Czy gig economy otwiera nową erę na rynku pracy?

Czy gig economy otwiera nową erę na rynku pracy?
Fot. stock.adobe.com/ronstik
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Jeszcze kilka lat temu gig economy można było postrzegać jako branżową ciekawostkę, dziś jest to już mocno rozwijający się trend, który może zrewolucjonizować cały rynek pracy. Zmiany społeczne i demograficzne, a także rozwój technologii i nowe podejście do zatrudnienia pokolenia Z - to wszystko wpływa na to, że gig economy to coraz popularniejsza forma zatrudnienia. Pracodawcy muszą więc przygotować się na to, że szczególnie młodzi pracownicy mają zupełnie inne preferencje i nie marzą już wyłącznie o pracy etatowej.
#GigEconomy: rewolucja na #rynekpracy czy forma zmuszania pracowników do pracy na #zlecenie?

Pod koniec ubiegłego roku ogromne emocje wzbudzała premiera serialu “Wiedźmin” – wyprodukowanej przez Netflix ekranizacji prozy Andrzeja Sapkowskiego. Jej głównym bohaterem jest wiedźmin Geralt, wynajmowany do ochrony okolicznych mieszkańców przed strzygami, wilkołakami i innymi stworami. Na pierwszy rzut oka trudno jego historię powiązać z rynkiem pracy, ale jeśli pozbawimy ją typowych dla opowieści fantasy dekoracji, otrzymamy postać preferującą mobilny styl życia, przemieszczającą się z miasta do miasta w poszukiwaniu kolejnych zleceń. Zupełnie przypadkiem bohater bijącego rekordy popularności serialu wpisał się w coraz bardziej popularny trend na rynku pracy, czyli gig economy.

Termin ten oznacza sytuację, w której pracownik nie świadczy usług w modelu etatowym, ale funkcjonuje na rynku pracy przyjmując zlecenia i realizując konkretne projekty. To relatywnie nowe zjawisko, rozwijające się w od początku XXI wieku, wraz z nowymi technologiami. Coraz łatwiejszy dostęp do internetu umożliwił wykonywanie pracy zdalnie, dał nowe narzędzia do kontaktu pracodawcy z pracownikiem i stworzył przestrzeń wymiany usług czy treści. Tak zrodziło się również pojęcie crowdsourcingu, czyli pozyskiwanie pomysłów, usług i innych zasobów od szerokiego grona użytkowników internetu, zwykle za pośrednictwem platform, takich jak np. Uber czy Airbnb.

Giggers z przymusu?

Raport Instytutu Gallupa z sierpnia 2018 wykazał, że tzw. giggersi już teraz stanowią w USA 34 proc. wszystkich pracowników, a 64 proc. z nich uważa to za optymalny dla siebie model pracy[1]. Trend ciągle rośnie i w 2020 roku niezależni pracownicy mogą stanowić już połowę rynku[2]. Również w Polsce praca projektowa lub na kontrakcie zyskuje na popularności, zwłaszcza w warunkach rynku pracownika i zmniejszonej podaży zasobów.

– Zjawisko gig economy często kojarzone jest z osobami zmuszonymi do takiego modelu przez brak stałego zatrudnienia. To jednak tylko część prawdy. Jako giggersi funkcjonują również wzięci specjaliści IT, branża finansowa czy szukający ciekawych wyzwań przedstawiciele zawodów kreatywnych m.in. graficy i twórcy. Z badań Cardiff University wynika, że wolni strzelcy wykazują wyższy poziom satysfakcji zawodowej i nie planują powrotu do pracy etatowej[3], z kolei analiza Rowe Price Group wykazała, że giggersi bardziej świadomie zarządzają swoimi finansami – mówi Natalia Bogdan, prezes Agencji Pracy Jobhouse.

Młode pokolenie giggersów

Rozwojowi gig economy sprzyja również wejście na rynek młodego pokolenia. Przedstawiciele “generacji Z” mniej przywiązują się do miejsc pracy, preferują elastyczne formy zatrudnienia i częściej prowadzą mobilny tryb życia, a dzięki komunikacji internetowej wiele zadań mogą wykonywać z dowolnego miejsca na świecie. Podejmowanie zleceń pozwala godzić studia z pracą, stwarza też możliwości dla osób mających problem z powrotem na rynek pracy jak np. matkom wychowującym dzieci czy niepełnosprawnym, dla których dojazdy do pracy są uciążliwie.

– Z perspektywy pracownika taki sposób działania ma wymierne korzyści, ale też wady. Do tych pierwszych zaliczyć trzeba większą elastyczność, swobodę działania i możliwość wyboru zleceń z rynkowej oferty. Istotna jest również dywersyfikacja źródeł zarobków oraz brak uzależnienia od jednego pracodawcy i losów konkretnej firmy, z którą związani są pracownicy etatowi. Po stronie wad trzeba zwrócić uwagę na możliwy brak stałych zleceń, a co za tym idzie brak płynności finansowej. Giggerzy tracą też przywileje związane z pracą na etacie, jak m.in urlopy i płatne zwolnienia lekarskie. Muszą też samodzielnie opłacać składki ubezpieczeniowe i gromadzić oszczędności – Natalia Bogdan.

Plusy współpracy z takimi pracownikami widzą też firmy. Mogą korzystać z usług talentów z całego świata, nie ponosząc kosztów przygotowania stanowisk pracy czy opłaty składek ubezpieczeniowych. W kolejnych latach trend gig economy może jeszcze mocniej zaznaczyć obecność na rynku pracy, wpływając na organizację powierzchni biurowej (przestrzenie coworingowe), a nawet determinować struktury zespołów. Możemy się również spodziewać powstania kolejnych platform crowdsourcingowych, łączących pracodawców ze zleceniobioracami.

Źródło: PRAgency