Zarządzanie emocjami
Festiwal wyborczy, który zakończą wybory parlamentarne zaszkodził debacie publicznej. Nie idzie nawet o jakość przedkładanych propozycji, poziom i czytelność przekazu, czy wzajemne relacje pomiędzy partiami, politykami, a nawet instytucjami, których statutowe zadania wykluczają polityczne motywacje.
Katalog spraw budzących społeczne zainteresowanie, czy nawet gorące emocje jest tak obszerny, że wypełniłby ramy daleko obszerniejsze niż przewidziane dla bloga. Dobre z pozoru pomysły politycy sprowadzają bądź do pustych obietnic, bądź do trywialnej w swej istocie postaci. Wszystko z myślą o pognębieniu i zdezawuowaniu adwersarzy, jakby nie docierała do nich świadomość, że w nowym parlamencie, bez względu na przyszły układ sił – a wiele wskazuje, że nastąpi jego radykalna zmiana, znaczna część spraw wymagać będzie jeśli nie konsensusu i zgody, to w każdym razie rzeczowej, merytorycznej dyskusji, w której inwektywy zostaną wreszcie zastąpione przez realne argumenty, rzetelne obliczenia i odważne, ale realistyczne – na miarę możliwości i potrzeb rozwiązania.
Gorzej, jeżeli w sprawach, które wymagają mobilizacji wszystkich sił społecznych wielu odwołuje się do resentymentów, obaw, ciemnych stron ludzkiej duszy i negatywnych doświadczeń z przeszłości. To droga do nikąd, a powrót z niej będzie tym trudniejszy, im bardziej schlebiać będziemy populistycznym nastrojom, eskalowaniu negatywnych emocji i egoizmu motywowanego tradycyjnym podziałem na my i oni.
Społeczeństwo zasługuje na to, by trudne, niepopularne, ale rzetelne i uczciwe argumenty pojawiały się w przestrzeni publicznej wszędzie tam, gdzie polityczne decyzje wpłyną realnie na byt i kondycję wszystkich razem i każdego z osobna. I nie myślę tylko o egzystencjalnym i materialnym wymiarze słowa byt..
Dramat imigrantów, który zbliża się do naszych granic to najbardziej spektakularny, ale przecież nie jedyny problem, z którym przyjdzie się zmierzyć raczej wcześniej niż później. Dobra zmiana, która stanowi motyw przewodni jednego z ugrupowań do czegoś przecież zobowiązuje, bez względu na to jak uprawnione są obawy i lęki, przed tym co wydaje się nieuniknione. Niezależnie od tego jak często powtarzać będziemy, że problemy naszych zachodnich sąsiadów nie są naszymi problemami..