Kudy wielkiej Rosji w eksporcie do małej Polski
Przez 20 lat rządów Putina Rosja zarobić miała na eksporcie ropy i gazu 4 biliony, tj. 4 000 miliardów dolarów. Kwota zwala z nóg, ale czy warto padać przed nią na kolana? Szkoda kolan, mili Państwo.
Przez 20 lat rządów Putina Rosja zarobić miała na eksporcie ropy i gazu 4 biliony, tj. 4 000 miliardów dolarów. Kwota zwala z nóg, ale czy warto padać przed nią na kolana? Szkoda kolan, mili Państwo.
Najważniejsze pytanie w sprawie napaści Rosji na Ukrainę brzmi: czym skończy się ta wojna? Jeśli założyć, że najwięcej zależy od Putina, to w świetle teorii ekonomii perspektywy na jej rychły koniec po naszej myśli nie są dobre. Jednak w dłuższym okresie dzisiejszy rezydent Kremla nie ma szans.
Globalny Guliwer bankowy Citigroup, przed laty prekursor wdrażania tak dziś powszechnych narzędzi jak bankomaty, karty kredytowe, czy płatności elektroniczne, wycofuje się niemal całkowicie z bankowości detalicznej. Dotyczy to również jego działalności w Polsce, pisze Jan Cipiur.
W tych dniach ujawnił się olbrzymi chaos na rynku niklu, ale wbrew nasuwającym się natychmiast wnioskom nie jest skutek wojny wytoczonej Ukrainie przez Rosję, chociaż ten czynnik też gra swoją oczywistą rolę, pisze Jan Cipiur.
Nałożenie sankcji finansowych i bankowych na Rosję przyszło dziś Zachodowi stosunkowo łatwo. Sporo z tej stanowczości było zapewne pochodną niewielkiej ekspozycji kredytowej banków zachodnich na Rosję, czyli relatywnie małej wartości czynnych pożyczek i kredytów udzielonych podmiotom z Federacji Rosyjskiej.
Sankcje są głównie nieskuteczne, lecz tym razem może być inaczej. Z drugiej strony pojawiają się liczne opinie, że mając 630-640 mld dolarów rezerw walutowych Rosja oprze im się, chociaż z problemami.
Za tydzień ukaże się w Stanach książka o nietuzinkowym sposobie negocjacji. Tytuł oryginału brzmi: „Split the Pie: A Radical New Way to Negotiate”, pisze Jan Cipiur.
Rosja – wielki kraj, gospodarka jak za króla świeczka, tylko armia niebezpieczna jak diabli i bardzo silna, choć nie najsilniejsza.
Pandemia chyba gaśnie, fala monetarna cichnie, ceny ruszyły do wyścigu z inflacją, stopy procentowe spóźniły się na start, ale też przebierają już nogami, prezesi robią miny, dłużnicy rozglądają się za mysią dziurą. Co to będzie? ‒ zastanawia się Jan Cipiur.
Jeśli pamiętać przełom lat ‘80 i ‘90 ubiegłego stulecia w Polsce lub lata ‘70 na Zachodzie ‒ to nazywanie obecnego wzrostu cen inflacją szalejącą jest mocno na wyrost.
Myślimy Rosja, mówimy sankcje. Cisną się na usta również inne słowa, lecz górą niech pozostanie kindersztuba. Utrzymanie języka na wodzy przychodzi wszakże z trudem, bowiem sankcje to jednak dowód bezsilności.
W ślad za inflacją czekać nas może istotne osłabienie złotego i w efekcie kolejna fala wzrostu cen krajowych wskutek droższego importu. Potencjalna przyczyna takiego obrotu spraw drzemie sobie jeszcze za oceanem, ale już otwiera oczy.
Nieład na opisanie mnóstwa spraw w Polsce to nie to słowo. Lepsze będzie bezhołowie, albo pieprznik.
Starożytny Rzym dał nam przykład i od 2015 roku Polska to kraj wspaniały.
Jaka wielka, wielka szkoda, że to nie nasza rocznica. To właśnie dlatego, że nie nasza, bardzo mało kto pamięta w Polsce, że dwadzieścia lat temu, 1 stycznia 2002 r., w 12 państwach Unii wprowadzono do obiegu banknoty i monety euro.
Lustereczko, lustereczko powiedz przecie, kto najpiękniejszy jest na świecie? – pytała Królowa, matka Śnieżki. Trapiła się swą urodą, bogactwo miała za nic, bo królowe biedne bywają dość rzadko. A jakby tak spytać lustereczka, kto najbogatszy może być na świecie, a nuż nam odpowie.
Inflacja ma wielką szansę stać się słowem tego roku. Oby nie stała się słowem pięciolecia lub dekady. Jej przyczyny są zazwyczaj trywialne i przewidywalne, ale działają też te mniej znane.
Główne polskie media nie miały zapewne dość sił, żeby przepchać się przez tłum otaczający nowego ministra finansów RFN p. Christiana Lindnera z partii liberałów FDP i przepytać go z polskiej perspektywy o jego zapatrywania i plany w powierzonej mu dziedzinie. Pozostało zatem czerpanie z drugiej ręki. Korzystamy z wywiadu jakiego udzielił dziennikarzom Der Spiegel, najważniejszego tygodnika w Niemczech, na kilka dni przed objęciem urzędu.
Spora firma amerykańska (ok. 25 mld dol. przychodów) Dollar Tree sprzedająca towary po dolarze za sztukę, ale pod warunkiem, że kupi się wymaganą, minimalną liczbę, np. cztery kremy do rąk, ogłosiła, że podniesie cenę jednostkową do 1,25 dolarów, czyli o 25 proc. Jeden dolar był jej znakiem firmowym przez prawie cztery dekady.
Po raz pierwszy od 16 lat Niemcy będą miały socjaldemokratę na czele rządu koalicji „świateł drogowych” tworzonego przez partię socjaldemokratyczną SPD (światło czerwone), liberałów z FDP (żółte) i Zielonych. W grudniu kanclerzem zostanie przywódca SPD Olaf Scholz.