Cezary Stypułkowski: nadchodzą turbulentne czasy
Dużą część rozmowy z Cezarym Stypułkowskim zajmuje kwestia inflacji i sposobów wyjścia z niej.
Pokonać inflację
Inflację prezes mBanku przyrównuje do choroby alkoholowej: „Inflacja to choroba gospodarki, która ma bardzo daleko idące skutki. Milton Friedman porównał ją do picia alkoholu. Na początku jest przyjemnie, ale następnego dnia przychodzi kac. Natomiast jak człowiek zaangażuje się bardziej, to jest jak z chorobą alkoholową – bardzo trudno jest z niej wyjść.”
W kliku fragmentach wywiady porównuje obecną sytuację z początkiem lat 90-tych i epoką Edwarda Gierka.
„Paru rzeczy obawiam się bardziej niż w 1992 r. Wtedy polska gospodarka była wiedziona entuzjazmem i olbrzymimi ambicjami. Chcieliśmy, by było u nas jak na Zachodzie. Przyzwolenie społeczne dla działań antyinflacyjnych było duże. Teraz mamy do czynienia z polityką fiskalną i monetarną, które działają jak dwa przeciwstawne wektory. A sama polityka monetarna nie wystarczy do zwalczenia inflacji. Ponadto tak otwarta gospodarka rynkowa jak Polska jest narażona na wpływy z zewnątrz, na przykład na rynkową spekulację przeciwko naszej walucie. Możemy zostać odcięci od rynku światowego. Nadchodzą ciężkie czasy i chwila prawdy dla osób odpowiedzialnych za naszą politykę gospodarczą. I tego się boję.”
„Obecną sytuację porównałbym do czasów z lat 70. XX w. Wtedy mieliśmy konflikt izraelsko-arabski, twarde embargo, sankcje, które zrodziły inflację, a ona spowodowała wzrost stóp procentowych i spadek aktywności gospodarczej. Dziś jest podobnie. Dobrze będzie, jeśli uda się nie wpaść w stagflację. To zjawisko zabiło koncepcję gospodarczą ekipy Edwarda Gierka, kiedy Polska pożyczała pieniądze przy stopie na dolarze amerykańskim na poziomie 4%, a oddawała przy 21%.”
Demolowany sektor bankowy
Cezary Stypułkowski wypowiada się także na temat obecnej sytuacji polskiego sektora bankowego.
„Jako sektor zmagamy się z rzeczami trudnymi do zaakceptowania. Podważane są paradygmaty funkcjonowania bankowości, takie jak kwestia honorowania umów i zobowiązań. Trzydzieści lat temu dokapitalizowano sektor bankowy. Dziś jesteśmy w sytuacji, że spadają jego kapitały własne nie tylko w proporcji do dochodu narodowego, ale i w nominalnym wymiarze. Istnieje wiele elementów, które każą myśleć z niepokojem o tym, co się dzieje. W dużej mierze wynikają z przeregulowania sektora i fiskalnego stosunku do niego. Mamy chyba najwyższy poziom obłożenia banków daninami na świecie, bo efektywna stopa opodatkowania sięga 40%. Sektor, a de facto kilka banków, płaci jedną czwartą CIT w Polsce. Do tego dochodzi dodatkowy podatek od aktywów. To są rzeczy, z którymi bankowcy w Europie nie mają do czynienia i nie wierzą, że tak można funkcjonować. Moim zdaniem, to jest rabunkowy stosunek do sektora. Nie mówiąc już o ogłoszonych przez premiera wakacjach kredytowych, bo one są brutalną ingerencją w stosunki zobowiązaniowe, wydaje mi się, że nieuzasadnioną. No, ale musimy się z tym zmagać.”
Kredyty frankowe i mieszkanie dla Kowalskiego
Mówi także o kredytach frankowych.
„Bez instytucji finansowych i kredytów frankowych całe pokolenie ludzi mieszkałoby u teściowej za szafą. W Polsce nie było żadnej innej formy finansowania budownictwa mieszkaniowego. Tylko to, że weszliśmy do Unii Europejskiej i taki bank, jak nasz, mógł ściągnąć kapitał z zagranicy, pozwoliło na finansowanie kredytów hipotecznych przy niższym oprocentowaniu. W mBanku zaimportowaliśmy 7 mld franków szwajcarskich ściągniętych od deponentów w Niemczech, czyli od pana Schmidta. I dzięki temu Kowalski mógł wybudować swoje mieszkanie. A teraz Schmidt chce, żeby mu zwrócić pieniądze. Na tym polega bankowość.”
Co dalej z gospodarką w Europie?
Prezes mBanku przedstawia także swój pogląd na przyszłość gospodarczą Europy.
„Nie posunąłbym się do stwierdzenia, że czeka nas zderzenie z górą lodową. Są dwa aspekty, które warto brać pod uwagę. Po pierwsze, gdy się ma 16-procentową stopę inwestycji i rozwój jest wiedziony konsumpcją, to nie ma siły, by to się w końcu nie odbiło na wzroście. Po drugie, znajdujemy się w przełomowym momencie rozwoju świata. Mamy odwrót od globalizacji, która bardzo silnie wpłynęła na obniżenie kosztów produkcji i w pewnym sensie ciągnęła rozwój gospodarki światowej. Teraz zaczynamy się zamykać w regionach. Dyskusja na temat sankcji wobec Rosji, połączona z niekupowaniem nośników energii, będzie miała ogromny wpływ na gospodarkę Europy. Nadchodzą turbulentne czasy.”
Cały wywiad pt „Nadchodzą turbulentne czasy” jest dostępny tutaj.