Bańka na rynku nieruchomości możliwa, ale nie zaraz
Maciej Małek: Czy należy obawiać się zaistnienia tzw. bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości w Polsce?
Dr Marcin Mrowiec: Myślę, że jest to zagrożenie realne. Jako miarę bańki na rynku nieruchomościowym traktuję relację tego, ile przeciętny Kowalski pracujący w tych miejscach, które badamy, a rynek hipoteczny w Polsce to jest głównie kilka największych aglomeracji – może kupić metrów kwadratowych za pensję.
Narodowy Bank Polski prowadzi statystykę, ile metrów kwadratowych można kupić za roczną pensję w danym miejscu.
Wiemy, że ceny nieruchomości rosły w ostatnich latach, natomiast jeśli odniesiemy wzrost cen nieruchomości do wzrostu płac, to dostajemy prawie stabilną sytuację. One mniej więcej rosły w tempie podobnym.
Czytaj także: Rynek mieszkaniowy: nie ma bańki, ale trzeba rozwinąć rynek listów zastawnych
W związku z czym ‒ ceny są teraz nominalnie wysokie, ale pensje też wzrosły. I na dzień dzisiejszy o bańce nie powinniśmy jednak mówić.
Natomiast jeśli popatrzymy w przyszłość, wiedząc że Rada Polityki Pieniężnej wedle wszelkiego prawdopodobieństwa będzie utrzymywała stopy procentowe na poziomie takim, jaki jest, czyli relatywnie niskim, poniżej inflacji, to z jednej strony zachęca to do zaciągania kredytu hipotecznego. Ponieważ jest on relatywnie tani.
A z drugiej strony zniechęca do utrzymywania wolnych środków w bankach, bo banki nie są w stanie za nie zapłacić więcej niż płacą.
Czytaj także: Pengab – recesja na horyzoncie?
Te dwa czynniki napędzają i będą napędzały wzrost cen.
I jeżeli na to nałożymy ograniczenia podażowe, po stronie tego ile branża, szeroko pojęta, może wyprodukować mieszkań – a generalnie branża może produkować wolniej niż banki kredyty – i jeżeli stopy procentowe będą niskie, i wiemy jakie są ograniczenia chociażby po stronie gruntów, których żaden z deweloperów nie jest w stanie przeskoczyć, to obawiam się, że w kolejnych kwartałach bańka będzie się nam powiększała ‒ prognozuje dr Marcin Mrowiec, Główny Ekonomista Banku Pekao SA.
Czytaj także: Do kiedy będzie boom na rynku mieszkaniowym?