Banki przekonały się do projektów OZE
Łukasz Pobudejski zauważył, że na przestrzeni ostatnich kilku lat sytuacja zmieniła się in plus, o czym świadczą opinie osób, bezpośrednio odpowiedzialnych w bankach za finansowanie tak rozległych inwestycji.
Banki chcą finansować zielone inwestycje
Przypomniał on, że jeszcze trzy lata temu bankowcy stawiali sobie pytanie, czy w ogóle opłaci się angażować w ten obszar. Wątpliwości dotyczyły zarówno funkcjonowania samego systemu wsparcia dla OZE, jak też przewidywalności otoczenia, także i regulacyjnego.
Z początku nie było też jasne, czy nadszedł właściwy moment na zintensyfikowanie transformacji energetycznej.
– Te problemy zniknęły, obecnie raczej pada pytanie jak znaleźć rozwiązanie konkretnych problemów. Nagle stało się oczywiste, że finansujemy, nie ma innej opcji, system wsparcia jest postrzegany jako bezpieczny i atrakcyjny zarówno przez instytucje finansowe, jak i przez inwestorów. To bez wątpienia jest bardzo duża zmiana – dodał przedstawiciel BNP Paribas Bank Polska.
Są pieniądze na finansowanie OZE
Za większym zaangażowaniem się polskich banków w inwestycje OZE przemawia nie tylko zmiana klimatu wokół tego segmentu, ale i poważna nadpłynność, jaką dysponuje sektor finansowy.
Łukasz Pobudejski wspomniał, że nadwyżka płynnościowa polskich banków szacowana jest obecnie na około 200 mld zł, tymczasem z wniosków, zaprezentowanych w raporcie WIB wynika, iż inwestycje w OZE na przestrzeni kolejnych 10 lat będą wymagały zasilenia kapitałem w łącznej kwocie około 116 miliardów, co stanowi niewiele ponad połowę obecnej nadwyżki.
Przy tych kalkulacjach należy rzecz jasna uwzględnić fakt, iż nadmiar gotówki na bankowych rachunkach stanowi konsekwencję ograniczenia inwestycji przez polskie firmy w dobie kryzysu, jednak przedstawiciel BNP Paribas Bank Polska przypomniał, że również i w latach 2013-2019 banki odpowiadały za ok. 60% finansowania branży, dostarczając na ten cel blisko 50 mld zł, tymczasem roczna produkcja kredytowa sektora oscylowała wówczas wokół sumy 300 mld zł.
– Zestawienie tych liczb pokazuje że finansowanie OZE nie powinno stanowić wyzwania dla rynku – dodał Łukasz Pobudejski.
Rozwiane obawy o długoterminowe kredytowanie
Inną wątpliwością, jaka podnosili z początku bankowcy, była zasadność finansowania długoterminowych projektów energetyki odnawialnej przy wykorzystaniu krótkoterminowych depozytów, dominujących w polskim sektorze finansowym.
Rzecz w tym, że kredytowanie projektów OZE obliczone jest na 15 lat, a licząc z okresem realizacji przedsięwzięcia, nawet 17 lat. Sugerowano, że może dojść do takiej sytuacji jak na rynku mieszkaniowym, gdzie długie aktywa są finansowane krótszym pieniądzem, podnoszono też argument płynnościowy.
Okazało się, że banki bardzo chętnie finansują dobrze przygotowane projekty, nawet na cały, kilkunastoletni okres wsparcia.
Pozytywnym sygnałem jest też istotna zmiana percepcji projektów fotowoltaicznych, które na początku budziły największe wątpliwości. Pojawiały się nawet pytania, czy Polska to odpowiedni region dla instalacji słonecznych, w konsekwencji nie wszystkie banki z początku były gotowe finansować tego typu przedsięwzięcia.
– Wydaje się że tutaj nastąpiła bardzo duża zmiana z różnych przyczyn, między innymi oczywiście z ograniczeń dotyczących energetyki wiatrowej, ale również z uwagi na dużą podaż fotowoltaiki. Okazało się, że w Polsce można te projekty finansować na duża skalę, są one mniej ryzykowne w okresie developmentu i mimo wszystko łatwiejsze do przygotowania – zauważył przedstawiciel banku.
Niższe marże i wkład własny
Lepsze nastroje wokół inwestycji OZE wpłynęły na poprawę warunków ich kredytowania. Odzwierciedla się to choćby w znaczącym obniżeniu wkładu do projektu, jakiego od inwestorów wymagają banki.
– Rynek startował z wyższych poziomów, na początku rozmowy były powyżej 30% equity, a dla instalacji fotowoltaicznych nawet 40%, obecnie te oczekiwania spadły, powoli idziemy w stronę nawet 20% equity – zauważył Łukasz Pobudejski.
Także i kształtowanie się marż kredytowych jest sygnałem optymistycznym, jeśli weźmiemy pod uwagę, że pierwsze projekty startowały z marżami na poziomie powyżej 300 punktów bazowych, a w kolejnych latach obserwowano istotne obniżenie nawet do około 200 punktów bazowych.
– Ostatecznie okazało się, że to są poziomy zbyt niskie, także ze względu na ryzyko i obciążenia, które są nakładane na banki, i w tej chwili trudno jednoznacznie ocenić, bo rynek nie jest transparentny do końca, ale prawdopodobnie jesteśmy gdzieś w połowie drogi pomiędzy 300 a 200, co dla pieniądza 15- a nawet 17-letniego wydaje się wciąż super wynikiem – dodał reprezentant BNP Paribas Bank Polska.