Cła jak brzytwa, lepiej ich nie tykać

Cła jak brzytwa, lepiej ich nie tykać
Fot. stock.adobe.com / Iryna
Tyle słów o zmierzchu potęgi Ameryki padało przez ostatnie dekady, a tu cały świat poza Chinami zgadza się potulnie na wydumane przez prezydenta Trumpa wyższe cła nakładane na towary sprowadzane do USA z niemal 100 państw.

Jest zmierzch USA, czy Ameryka nie zmierzcha, „oto jest pytanie”. Zadawane będzie jeszcze mnóstwo razy, pozostając długo jeszcze bez pełnej odpowiedzi. Jak to, które pada z ust duńskiego księcia.

Świat ukorzył się przed sprytnym „dziaduniem” z Białego Domu, który rozpoczął ofensywę celną od wizji apokalipsy, a kończy wymuszaniem układów, które na tle wcześniejszych gróźb wydają się ofiarom nawet całkiem znośne.

Cła Donalda Trumpa – kto na podium?

Po 1 sierpnia 2025 roku, który ma przejść do historii jako „wielki dzień” prezydenta Trumpa, najgorzej ma Brazylia. Cło na jej towary wynosi 50 proc. Drugie miejsce przypadło Laosowi wspólnie z Myanmar (d. Birmą) – 40 proc., trzecie niespodziewanie Szwajcarii (39 proc), czwarte zajmują ex equo Kanada i Serbia (35 proc.).

Europa unijna potraktowana została na równi z Japonią i Koreą Południową po ojcowsku – surowo, ale z baczeniem na ważne stale więzi. Wszystkie dostały od patrona po 15 procent.

Nieznane są ostateczne taryfy, które obejmą najważniejszych partnerów handlowych, czyli sąsiadów USA z północy i południa. Kanada stęka na razie pod jarzmem 35 proc., Meksyk ma sporo lepiej, bo 25 proc. – to sporo mniej niż 35 proc.

Najłagodniejszymi warunkami cieszą się w Europie Albania i Kosowo (po 10 proc.). Przypadki Bośni i Hercegowiny (30 proc.) oraz wspomnianej już Serbii (35 proc.) świadczą, że nie o biedę chodziło Amerykanom na Bałkanach, a o kwestie polityczne.

Tak zresztą, jak wszędzie indziej, na czele z Brazylią (obrona b. prezydenta Bolsonaro) i Kanadą (m.in. zapowiedź uznania państwa palestyńskiego).

Czytaj także: Cła USA-UE: uzgodniono stawkę w wysokości 15 proc. dla większości unijnego eksportu

Cła – sen o potędze gospodarczej USA?

Jeśli jednak zostawić na boku tezę o pokazie siły przeprowadzonym w momencie wielkich obaw o pokój światowy, czeka na poruszenie kwestia pozapolitycznych i pozamocarstwowych motywów Donalda Trumpa.

MAGA oznaczać ma także puszczanie dymu z wygaszonych przed laty tysięcy amerykańskich kominów fabrycznych. Prezydent chce wielkiej reindustrializacji Stanów Zjednoczonych, furkotu i hurkotu maszyn, kotłów, dźwigów na podobieństwo lat II wojny i paru dekad po niej.

Cła podnoszące ceny towarów z importu mają zmniejszyć konkurencję z zagranicy i umożliwić tym samym powrót do czasów przemysłowego harmidru, postawić w Ameryce hałas fabryczny na równi z migotaniem monitorów i pomrukiem serwerów.

Zamysł jest bardziej niż problematyczny. Potęga gospodarcza Ameryki ma wiele źródeł i wbrew opinii podzielanej przez wielu, nie był nim protekcjonizm uprawiany w historii USA sporo razy.

Kto namłócił się już cepem, szedł na czeladnika do warsztatu, stamtąd do fabryki, a z niej do biura. Odwrotną drogą idzie garstka i czyni to wyłącznie z przykrej konieczności. Ameryka chwytać znowu za cepy nie musi i nie powinna.

Zgodnie z rytmem postępu, samochody oddała pół wieku temu Japonii, potem Korei, teraz Chinom. Dla siebie zostawiła wielkie półciężarówki, Corvetty i Mustangi. Być może uda się jej zachować Tesle.

Stało się tak, ponieważ o sile i sukcesie decydują dziś głowy, nie mięśnie, a w kategoriach finansowych – stopy zwrotu kapitału, które maleją wraz z umasowieniem produkcji. Np. w silikonowych waflach (wafers) przoduje zatem teraz Japonia, najszybsze chipy to domena tajwańska.

Amerykanie wzmocnieni niebywale głowami nie od parady z imigracji skupili się słusznie na wyrąbywaniu przełomów, jakim zdaje się być dzisiaj np. AI, tj. sztuczna inteligencja. Każdy przełom to jak olbrzymie złoże złota, czego już wiele razy doświadczyli.

Czytaj także: Jak wojny celne mogą wpłynąć na funkcjonowanie gospodarki i rynków finansowych? – komentarze

Cła – nielogiczne, wbrew prawom rynków finansowych

Pożądana przez Donalda Trumpa rekonkwista przemysłowa to pomysł bez rąk i nóg. USA nie mają szans na odebranie Japonii ich wafli, Tajwanowi jego chipów, Chinom ich ziem rzadkich, a Holendrom firmy ASML do ich produkcji, choć z tym ostatnim byłoby najłatwiej.

Silne i partnerskie alianse zagraniczne to we współczesnych warunkach najlepsza gwarancja prosperity i bezpieczeństwa, więc w interesie Ameryki leży ich hołubienie, a wojna celna to niemądre wystawianie ich na szwank.

Cła w długim czasie nie zadziałają po myśli niedorzecznych w powyższym świetle planów Donalda Trumpa i jego nieoświeconej kamaryli. Prezydent ma przeciwko sobie logikę i prawa rynków finansowych, które kierują się głównie i niestety bieżącymi wynikami i danymi.

Niespodziewanie wyższe ceny na to – czy tamto – mogą prowadzić do spadku popytu, a w konsekwencji do spadku przychodów i zysków. To widzieć powinien we własnym interesie każdy eksporter sprzedający w Ameryce, kraju najbardziej wyczulonym w świecie na fochy i anse rynków finansowych.

W ostatnich dniach o takich właśnie skutkach powiadomił koncern General Motors, który dla utrzymania cen samochodów w ryzach wziął koszt podwyższonych ceł na siebie i przypłacił to obniżeniem o 1 mld dolarów swoich kwartalnych zysków.

Jeśli wytrzymasz presję, zdusisz swoje obawy i przerzucisz ciężar ceł na importera z USA, masz szanse na cłach nie stracić, zwłaszcza jeśli poczekasz aż wyczerpią się zapasy odbiorców amerykańskich, gromadzone w ciągu miesięcy, jakie upłynęły od zapowiedzi podniesienia taryf celnych.

Potulność całego świata poza Pekinem i Moskwą wobec największej ciągle potęgi globalnej, rządzonej przez swarliwego i kapryśnego „dziadunia”, jest uzasadniona bardzo złym stanem świata.

Na razie nie wiadomo – czy ta uległość zmieni świat na lepsze, czy na gorsze. Ponieważ nieprzewidywalność powiększa ryzyko, jednak raczej na to drugie.

Czytaj także: Paul Krugman radzi UE podjęcie kroków odwetowych wobec ceł Trumpa

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym. Jest członkiem Towarzystwa Ekonomistów Polskich (TEP).
Źródło: BANK.pl