Zarobienie tysięcy procent na jednej akcji jest niemal niemożliwe. Jeśli nawet trafisz na odpowiednią firmę, nie zniesiesz spadków
Jeśli dziesięć lat temu kupiłbyś akcje spółki Apple, dziś miałbyś na koncie zysk prawie dwa i pół tysiąca procent. Wizja jest piękna, ale tak naprawdę utrzymać dochodową akcję tak długo potrafi jedynie garstka inwestorów. Wyjaśnię dlaczego.
Wyobraź sobie, że jesteś najlepszy w wyborze firm, które są liderami w swojej dziedzinie. Po prostu masz talent do wyszukiwania kolejnych „Microsoftów“ – czyli spółek, które są w stanie zmienić świat oraz które mają potencjał do ogromnego wzrostu, a w przyszłości będą najbardziej opłacalne. Ponadto potrafisz „wywęszyć“ te firmy, gdy są jeszcze w powijakach i prawie nikt ich nie zna. Inwestycje w firmy takie, jak Google, Apple, Tesla czy Netflix obliczane są teraz w tysiącach procent. W tym przypadku bylibyście bajecznie bogaci. Nawet jeśli masz tę zdolność, to prawdopodobieństwo, że się wzbogacisz, jest bardzo niskie.
Powodem jest sposób zachowania człowieka, który jest przede wszystkim nastawiony na przetrwanie i zminimalizowanie ryzyka klęski. Nie będę przetrwaniem uważał walki o zwykłe życie, ale raczej bezpieczeństwo finansowe jednostki i jego rodziny – ostatecznie czasy się trochę zmieniły i „maczuga“ do przetrwania, w przeważającej większości przypadków, nie jest już potrzebna. Człowiek jest po prostu taki, że nie chce znosić bólu i niepewności. A właśnie niepewność oddaliłaby Cię od bajecznego bogactwa.
Wielu inwestorów już obserwowało rozwój akcji Apple i powiedziało: „gdybym kupił akcje w roku 2003 za 1 dolara i sprzedał dziś, z szesnastu tysięcy złotych miałbym prawie 2 miliony plus dodatkowo wypłacone dywidendy“ (abstrahując od ryzyka walutowego, którego nawiasem mówiąc, można łatwo uniknąć dzięki zabezpieczeniu walutowemu – w celu zilustrowania użyjmy niezmiennego kursu 20:1). Ta hipoteza jest prawdziwa, ale problem polega na tym, że człowiek nie chce odczuwać bólu i niepewności. Dlatego pożądane 2 miliony prawdopodobnie nie świeciłyby na koncie. Nie wierzysz? Oceń sam. Powróćmy do roku 2003, a Ty prognozując firma ma ogromny potencjał wzrostu kupiłeś 5 000 akcji firmy Apple za szesnaście tysięcy złotych. Na przełomie roku 2007/2008 wartość Twojej inwestycji wynosi prawie pół miliona złotych. Dla zobrazowania pół miliona złotych stanowi dochód brutto pracownika po 10 latach, biorąc pod uwagę średnią krajową w Polsce. Jednak w kolejnych 12 miesiącach inwestycja powoli traci na wartości i zatrzymuje się na poziomie 180 tysięcy, co stanowi spadek o 63%. A teraz z ręką na sercu. Kto zniósłby bez ataku serca, że z pół miliona zrobiło się nagle 180 tysięcy? Kto spałby spokojnie? Wielu inwestorów w trakcie spadku sprzedałoby swoje akcje lub czekałoby na ponowny wzrost do wartości pół miliona. Następnie planowaliby sprzedaż akcji i byliby szczęśliwi, są one ponownie na historycznych maksimach.
Istnieją też zatwardziali fani Apple, którzy nie wymieniliby iPhona na nic innego. Ci inwestorzy w roku 2012, czyli po 10 latach od początku trwania inwestycji, utrzymywali akcje o wartości 1,6 miliona złotych. Jednak ponownie nastąpił spadek, akcje straciły 45 procent, a wartość inwestycji obniżyła się o 750 tysięcy – co stanowi 180 średnich miesięcznych wypłat w Polsce = 15 lat pracy. To wstrząsnęło azjatyckimi fanami Apple, którzy są w stanie czekać na nowy produkt przed sklepem Apple nawet kilka dni. Ale pomimo tego spadku Apple odbił się i inwestor dziś zrealizowałby wyżej wymienione 2 miliony złotych. Jednak Apple jest w porównaniu z akcjami Netflix małym pionkiem. Netflix od roku 2003 wzrósł ponad 7000%, ale również był w stanie w roku 2011, w przeciągu czterech miesięcy, stracić 80% swojej wartości.
Tak więc problemem numer jeden jest wybranie odpowiedniej firmy. Następnie problem numer dwa: przetrwać trudne czasy. Te dwa warunki są w przeważającej większości dla drobnych inwestorów nie do pokonania. W tym przypadku rozwiązaniem dla małych inwestorów jest zakup na rynku, jako całości i to na stałej miesięcznej lub kwartalnej bazie. Dlaczego rynek jako całość? W dłuższej perspektywie rynki akcji rosną, głównie ze względu na wzrost wydajności pracy i stale rosnącą ofertę gotówkową. Dlatego też, jeśli inwestor nie wymaga ponadprzeciętnych wyników, ale również wyników poniżej średniej, kupowanie na rynku jako całości jest dobrą strategią. Inwestor może tego dokonać na różne sposoby. Istnieje wiele cennych papierów wartościowych „zawieszonych“ na indeksach giełdowych lub można też wybrać fundusze inwestycyjne koncentrujące się na globalnych graczach. Regularna baza zapewni inwestorowi spokojny sen, ponieważ stale uśrednia cenę nabycia. Jeśli dojdzie do spadku na giełdzie, za tę samą kwotę jest w stanie kupić większą ilość akcji i nie musi się stresować „timingiem“ rynku, by nie zainwestować na szczycie wszystkich szczytów.
Michal Valentík,
główny strateg inwestycyjny,
Generali PPF Invest