Włosi już rezygnują z plastiku w gastronomii oraz …z cichych aut elektrycznych
Celem akcji, która objęła ponad 57 tysięcy punktów sprzedaży, czyli prawie połowę rynku, jest ostateczne pożegnanie się z trzynastoma miliardami plastikowych przedmiotów codziennego użytku, pojawiających się co roku na Półwyspie Apenińskim. Włosi płacą za nie ponad trzysta milionów euro, ale jeszcze większym martwieniem jest fakt, że stanowią one dużą część 570 tysięcy ton plastiku, lądującego w Morzu Śródziemnym.
Koniec z plastikiem na zakupach i w gastronomii
Plastikowe opakowania, szczególnie butelki do wody mineralnej innych napojów, tylko w niewielkim stopniu – chodzi o niespełna dziesięć procent trafia do recyklingu. 79 procent tych opakowań kończy na ogół na wysypisku śmieci lub pozostawianych jest na tzw. łonie przyrody, a 12 procent trafia do spalarni.
Prezes Federdistribuzione Claudio Gradara z dumą przypomina, że Włosi jako pierwsi w Europie pomyśleli w tym roku o rozstaniu z plastikowymi torebkami na zakupy oraz z wykorzystywaniem plastiku w produkcji kosmetyków.
Od lipca elektryki muszą hałasować
Również 1 lipca, tym razem jednak zgodnie z unijnym kalendarzem, we Włoszech wszedł w życie obowiązek wyposażenia samochodów elektrycznych i hybrydowych w urządzenia wydają odpowiednie dźwięki, zwiastujące ich pojawienie się na jezdni.
Obserwatorzy zwracają uwagę na paradoks, jakim jest to rozporządzenie. Odejście przez przemysł motoryzacyjny od silników spalinowych miało wyraźnie wpłynąć na obniżenie tzw. zanieczyszczenia akustycznego, czyli zmniejszenie hałasu na ulicach i drogach.
Całkowicie bezszelestne poruszanie się samochodów z alternatywnym napędem okazało się jednak ryzykowne dla innych użytkowników dróg, a przede wszystkim dla pieszych. Unijne przepisy stanowią więc, że przy prędkościach mniejszych niż 20 km/godz pojazdy te powinny sygnalizować swój udział w ruchu wydawaniem specjalnego dźwięku, o sile od 56 do 75 decybeli. Potem, gdy jechać będą szybciej
niż 20 km/godz, słyszalne będą ich koła na nawierzchni i dodatkowe sygnały będą zbędne.
Do Rzymu wracają autobusy elektryczne
Ucieszą się z tego niewątpliwie kierowcy rzymskich autobusów. Kiedy na kilku trasach w centrum Wiecznego Miasta pojawiły się mikrobusy o napędzie elektrycznym, nie było chętnych, którzy by zasiedli za ich kierownicą. Odstraszała ich od tego absolutna cisza, towarzysząca ich poruszaniu się.
Kierowcy wprost mówili, że darować sobie można brak „kopa”, czyli przyspieszenia, jakie przynosi dodanie gazu w tradycyjnym autobusie z silnikiem spalinowym, ale jakiś niewielki nawet warkot
podczas jazdy poprawiłby na pewno ich samopoczucie.
Autobusy elektryczne jeździły do 2014 roku, po czym wylądowały w zajezdni. Nie dlatego jednak, że były bezgłośne. Zaczęły się kłopoty z akumulatorami, które rozładowywały się zanim autobus dotarł do pętli.
Teraz problem ten podobno rozwiązano, a ciche autobusiki w centrum Rzymu będą zupełnie na
miejscu.