczędzają „na wszelki wypadek”, nie na cele długoterminowe
Punktem wyjścia do rozmowy o liście zastawnym jako produkcie dla konsumenta była kondycja długoterminowych oszczędności Polaków.
– Wyglądamy podobnie jak rynek listów zastawnych: rośniemy, ale bardzo powoli – oceniła Agnieszka Wachnicka.
Poziom oszczędności gospodarstw domowych wprawdzie systematycznie się zwiększa, ale ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Badania cytowane przez przedstawicielkę ZBP pokazują, że około połowa Polaków jest w stanie przeżyć z odłożonych środków nie dłużej niż trzy miesiące, a tylko kilkanaście procent – dłużej niż pół roku.
Struktura oszczędności pozostaje krótkoterminowa: znaczną część środków stanowią depozyty bieżące i krótkookresowe, utrzymywane przede wszystkim „na wszelki wypadek” i „na już”, z naciskiem na pełną płynność, a nie na ochronę realnej wartości kapitału w długim horyzoncie.
Pandemia i wysoka inflacja wymusiły pewne przesunięcia – część klientów zaczęła szukać alternatywy w obligacjach skarbowych. Agnieszka Wachnicka uznała to za dobrą wiadomość także dla rynku listów zastawnych: społeczeństwo krok po kroku oswaja się z dłuższym horyzontem inwestycyjnym i z instrumentami dłużnymi innymi niż klasyczny depozyt.
W tym kontekście wiceprezeska ZBP nawiązała do koncepcji OKI, o której wcześniej mówił minister finansów: limitu oszczędności zwolnionych z podatku Belki, w którym część kwoty mogłyby stanowić depozyty i obligacje skarbowe, a nadwyżka – inne instrumenty.
– To świetny pomysł dla rynku listów zastawnych, bo „wolny bufor” zwolnionych z podatku środków można byłoby zapełnić właśnie listami – podkreśliła, wskazując, że potencjał do stopniowej zmiany struktury oszczędności już się materializuje, czemu sprzyja m.in. sukces pierwszej emisji detalicznej – podkreśliła.
Detaliczny list zastawny: płynność zamiast „zamrożenia środków”
Jednym z kluczowych argumentów sceptyków wobec listów zastawnych dla klientów detalicznych były obawy o płynność. Moderatorka Katarzyna Kurkowska-Szczechowicz zapytała więc Michała Kobzę, jak z perspektywy GPW wygląda obrót pierwszą serią listów PKO Banku Hipotecznego notowanych na giełdzie.
Przedstawiciel GPW zaczął od doprecyzowania, czym w praktyce różni się list „detaliczny” od emisji kierowanych do inwestorów instytucjonalnych. Po pierwsze, to niska wartość nominalna pojedynczego papieru – rzędu 1000 zł – podczas gdy w emisjach instytucjonalnych nominał sięga 100–500 tys. zł, co de facto uniemożliwia aktywny obrót i czyni rynek bardzo płytkim.
Po drugie, w arkuszu zleceń detalicznego listu zastawnego obecny jest animator rynku, który przez zdecydowaną większość sesji utrzymuje oferty kupna i sprzedaży.
Czytaj także: Listy zastawne a stabilne finansowanie mieszkalnictwa i rozwój rynku kapitałowego
– Średni spread na obecnej serii PKO Banku Hipotecznego wynosi ok. 17 punktów bazowych. To koszt wyjścia z inwestycji rzędu 0,17% – mówił Michał Kobza, podkreślając, że jak na rynek instrumentu dłużnego o charakterze oszczędnościowym jest to poziom bardzo akceptowalny.
W pierwszych trzech tygodniach notowań obrót przekroczył 5 mln zł, przy emisji o wartości 1,1 mld zł. Co więcej, choć dystrybucja pierwotna odbyła się w sieci PKO, w obrocie wtórnym aktywnych było łącznie 12 biur maklerskich – w tym 11 spoza grupy.
– To pokazuje, że jeśli dobrze skonstruujemy produkt i zapewnimy notowania na giełdzie, list przestaje być „produktem jednego banku”, a staje się instrumentem obecnym w szerokim obiegu – podsumował członek zarządu GPW.
Jego zdaniem warto, by kolejne emisje detaliczne miały charakter szerszych ofert publicznych. Giełda traktuje listy zastawne jako ważny element budowy „mostu” między bezproduktywnie leżącą gotówką a inwestycjami, które chronią wartość majątku gospodarstw domowych w warunkach inflacji i zmienności rynków.
Moderatorka skomentowała, że dane z rynku pozwalają „odczarować” mit braku płynności listów zastawnych w Polsce.
– Liczę, że sceptycy dadzą się przekonać, iż także ten aspekt jesteśmy w stanie jako rynek opanować – podkreśliła Katarzyna Kurkowska-Szczechowicz.
List zastawny w centrum polityki mieszkaniowej i wzrostu gospodarczego
Kolejny wątek dotyczył roli listów zastawnych w finansowaniu budownictwa mieszkaniowego i szerzej – w polityce gospodarczej państwa. Katarzyna Kurkowska-Szczechowicz przypomniała szacunki, zgodnie z którymi każda złotówka zainwestowana w sektor budowlany przekłada się na 2–3 zł w całej gospodarce. Mimo to Polska wciąż boryka się z deficytem szacowanym na ok. milion brakujących mieszkań i problemem przeludnionych lokali.
Jacek Bartkiewicz, przewodniczący Stowarzyszenia Powierników przy Bankach Hipotecznych, ocenił że listy zastawne mogą stać się jednym z kluczowych instrumentów przyspieszających rozwój rynku mieszkaniowego, ale wymagają osadzenia w spójnym modelu.
– Od dwudziestu lat wahamy się od jednego skrajnego rozwiązania do drugiego: dopłaty do kredytów, które windują ceny mieszkań, potem koncepcje budownictwa czynszowego, które z kolei generują problem zaległości płatniczych – wskazywał.
Jego zdaniem w debacie publicznej wciąż brakuje zrozumienia prostego mechanizmu: im tańsze źródła finansowania kredytu hipotecznego (w tym dzięki listom zastawnym), tym niższy koszt pieniądza dla kredytobiorcy i w efekcie niższa cena metra kwadratowego.
Jednocześnie Polacy pozostają społeczeństwem silnie przywiązanym do własności – z powodów historycznych i kulturowych. To dodatkowy argument, by oprzeć długoterminowy model polityki mieszkaniowej na kredycie i własnym mieszkaniu, a nie na krótkotrwałych programach subsydiujących czynsze.
Jacek Bartkiewicz nawiązał także do doświadczeń duńskich, gdzie wcześniejsza spłata kredytu odbywa się poprzez wykup listów zastawnych o odpowiednim tenorze, co stabilizuje cały system i ogranicza koszty przedpłat.
Postulował wzmocnienie krajowych rozwiązań pozwalających na zabezpieczanie ryzyka stopy procentowej w Polsce, zamiast przenoszenia tych transakcji na rynki zagraniczne. Bez uporządkowania kwestii przedpłat i odpowiedniego otoczenia prawnego trudno będzie zbudować trwały model finansowania budownictwa oparty na listach zastawnych.
Deregulacja, inicjatywa „SprawdzaMY” i rola państwa
Część debaty poświęcono ramom regulacyjnym. Moderatorka poprosiła mec. Pawła Wajdę o podsumowanie bieżącego statusu postulatów zgłoszonych przez środowisko banków hipotecznych w ramach rządowej inicjatywy deregulacyjnej „SprawdzaMY”.
– Miałem nadzieję, że będę mógł opowiedzieć o „cudzie nad Wisłą”, czyli przyjęciu naszych postulatów na ścieżkę legislacyjną, ale na razie mamy status żółty – relacjonował Paweł Wajda.
Oznacza to, że zgłoszone propozycje – dotyczące m.in. zasad emisji, wykorzystania listów zastawnych w polityce mieszkaniowej czy wyłączenia ich z podatku bankowego – nie zostały ani jednoznacznie odrzucone, ani skierowane do realizacji.
Z perspektywy statystyki środowisko banków hipotecznych wypadło jednak bardzo dobrze: ok. 2% wszystkich zgłoszonych postulatów deregulacyjnych pochodzi właśnie stąd, co – wobec wciąż skromnego udziału listów zastawnych w gospodarce – można uznać za wynik imponujący.
Ostateczną decyzję co do dalszych losów propozycji rząd ma podjąć w najbliższym czasie, co – jak zaznaczył Paweł Wajda – wymaga „trzymania kciuków”, by światełko okazało się zielone, a nie czerwone.
Mecenas zwrócił uwagę, że zmiany potrzebne są nie tylko na poziomie ustawowym (np. podatku bankowego czy możliwości lokowania przez BFG środków w listy zastawne), ale także w obszarze wizerunku i świadomości.
– List zastawny jest w gruncie rzeczy substytutem obligacji skarbowej, ale ma zdecydowanie gorszy PR – mówił, przypominając, że sama nazwa instrumentu bywa myląca dla klientów i kojarzy się z zastawem rejestrowym, co nie ma z nim nic wspólnego.
Do wątków regulacyjnych nawiązała również Agnieszka Wachnicka, opisując relacje sektora z Ministerstwem Finansów. Z jednej strony po stronie resortu widać otwartość na część postulatów – zwłaszcza tych, które zwiększają pojemność i płynność rynku, a nie uderzają bezpośrednio w dochody budżetu.
Z drugiej – wysoki deficyt i potrzeba intensywnej sprzedaży długu publicznego powodują obawy, że listy zastawne staną się konkurencją dla obligacji skarbowych. W takim otoczeniu trudno liczyć na szybkie wyłączenie listów z podatku bankowego.
Dodatkową barierą są ograniczone zasoby kadrowe administracji – najpierw obciążonej zadaniami związanymi z prezydencją, a później obsługą dziesiątek drobnych projektów zgłoszonych w „SprawdzaMY”.
Agnieszka Wachnicka zwróciła też uwagę, że w proces muszą być włączeni inni interesariusze: NBP, BFG i nadzór. Z pozytywnych sygnałów wskazała rosnącą gotowość KNF do wspierania postulatów rynku listów zastawnych, co może przełożyć się na większą determinację Ministerstwa Finansów w pracach nad konkretną nowelizacją.
Wąskie gardła banków hipotecznych: płynność, podatek bankowy, prepayment i reforma wskaźników
Perspektywę banków hipotecznych na bieżące wyzwania przedstawił Piotr Petelewicz. Podkreślił, że sukces emisji detalicznej PKO Banku Hipotecznego był bacznie obserwowany przez cały sektor – i może stać się inspiracją dla innych instytucji.
W strategii Grupy mBank listy zastawne mają odgrywać coraz większą rolę; zaplanowane jest uplasowanie kilku miliardów złotych w kolejnych latach.
– Przy obecnej głębokości rynku będzie to poważne wyzwanie, dlatego musimy równolegle rozwijać segment inwestorów instytucjonalnych i detalicznych – mówił prezes mBanku Hipotecznego. Wskazał przy tym na kluczowy problem: ograniczoną płynność rynku wtórnego wśród inwestorów instytucjonalnych, która hamuje popyt.
Stąd postulat wyłączenia listów zastawnych nabywanych przez banki z podatku od aktywów. Taka zmiana pozwoliłaby nie tylko zwiększyć atrakcyjność listów względem obligacji skarbowych, ale też aktywizować banki na rynku wtórnym.
Piotr Petelewicz zwrócił również uwagę na znaczenie większego zaangażowania banku centralnego – przykłady niektórych krajów europejskich, w tym działań EBC, pokazują, że aktywna rola banku centralnego w skupie listów zastawnych istotnie sprzyja rozwojowi rynku.
Kolejnym wyzwaniem są przedpłaty kredytów o stałej stopie procentowej, które stały się dominującym produktem na rynku mieszkaniowym. W otoczeniu spadających stóp naturalna jest fala wcześniejszych spłat i refinansowań.
– Przy braku klarownych, stabilnych zasad rekompensaty za wcześniejszą spłatę bardzo trudno bankom hipotecznym zbudować bezpieczny model biznesowy oparty na stałej stopie – podkreślił Piotr Petelewicz.
Banki hipoteczne, w przeciwieństwie do dużych grup uniwersalnych, nie generują zysków pozwalających bezboleśnie absorbować koszty rozliczania transakcji zabezpieczających.
Na to wszystko nakłada się reforma wskaźników referencyjnych dla złotego, w ramach której dotychczasowa stawka WIBOR zostanie zastąpiona nową stopą. W pierwszej fazie rynek nie będzie dysponował w pełni rozwiniętym zestawem instrumentów pochodnych opartych na nowym wskaźniku, co dodatkowo utrudnia zarządzanie ryzykiem stopy procentowej w bankach hipotecznych.
Jak zbudować „koalicję listu zastawnego”?
W krótkiej wymianie zdań padła uwaga, że włączenie listów zastawnych do operacji banku centralnego nie wymaga zmiany ustaw, a jedynie odpowiednich decyzji i kalibracji regulacyjnej – przy czym w odniesieniu do BFG konieczne byłyby już działania legislacyjne.
Do tego wątku wrócił Jacek Bartkiewicz, kreśląc praktyczną drogę budowy „koalicji” wokół listu zastawnego. Z jego doświadczeń wynika, że zamiast od razu wchodzić z kompleksowym projektem ustawy do Sejmu – gdzie w warunkach „rozedrganej” sceny politycznej łatwo o nieprzewidywalne poprawki i lobbing – lepiej wypracować spójne stanowisko w gronie kluczowych instytucji: Ministerstwa Finansów, NBP, KNF i BFG.
– Jeśli te cztery podmioty się porozumieją i rekomendują konkretne rozwiązania, minister finansów zyskuje silne oparcie. A jeśli ich nie wdroży, będzie musiał wytłumaczyć się z tego w razie ewentualnego kryzysu – argumentował.
Jacek Bartkiewicz wspomniał też o rozmowach z Rzecznikiem Finansowym. Jego zdaniem część środków przeznaczonych na edukację finansową warto skierować na promocję bezpiecznych instrumentów długoterminowych, takich jak list zastawny.
Rozważano nawet zmianę nazwy instrumentu na „obligację hipoteczną”, ale z uwagi na skojarzenia z kryzysem 2008 roku oraz długą, ponad dwustuletnią tradycję obecnej nazwy, ostatecznie z pomysłu zrezygnowano. – Zamiast zmieniać nazwę, poprawmy jej PR – podsumował.
Edukacja i PR: rola giełdy i instytucji rynku
Ostatni fragment dyskusji poświęcono właśnie edukacji i komunikacji. Michał Kobza zauważył, że z punktu widzenia profilu ryzyka listy zastawne są znacznie bardziej naturalnym aktywem dla banku centralnego niż wiele innych rozwiązań, o których dziś dyskutują banki centralne w Europie.
GPW – obok działalności komercyjnej – realizuje szeroki mandat edukacyjny. Poprzez fundację giełdową i programy takie jak Szkolna Internetowa Gra Giełdowa dociera co roku do dziesiątek tysięcy uczniów i studentów, a liczba uczestników szkoleń i projektów edukacyjnych przekracza 100 tys. rocznie.
– Wyposażamy młodych ludzi w kompetencje inwestycyjne i wiedzę o tym, jak budować majątek. To zaprocentuje, choć wymaga czasu – podkreślił Michał Kobza.
Listy zastawne mają zostać włączone do tego ekosystemu edukacyjnego jako jeden z elementów oferty rynku kapitałowego: instrument relatywnie prosty, powiązany z realną gospodarką i mieszkaniami, a przy tym bezpieczny regulacyjnie.
GPW deklaruje gotowość do współpracy z wszystkimi bankami hipotecznymi w obszarze promocji i edukacji wokół nowych emisji, w tym detalicznych.
