Cuda i koniec świata
Wiara ponoć czyni cuda. Jeden pan poleca na piski w uszach – zioła. Pić, zażywać w tabletkach. I oczywiście broń Boże nie szczepiać! Nikogo. Przecież „do niedawna tylko lub głównie dziewczęta i młode kobiety były okaleczane lub zabijane groźnymi szczepionkami HPV”. Teraz zaraza dotyka również chłopców. Amerykanie (jakże by inaczej) maja specjalna stronę, poświęconą przypadkom okaleczeń i zgonów zdrowych dziewcząt i chłopców po szczepieniach. Inne szczepionki są nawet gorsze: przecież wiadomo, że zespół Downa to efekt wstrzykiwanych niemowlętom chemikaliów. No i – biorąc pod uwagę klauzulę sumienia lekarzy i deklarację wiary – coraz łatwiej będzie znaleźć doktora, który na pytanie matki, czy szczepić dzieci, odpowie: nie, absolutnie nie. Kiedy wybuchnie epidemia, po prostu znajdziemy i spalimy czarownicę.
Ale co tam koniec świata. Nie takie cuda zdarzają się w wykonaniu państwa z PiS. A to wybuchające parówki w puszkach z coca-colą udowadniają, że w Smoleńsku zaległa pewnego dnia wybuchowa mgła, a to 850 mln zł afery Amber Gold to znacznie więcej niż lekko licząc 4 mld zł kosztu upadłych SKOK-ów, a to zagraniczna promocja Polski polega na kłamstwach na temat polskich sądów – i to na krajowych billboardach. Niedługo zapewne Matka Boska objawi się na ścianie pewnej willi na Żoliborzu.