Samotność kapitana
Dwóch punktów zabrakło naszym siatkarzom do wygranej w pierwszym secie dzisiejszego pojedynku z reprezentacją Włoch. Jednego seta do uzyskania olimpijskiej promocji. Tylko i aż tyle. Urodzony we Włoszech syn byłego reprezentanta sbornej i naturalizowany Kubańczyk, byli głównymi architektami triumfu azzurich.
Gdy piszę te słowa, nasz los pozostaje w rękach reprezentacji Argentyny, gdyż jej ewentualna wygrana z USA pozwoli nam uzyskać drugą premiowaną olimpijskim awansem lokatę w tegorocznej edycji siatkarskiego Pucharu Świata.
Mało kto dzisiaj pamięta, że złota bramka Jana Domarskiego na londyńskim Wembley otworzyła nam przed laty bramę do monachijskich mistrzostw w piłce nożnej. Taki bywa sport.
Szkoda, że ten, który w wielu momentach japońskiego turnieju zdobywał kluczowe punkty, dając nam impuls do lepszej gry, myślę o kapitanie drużyny Michale Kubiaku, w decydujących momentach pierwszego i trzeciego seta zmagań z Włochami dokonywał – jak sam mówi – złych wyborów.
Wielkiego sportowca cechuje nie tylko maestria, silny charakter i mocna psychika. Nie każdy umie na siebie wziąć odpowiedzialność za przegraną. Michał Kubiak pokazał, że jest prawdziwym liderem, również w obliczu porażki. To szansa, by team spirit pomógł naszym siatkarzom podjąć kolejne wyzwania w walce o olimpijską przepustkę. Przypomnijmy, że w kolejnych eliminacjach premiowane awansem będzie tylko jedno miejsce, co jak stwierdził dzisiejszy wielki przegrany, mamy nadzieję wykorzystać.
Ponieważ siatkówka jest sportem drużynowym, wypada żywić nadzieję, że bogatsi o kolejne doświadczenie reprezentanci Polski nadal będą stanowić zwarty kolektyw rozumiejący się dobrze również poza boiskiem, a naszemu kapitanowi w ważnych momentach nie tylko nie zadrży ręka, ale pomoże zaufanie kolegów i… chłodna głowa.