Obiecanki cacanki…

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Być może popełniam błąd, ale ostatnio, jeśli już włączę telewizor, coraz częściej oglądam programy przyrodnicze, popularnonaukowe i sportowe. Omijam zaś - precyzyjniej: staram się omijać - programy poświęcone zbliżającym się wyborom. Z prostej przyczyny - koncertu życzeń można słuchać pod warunkiem, że przeplatany jest muzyką, a nie napaściami na inne partie czy ugrupowania. A muzyki w tych programach brakuje.

Więcej, brakuje nawet słów, które mogłyby być muzyką dla uszu mądrych rad spragnionych. Nie brakuje za to obietnic i deklaracji. Gotowym nabrać się na nie dedykuję powiedzenie czołowego swego czasu polityka radzieckiego, działacza partyjnego i państwowego, I sekretarza KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego w latach 1953-64 i premiera ZSRR w latach 1958-1964, Nikity Siergiejewicza Chruszczowa: Politycy wszędzie są tacy sami. Obiecują zbudować most nawet tam, gdzie nie ma rzeki.

Co prawda, to prawda – tych obietnic namnożyło się ostatnio, że ho, ho! Czasem zastanawiam się czy ktoś nie powinien dokładnie ich wypisać a potem porównać z powyborczą rzeczywistością. „Obiecanki cacanki, a głupiemu radość – czyli deklarowane obietnice wyborcze i ich rzeczywista realizacja” – sądzę, że byłby to ciekawy temat na dysertację naukową. Pod warunkiem wszakże, że choć część tych obietnic byłaby realizowana. Bo nasi politycy niespecjalnie przejmują się tym, co mówią.

Człowiek szlachetny nie szafuje obietnicami, lecz czyni więcej niż przyrzekł – rzekł swego czasu Konfucjusz. Naszym politykom bliżej jednak do łacińskiej sentencji: dicere non est facere, czyli: mówić nie znaczy czynić.