Wall Street boi się Rosji bardziej niż Warszawa?

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

gielda.05.400x302Trudno w to uwierzyć, choć niektórzy amerykańscy komentatorzy jako powód wczorajszego silnego spadku na nowojorskim parkiecie wskazywali wypowiedź ministra Sikorskiego o koncentracji rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą. Wszystko wskazuje, że obawy te przyjdą na nasz parkiet okrężną drogą.

Wtorkowy spadek Dow Jonesa o 0,8 proc. i S&P500 o prawie 1 proc. z pewnością nie poprawi nastrojów na początku dzisiejszej sesji na europejskich parkietach, w tym w Warszawie. Nasz rynek, przynajmniej w segmencie dużych spółek, przejdzie test siły z ostatnich dni. Trzeba bowiem przyznać, że WIG20 radzi sobie całkiem nieźle. Od 24 lipca stracił 1,7 proc., podczas gdy w tym samym czasie S&P500 zniżkował o prawie 3 proc., a DAX poszedł w dół o 6 proc. Głównym powodem do zmartwienia nie tylko na amerykańskim rynku, jest coraz bardziej wyraźna perspektywa rozpoczęcia cyklu zaostrzania polityki pieniężnej przez Fed. Dane z gospodarki Stanów Zjednoczonych nie pozostawiają co do tego wątpliwości. Rezerwa federalna wkrótce nie będzie miała żadnych argumentów, przemawiających za trzymaniem kosztów pieniądza w pobliżu zera.

Kiepskie nastroje przeniosły się także na kontynent azjatycki, gdzie na wszystkich parkietach indeksy traciły na wartości. Spadki w większości przypadków nie były jednak zbyt dynamiczne. Wyjątkiem był Nikkei, który na godzinę przed końcem handlu zniżkował o ponad 1 proc. W Japonii korekta trwa już piąty dzień, ale w Chinach dopiero się zaczyna. Korzystne dla posiadaczy akcji rozpoczęcie w Europie wskazują jednak zwyżkujące kontrakty terminowe na indeksy. Jednak z drugiej strony mocno rozczarowały poranne dane z Niemiec, gdzie zamówienia w przemyśle nieoczekiwanie spadły w czerwcu o 3,2 proc.

Na naszym rynku największe obawy wciąż związane są z sytuacją w segmencie małych i średnich spółek. Jej rozwój zależeć będzie jednak przede wszystkim od nastrojów inwestorów indywidualnych. A wśród nich nie widać chęci poszukiwania zysków na giełdzie. Świadczą o tym symboliczne obroty i brak zainteresowania funduszami inwestycyjnymi. Słabnąca w czasie ostatniej zwyżki aktywność inwestorów działających na rynku blue chips nie wróży także najlepiej indeksom największych spółek. Należy się liczyć z tym, że WIG20 ponownie przetestuje wsparcie w okolicach 2300 punktów. Wiele zależeć będzie od zachowania się walorów banków. To właśnie na nich koncentrowało się uderzenie popytu z minionego piątku. Pozostaje obserwować, na ile to zjawisko będzie trwałe. Wyniki części przedstawicieli tego sektora nie zachwycają, jeśli porównać je do poziomu sprzed roku, a perspektywa utrzymania niskich stóp procentowych nie wróży radyklanej ich poprawy w najbliższym czasie. Z tego punktu widzenia znaczenie dla dzisiejszych notowań może mieć publikacja wyników ING Banku Śląskiego. Analitycy zakładają wzrost zysku netto z 217 do 270 mln zł.

Roman Przasnyski
Open Finance